Artykuły

Hanna Zientara-Mokrowiecka: Ważne, że mam co grać

Warszawianka. Zaczynała od Ogniska Machulskich. Studiowała we Wrocławiu. Po dyplomie były sceny w Wałbrzychu i Grudziądzu. Najdłużej związana z Teatrem Szaniawskiego w Płocku, gdzie niebawem obchodzić będzie jubileusz 30-lecia pracy artystycznej.

Przez wiele lat widownia utożsamiała aktorkę z rolą Ani na Zielonym Wzgórzu. Co jakiś czas gra jeszcze Pinokia. Teraz zobaczymy Zientarę w dużej roli w spektaklu "Myszy Natalii Mooshaber" Ladislawa Fuchsa, którą teatr uczci doroczne święto łudzi sceny. Hanna Zientara-Mokrowiecka jest laureatką dwóch Srebrnych Masek. Pierwsze wyróżnienie otrzymała za Puka w "Śnie nocy letniej".

W Płocku znalazła się za namową dyrektora Grochoczyńskiego i od razu weszła w ciekawy repertuar. Zastępstwo za koleżankę, która grała w "Szklanej menażerii", zwróciło uwagę na filigranową aktorkę. Oszczędnymi środkami wykreowała postać nieszczęśliwej Laury i takie role otrzymywała w kolejnych sezonach. Nawet jeśli w "Wizycie starszej pani" wychodziła z krzakiem niezamierzenie rozśmieszając widownię tekstem "ja gęstwina przemienna", nie grymasiła. Za chwilę przyszła ulubiona, niedoceniona jak twierdzi, Emilka z "Naszego miasta", wreszcie wspaniały roztańczony cudak, Szekspirowski Puk, za którego dostała same dobre recenzje i nagrodę.

Odnajdywała się w rolach "innych", kalekich, ułomnych. Była Opalą w "Każdy kocha Opalę", Anitą w "Antygonie w Nowym Jorku", znakomicie mówiła wiersze Broniewskiego i Szymborskiej.

- Nie ma takich ról, których bym nie chciała. Ważne, że mam co grać i jestem obsadzana. Co mi dają, to biorę - twierdzi. W realizacji Jacka Andruckiego z 2001 roku zagrała Lady Makbet. W "Weselu" - Rachelę. W "Pierwszej młodości" jako Renee, wraz z Grażyną Zielińską, wyrusza na podbój świata.

Zawsze chciała uprawiać ten zawód, a utwierdzili jej zapał Halina i Jan Machulscy w Ognisku przy Teatrze Ochota. - To była prawdziwa szkoła. Dała mi solidne podstawy, które potem procentowały - podkreśla aktorka.

Od rudowłosej Ani, która uczyniła z niej ulubienicę młodej widowni, długo nie mogła się odkleić. Wciąż jest jej bliska, choć teraz gra już panią Linde. W opowieści o Kopciuszku wciela się w Macochę. Najlepiej czuje się na scenie kameralnej, w bliskim kontakcie z publicznością. Lubi dwuosobowe sztuki, ale też chętnie zmierzyłaby się z monodramem.

Drugą Srebrną Maskę - honorowe wyróżnienie Płockiego Towarzystwa Przyjaciół Teatru - przyniósł aktorce teatralny duet. Z Katarzyną Anzorge zagrała w "Wydmuszce" Marcina Szczygielskiego w reż. Zbigniewa Lesienia. Wcześniej były: "Za rok o tej samej porze" z Jackiem Mąką, i "Proszę, zrób mi dziecko" w polskim tłumaczeniu tekstu Mirko Stiebera z Karolem Suszką i w jego reżyserii.

Kiedyś marzyła o Abigeil w "Czarownicach z Salem". Lata minęły. To już nie dla niej. - Teraz mogłabym zagrać Elizabeth Proctor - mówi.

Hanna Zientara-Mokrowiecka znana jest ze swojej miłości do zwierząt. W jej domu od lat znajdują schronienie porzucone psy albo koty. Każdy pies jest utalentowany i statystuje na scenie. Najsławniejszy - Kłopot - nawet podawał gazetę. Nart jednak nie lubił, w przeciwieństwie do właścicielki, która uwielbia szusować po gorczańskich stokach. Skończyła nawet kurs paralotniarski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji