Artykuły

Socjolog w teatrze

Ubiegła niedziela upłynęła krakow-v skim i nowohuckim miłośnikom teatru pod znakiem Teatru Ludowego. W dniu tym najmłodsza scena Krakowa obchodziła 6-lecie swego istnienia. A obchodziła je - spotkaniem, ze swymi przyjaciółmi i premierą (prasową) najnowszego, 36 swego spektaklu, adaptacji powieści HU Erenburga "Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca".

Jubileuszowa atmosfera sprzyjała rozmowom na temat samego Teatru Ludowego, jego oblicza artystycznego, jego funkcji w społeczeństwie nowohuckim, jego roli w upowszechnieniu kultury, uczeniu nowego języka artystycznego. Przemawiali przedstawiciele kierownictwa nowohuckiej sceny, mówili ludzie piszący o sprawach teatru i reprezentanci władz nowohuckich; zabrakło niestety głośno samych tzw. "szarych widzów". Ale o nich mówili nowohuccy ojcowie miasta nowohuccy działacze kulturalni. A mówili jako o ludziach, którzy przeszli olbrzymią ewolucję wewnętrzną, umysłową, którzy wśród dynamicznego rozwoju nowego miasta sami te przeciągu ostatnich lat niepomiernie wzrośli.

Kilka rzuconych przez przewodniczącego prez. postępu cywilizacyjno-kulturalnego Nowej Huty stanowiło w tym względzie wymowne tło. Oto w 100-tysiecznym mieście zarejestrowanych jest w tej chwili 21 tys. radioodbiorników lampowych, 4 tys. telewizorów; liczba stałych czytelników tutejszych bibliotek wynosi 10 tys.; przez muzyczne zespoły nowohuckiego Młodzieżowego Domu Kultury przewinęło się 20 tys. młodzieży; lokal Klubu Międzynarodowej Prasy i Książki okazał się za mały dla' pomieszczenia wszystkich zapisanych na rozliczne kursy języków obcych, musiano więc skorzystać z gościny szkół itd., itd.

Samo zatem życie dopisało komentarz do trwającej od lat dyskusji: czy nowohucki teatr odpowiedni jest dla tutejszego nieprzygotowanego widza? Dzisiaj nie jest to już ten sam widz, co przed sześciu laty.

Zresztą sam teatr swą konsekwentnie realizowaną działalnością artystyczną spór ten już dawno rozstrzygnął - na swoją korzyść. Wyraził to najdobitniej sekretarz KD PZPR Kasprzyk: "Teatr nowohucki zmusił prostego odbiorcę do indywidualnego myślenia, pobudził go intelektualnie, nauczył osądu, oceny".

Te wszystkie stwierdzenia, owe wieloletnie obserwacje i wreszcie najwymowniejsze zawsze fakty, dające w sumie interesujący materiał na temat zjawiska wychowania nowego odbiorcy sztuki, nowego konsumenta dóbr kulturalnych, zasługują z pewnością na naukowe potraktowanie, na badania socjologa. Tylko nauka może obiektywnie podsumować te problemy i wyciągnąć z nich wnioski, które służyłyby dalszej pracy w zakresie upowszechnienia sztuki teatralnej i nie tylko teatralnej.

Toteż chyba najistotniejszym wnioskiem z niedzielnego spotkania była propozycja, jaką na jego zakończenie rzucił naczelnik wydziału kultury RN m. Krakowa, mgr Kuduk - zaangażowania w Teatrze Ludowym socjologa jako etatowego pracownika, mającego za zadanie zajęcie się tymi i właśnie sprawami. Byłoby to posunięcie chyba bez precedensu - nie tylko nawet w skali krajowej. Posunięcie o znaczeniu wręcz przełomowym dla naszego życia teatralnego i w ogóle kulturalnego. Bez socjologii, bez pomocy nauki możemy - przy najlepszych nawet chęciach, wysiłkach i nakładach finansowych - jedynie po omacku prowadzić wielką akcję upowszechnienia kultury, w której do dziś otwarte stoi zagadnienie: co upowszechniać i jak upowszechniać?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji