Artykuły

Zmagania z pamiecią - Otto Frank i dziennik jego córki

W zabrzańskim Teatrze Nowym polska prapremiera spektaklu "Dziennik Anny Frank" na podstawie sztuki Erica-Emmanuela Schmitta w reżyserii Krzysztofa Prusa. - Sztuka Schmitta napisana jest nie tyle z punktu widzenia Anny, ile jej ojca, Otto Franka. W miarę jak odkrywa zapiski córki, rośnie w nim niezgoda na jej dorastanie, na związane z dojrzewaniem myśli, emocje, zachowania - mówi reżyser w rozmowie z Martą Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Dwie odtwórczynie głównej roli zostały wyłonione w drodze castingu spośród prawie pięćdziesięciu młodych kandydatek.Prapremierowy tekst oparty jest na codziennych zapiskach trzynastoletniej Żydówki Anny Frank, ukrywającej się przez dwa lata przed nazistami w kamienicy w centrum Amsterdamu.

O spektaklu rozmawiamy z reżyserem "Dziennika Anny Frank".

Marta Odziomek: Do roli Anny Frank wybrał pan dwie młode dziewczyny. W drodze castingu. Roli Anny nie mogła zagrać aktorka zabrzańskiego teatru?

Krzysztof Prus: Takie rozwiązanie zostało niejako wpisane w tekst, na podstawie którego realizuję spektakl, czyli w sztukę Erica-Emmanuela Schmitta. Autor konsekwentnie buduje opozycję pomiędzy prowadzącą dziennik Anną a resztą świata stanowiącego domenę ludzi dorosłych. Zaangażowanie do roli Anny - wymiennie - dwóch nastolatek niebędących zawodowymi aktorkami to rodzaj scenicznego skrótu. Dzięki specyficznej energii dziewczyn odmienność naszej bohaterki staje się dla widza wyczuwalna, nie wymaga dodatkowego komentarza. Obydwie aktorki wyłonione w castingu mająjuż pewne doświadczenie na scenie, niemniej są świeże, prawdziwe - innym rodzajem scenicznej prawdy niż zawodowy aktor - ich obecność wywołuje więc pożądany efekt obcości. W roli Anny wystąpią Anna Nowak i Julia Kuzber.

Czy opiera się pan głównie na sztuce Schmitta?

- Przygotowując się do spektaklu, starałem się przeczytać i obejrzeć jak najwięcej materiałów dotyczących Anny Frank, a jest ich mnóstwo. Oprócz napisanej kilka lat temu sztuki Schmitta w pierwszej kolejności zapoznałem się z wojennym dziennikiem Anny, całkiem niedawno wzbogaconym o niedostępne wcześniej materiały. Porównywałem też różne jego tłumaczenia. Istotnym wkładem francuskiego autora jest zmiana perspektywy, z jakiej przyzwyczailiśmy się spoglądać na historię rodziny Frank.

Sztuka Schmitta napisana jest nie tyle z punktu widzenia Anny, ile jej ojca. To Otto Frank, grany przez Jarosława Karpuka, jest głównym bohaterem spektaklu; na scenie obserwujemy jego zmagania z ożywioną nagłym impulsem pamięcią. W miarę jak odkrywa zapiski córki, rośnie w nim niezgoda na jej dorastanie, na związane z dojrzewaniem myśli, emocje, zachowania. Otto zdaje sobie sprawę, że jako ojciec coś ważnego przeoczył. Zarazem jednak dochodzi do wniosku, że przecież dostał od losu szansę, by zrealizować marzenie córki - z pamiętnika wynika, że Anna chciała zostać pisarką.

Dlaczego jest kilka wersji tego samego dziennika?

- Anna zaczęła pisać pamiętnik dla siebie (wersja A). Potem w radiu usłyszała obietnicę holenderskiego ministra szkolnictwa na emigracji, że kiedy skończy się wojna, zostaną wydane drukiem dotyczące jej świadectwa: wspomnienia, listy, pamiętniki. Od tej pory zaczyna prowadzić swój dziennik ze świadomością miejsca przyszłego przeznaczenia, redaguje także dawne wpisy (wersja B). Po śmierci Anny na podstawie wersji A i B kolejną, choć nie ostateczną, wersję dziennika (wersja C) zredagował Otto, który jako jedyny z całej rodziny przeżył pobyt w obozie koncentracyjnym. Zapowiedź tej sytuacji mamy w sztuce Schmitta: widzimy ojca, który mierzy się z intymnymi zapiskami córki. Dla porządnego, niegdyś niemieckiego, a dziś holenderskiego mieszczanina pewne rzeczy są po prostu nie do przyjęcia. Na przykład to, że córka spodziewa się okresu. Sposób, w jaki krytykuje matkę. Albo to, jak odczuwa dotyk ręki ukochanego chłopaka. Nim Otto Frank powziął decyzję, by przywrócić usunięte wcześniej treści, dodatkową cenzurę wprowadził wydawca - jak widać, pozornie liberalne społeczeństwo holenderskie jest, a przynajmniej do niedawna było, nad wyraz konserwatywne. To, że intymny dziennik Anny Frank stał się świadectwem, wręcz symbolem okupacji i Holocaustu, zawdzięczamy bohaterskiej decyzji Ottona, by go upublicznić. Dziś nie zdajemy sobie sprawy, ile go ta decyzja kosztowała.

W jakiej przestrzeni znajdą się widzowie?

- Aby opowiedzieć o niecodziennej sytuacji związanej z zamieszkaniem w ukryciu, w odseparowanej od reszty budynku oficynie, postanowiliśmy ze scenografem Markiem Mikulskim pomyśleć o przestrzeni spektaklu w równie niecodzienny sposób. Efekt powinien zaskoczyć nawet tych, którym wydaje się, że dobrze poznali zakamarki Teatru Nowego w Zabrzu. Generalnie chodzi nam o to, że spektakl teatralny z założenia jest podróżą w inny wymiar. Zanim zobaczymy bohatera cofającego się pamięcią w przeszłość, sami musimy tam trafić, cofnąć się w czasy wojny i tuż po wojnie, a podróż ta zacznie się zaraz po opuszczeniu oswojonej przestrzeni teatralnego foyer.

W jaki sposób obecny jest w tekście Schmitta Holocaust?

- Nie widzimy tu żadnego okupanta, na wszystko patrzymy oczami rodziny Frank i czworga ukrywających się wraz z nimi znajomych. Schmitt celnie ukazał dorosłych ludzi, którzy nie potrafią pogodzić się z grozą rzeczywistości. Prowadzą groteskowe rozmowy o niczym: o tym, że po fasolce puszcza się wiatry; o tym, czy żołnierz angielski jest przystojniejszy od niemieckiego. Zabijając czas, uciekają od myśli o śmierci. Niby dlaczego ich rodziny miałyby zostać poddane eksterminacji? Przecież oni wszyscy czują się Niemcami! Z niecodzienną sytuacją najlepiej radzi sobie Anna.

Rozumiem, że pomysł na spektakl wyszedł od pana wcześniej i nie jest on żadnym głosem w sprawie ustawy o IPN?

- Zaczęliśmy pracę nad spektaklem, zanim doszło do całego sporu. Nie chcemy zniżać się do żenującego poziomu dyskusji - na ważne skądinąd tematy - nie ma więc w naszej inscenizacji żadnych bezpośrednich przełożeń na to, co dzieje się za oknem. Widzi pani, teatr powinien pamiętać o tym, co jest mądre, dobre i piękne, pamiętać, że jego celem jest służyć prawdzie, nie może więc mieszać się w polityczne rozgrywki. Chcemy mówić o tym, co naprawdę jest ważne: o miłości, nienawiści, strachu, odwadze, pamięci, dojrzewaniu, o ludzkich emocjach, życiu i śmierci.

Premiera w SOBOTĘ 17 marca o godz. 18. Kolejne spektakle 18, 20 i 28 marca. Bilety: 35 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji