Artykuły

"Ach, koniec Ukrainie!"...

Horror i groteska - to styl "Snu srebrnego Salomei" {#au#126}Słowackiego{/#}. Horror - bo w tym utworze chłopi i szlachta nie tylko wzajemnie się wyrzynają, ale i ze szczegółami opowiada się o męczarniach, o profanacjach zwłok i dziwnie, proroczo, bohaterowie o tym śnią... A obok wciąż wątek romansowy: romansem przecież Słowacki nazwał ten najbar­dziej krwią ociekający dramat. W tekście literackim "Snu" perypetie romansowe i błyskotliwie znakomite kreacje bohaterek, Salomei i Księ­żniczki, chwilami pozwalają cieszyć się po prostu świetnym mistrzos­twem kunsztu poety i zapomnieć o strasznych głębiach historii. Toczy się na Ukrainie ciąg krzywd i zemsty - tragizm jest jednak w tekście jakby "chwilowy", niedopełniony. Nie tylko dzięki groteskowemu zakoń­czeniu z weselnym happy endem dwóch par na tle okrwawionych postaci i płonącego na palu Tymenki. Mocniej jeszcze ujmuje go w nawias mistyczna atmosfera, promieniująca z nocnych pejzaży, i w proroctwach, snach, widzeniach wciąż rozpinająca się nad dramatem. Dzieje - głosił wówczas Słowacki - postępują przez krew i ofiarę, męczarnie ciała hartują ducha, zbliżają go ku doskonałości. A więc objawiony w koliszczyznie dramatyzm jednostkowego losu z punktu widzenia perspektywy historii nie jest sprawą najistotniejszą. Ludzie odegrają swoje role w teatrze świata (ileż razy o tym, że wszystko to teatr, mówi się w dramacie!), przyjdą po nich następni. Mniejsza zatem o nieszczęścia bohaterów, w "Śnie srebrnym" tragizm przenika z innego planu. Pośród zmagań i zbrodni zanikają wartości po stokroć ważniej­sze niż czyjekolwiek jednostkowe życie: ginie Ukraina. "Ukrainy nie będzie!" - mówi Pafnucy.

Widmo ginącej Ukrainy krąży nad dramatem. Jak w "Księdzu Marku" szło o Polskę, tak w "Śnie srebrnym" wokół Ukrainy wszystko się kłębi. Inscenizacja Jerzego Jarockiego od pierwszego odsłonięcia kurtyny narzuca wrażenie powrotu do rozmów o naszych odwiecznych pol­skich sprawach. Dominuje nad całością tragizm spojenia Polski i Ukra­iny, konfederacji barskiej i koliszczyzny. Prezentację "Snu" poprzedza monolog Księdza Marka - zaczerpnięty z dramatu "Ksiądz Marek". Wtręt z innego dzieła? Tak, ale w tekście "Snu srebrnego" ma pełne oparcie: Gruszczyński opowiada o swej opieszałości, przez którą nie podą­żył ku obronie Baru i nie stanął u boku Księdza. W miejsce fragmentu monologu Jerzy Jarocki wprowadził korespondujący z nim moment z sąsiedniego dramatu poety. Wiąże to dodatkowo sprawy chłopskiej rewolty i konfederacji.

Spektakl Jarockiego jest wierny wobec idei i wobec tekstu dramatu - a zarazem całość została tak skonstruowana, tak rozłożone są akcen­ty, że nad wszystkim zdecydowanie dominuje jednolita koncepcja reżyserska. Eksponuje ona nie groteskowość - lecz, mimo że wszys­tkie wątki ze "Snu srebrnego" się rozwijają, krwawy dramatyzm ślepego losu, przypadku, konwulsje konania Ukrainy. Przesłanie ideowe spektaklu szczególnie mocno uwydatnia oprawa scenograficzna. Dwukrotnie akcja zostaje umieszczona przed świąty­niami; i są to momenty, najsilniej kształtujące nastrój widowiska. Mrok, światło skupione na świętym obrazie, modlitewne śpiewy. Drugą część otwiera malowniczy widok prawosławnej gromady przed cerkwią, z egzotycznym dziś obrzędem święcenia noży. W dramacie nie ma takich scen, takich dekoracji. Ale mogłyby być: gdyż didaskalia wspominają o modlitwach i o pieśniach, mówi się w tek­ście głównym o święceniu noży, a jedna z odsłon dzieje się przed chatą popa, więc i obok cerkwi zapewne.

W pejzażach Słowackiego było inaczej: dominuje nocne rozgwieżdżo­ne niebo, scena jest rozświetlana błyskawicami burzy lub ogniskiem, jest na niej sentymentalna altana; nastrojowość odpowiada (czasem ironicznie) uczuciom kochanków lub mrocznym spiskowaniom. W wi­dowisku Jarockiego sentymentalność została zastąpiona przez świą­tynie i sceny modlitw; w historię polsko-ukraińskich waśni został wpro­wadzony Bóg.

Następuje w konsekwencji sakralizacja, uwznioślenie, dalej i monu­mentalizacja obrazu. Jarocki uzyskuje te efekty przez eksponowanie i wydłużanie w czasie momentów, w których uwaga skupia się nie na dialogu, lecz na pozasłownych elementach widowiska. Nie tylko w sce­nach umieszczonych przed kaplicami; mimika i dramatyczna momen­tami gestykulacja aktorów przeniknięta jest patosem. Zarówno sposób wygłaszania monologów, jak wymowne zastyganie postaci w bezru­chu, padanie na kolana, dramatyczne wyciąganie rąk ku górze, ku niebiosom.

Przy tej koncepcji inscenizacyjnej nie może pojawić się na scenie tak znacząca w tekście pisanym nuta groteski. Znika z kreacji Księżniczki (niejasne, dlaczego w programie spektaklu Księżniczka została okreś­lona jako "kozaczka na opiece u Regimentarza". Toż "kozaczka" oznaczało chłopską dziewczynę, przysposobioną do dworskich po­sług; a Księżniczka pochodzi z kniaziów, ze słynnych Wiśniowieckich!) i przede wszystkim z zakończenia, które z kpiny z historii, zamykają­cej "romans dramatyczny", przekształca się w ponury i groźny pół­taniec w nieskładnym rytmie poloneza z wydobytymi z pochew szabla­mi. Regimentarz nie daje już rady go wodzić. Taki jest finał widowiska. Spośród idei, splątanych w dramacie, wyeksponowano wątek krwawe­go współistnienia Polski i Ukrainy. W dramacie pada akcent na to, że "ginie Ukraina", zdławiona przez szlachtę, przez "sztandar szlachecki", który rozwinie się na kurhanach. Pada akcent na to, że postęp historii dokonuje się kosztem nie tylko cierpień i przelewu krwi, lecz zguby wartości istotniejszych, duchowych: ginie uosobiona w ludzie tamtej­sza dawność, mityczna Ukraina. Po zdławieniu swobody ukraińskiego ludu - już jej nie będzie.

W spektaklu przedstawionym przez Stary Teatr nad mistycznym pla­nem historii góruje realnie rozgrywający się społeczny konflikt między ukraińskim ludem a polską szlachtą. Tkwi on w dramacie Słowackiego, lecz dopiero przez tę inscenizację w pełni zostało wydobyte to, do czego krwawe karty dopisała późniejsza historia obu narodów. Słowacki zrównał racje moralne obu stron (jeśli w ogóle można w tej atmosferze zemsty i rzezi mówić o racjach moralnych), nobilitując chłopski zryw ku wolności. W teatrze nobilitacja kozactwa stała się jeszcze bardziej widoczna dzięki oprawie scenicznej i grze. Tu i tam kaplice i modlitwy, tu i tam ta sama zagorzała nienawiść - ale i obycza­jowość właściwie jakby ta sama. Szlachty nie wyróżnia elegancja ubioru ani nawet zachowań. Charakterystyczna pod tym względem jest scena uczty u Regimentarza, podczas której zaproszeni panowie szlachta zamiast strojnych kontuszy ukazują rozchełstane koszule, spod których przeglądają ich nagie torsy.

Zaciera się granica między panami i rzezuniami. Toteż jak równi niemal partnerzy dialogu występują w scenie sądu Regimentarz i Tymenko. Na scenie wyżsi nawet duchem wydają się Ukraińcy - bo godność ich zachowań została uwznioślona widmem nadchodzącej męczeńskiej śmierci. I także dziwną słabością Regimentarza (najsłabszym punktem spektaklu wydaje się scena z trupem Gruszczyńskiego; Regimentarz zatraca w niej swą okrutną, twardą dumę - która w tekście literackim czyni zeń bezwzględnego obrońcę interesów Rzeczypospolitej). Uwi­dacznia się nierozwiązalny charakter konfliktów, niemożność dalszego istnienia Ukrainy takiej, jaka była pod koniec szlacheckiej Rzeczypos­politej.

Preparacja tekstu i tu zręcznie podnosi realny wymiar konfliktu, uwy­datnia bezwzględną zaborczość szlachty. Zmieniona zostaje czasem kolejność wersów lub monolog zostaje ucięty w takim miejscu, by wyeksponować jako pointę to, co z punktu widzenia realizacji scenicz­nej powinno padać najdobitniej.

Jerzy Jarocki dał w tym spektaklu świetny przykład nowego odczytania klasyki polskiego dramatu. I to biorąc na warsztat dramat bodaj najtrud­niejszy do teatralnego wystawienia.

Na czym polega wierność wobec tekstu? Jak wydobyć i ukazać te walory, które mogą liczyć na autentyczny oddźwięk u współczesnego widza? W inscenizacji Starego Teatru z Krakowa, aktualność proble­matyki społeczno-moralnej ujawniła się z dużą ostrością. Wyłonił się obraz tragiczny i krwawy, zapowiadający jakby przyszłe wydarzenia historii stosunków polsko-ukraińskich z końca zarówno pierwszej, jak drugiej wojny światowej. Przede wszystkim jednak Jarocki z finezją i maestrią pokazał, jak można dochować wierności tekstowi poety, a jednocześnie wpisać weń własne koncepcje intelektualne - nie tylko inscenizacyjne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji