Artykuły

Agnieszka Makówka: Gdybym nie poszła na śpiew zostałabym inżynierem

"Tramwaj zwany pożądaniem" to premiera, którą zobaczymy już w kwietniu w łódzkiej operze. Wystąpi w niej Agnieszka Makówka, solistka Teatru Wielkiego.

Śpiewanie oczywiście jest ważne, ale kluczowa dla mnie jest rola matki, więc Dzień Kobiet będę obchodzić ze swoją 15-letnią córką. Na pewno gdzieś się wybierzemy, na coś dla mnie zakazanego, czyli coś słodkiego.

Niedługo będę śpiewała z chórem mojej córki. Też ma talent, pięknie śpiewa.

Ja pewnie gdybym nie poszła na śpiew, zdawałabym na politechnikę i zostałabym inżynierem budownictwa. Rodzinne - moi rodzice są matematykami. Chociaż mama ma zdolności muzyczne i od tego się zaczęło. Chodziłyśmy sobie po górach i śpiewałyśmy na głosy. I tak śpiewam od 14. roku życia.

W Teatrze Wielkim jestem solistką od 1998 roku.

Są różne okresy w pracy śpiewaka. Zdarzają się lata, że nie bierzemy udziału w nowych projektach, tylko śpiewamy to, co już znamy. Wtedy mam więcej wolnego czasu, więcej możliwości pracy nad swoim warsztatem - dobry śpiewak cały czas pracuje nad głosem.

Gdy jesteśmy etatowymi solistami w teatrze, to pewien tryb mamy jednak narzucony. Przed premierą dostaję nuty do domu i je po prostu oglądam, czytam, oswajam się z nimi. Potem są lekcje z korepetytorem - tak jak teraz, dwie godzinny dziennie ćwiczę do "Tramwaju zwanego pożądaniem". W kwietniu mamy premierę, więc za chwilę wejdziemy na próby z reżyserem, dyrygentem.

Bardzo lubię ten czas przed premierą. Im jestem bardziej zmęczona, tym jestem bardziej zadowolona.

Cały czas uczę się czegoś nowego, poznaję nowe osoby, to jest fascynujące. Jeśli kocha się to, co się robi, to ma się mnóstwo energii.

Muszę tylko mocno uważać, żeby się nie przećwiczyć. Będąc jeszcze na studiach, nie mogłam przez to śpiewać przez osiem miesięcy. Strasznie dziwne uczucie, robi się wszystko jak trzeba, a głos się nie wydobywa.

Od tej pory utraty głosu boję się najbardziej. I przeziębienia, to zmora każdego śpiewaka. Raz zdarzyło mi się nie wystąpić w premierze z powodu choroby. Fantastyczne próby do "Zamku Sinobrodego", trzy miesiące intensywnej pracy i w finalnym momencie nie można wyjść na scenę - zapalenie oskrzeli. Traumatyczne przeżycie. Spektakl był grany cztery razy, a ja przez trzy wieczory byłam chora, wystąpiłam dopiero ostatniego dnia.

Dopóki próby się jeszcze nie zaczęły, mogę pojeździć na inne spektakle jako widz. Uwielbiam klasykę francuską, często jeżdżę do Warszawy na przedstawienia.

Pasjonuje mnie też sztuka wizualna. Potrafię zjeździć całą Polskę, żeby zobaczyć jakąś wystawę. Ostatnio pojechałyśmy z córką do Krakowa na nową wystawę Wyspiańskiego. Było super. To był czas dla nas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji