Artykuły

Karolina Sawka: Z aktorstwa czerpię radość

- Gdybym jako dziecko poszła w aktorstwo, mogłabym potem czuć, że nie była to w pełni samodzielna decyzja. Nie wiem, jaką satysfakcję czerpałabym z zawodu. Teraz przynajmniej wiem, że kursując po Polsce z walizką u nogi, robię to z własnego wyboru - mówi Karolina Sawka.

Mała szczecinianka, córka Ewy i Henryka Sawków, była dziecięcą gwiazdą hitu "W pustyni i w puszczy", ekranizacji powieści Henryka Sienkiewicza z 1991 roku.

Dziś ma 27 lat. Za sobą studia w PWSFTviT w Łodzi i pierwsze role w teatrach. Od soboty będzie można ją oglądać na dużej scenie Teatru Współczesnego w Szczecinie, w nowym spektaklu "Pijani" Iwana Wyrypajewa w reż. Norberta Rakowskiego.

Rozmowa z Karoliną Sawką

EWA PODGAJNA: Jaką gra pani rolę w "Pijanych"?

KAROLINA SAWKA: - To sztuka, która składa się z epizodów. Widzimy wyrywki z życia postaci, każda z nich pojawia się na scenie dwukrotnie, w różnych konfiguracjach, dochodzi do przełomów w ich życiu.

Wszyscy są w stanie upojenia alkoholowego, ale przez ten stan innej świadomości doznają oświecenia, po raz pierwszy zaczynają myśleć trzeźwo. I paradoksalnie to w stanie pijaństwa dotyka ich głos Boga.

Moją postacią jest młoda dziewczyna, Rosa, która znajduje się na wieczorze kawalerskim przyszłego pana młodego, zamówiona tam w roli prostytutki. Jest osobą głęboko wierzącą i w tym brudnym świecie szuka oczyszczenia.

Jak pani trafiła do obsady?

- Pani dyrektor Ania Augustynowicz była w jury Festiwalu Szkół Teatralnych, gdzie widziała mnie w spektaklu dyplomowym "Lovecraft" w reżyserii Łukasza Kosa. Pani Ania Augustynowicz pomagała Norbertowi Rakowskiemu komponować obsadę do sztuki "Pijani". Tak wróciłam do swojego Szczecina.

Dla mnie to powrót do korzeni, do teatru, na którym się wychowywałam, w którym siedziałam na widowni. Powrót do niego, poznawanie go od strony sceny, to niesamowite doświadczenie. Zespół, który przez lata podziwiałam jako odbiorca sztuk, jest niezwykle otwarty i życzliwy. Nie mogłam sobie tego lepiej wymarzyć. Gram scenę z Arkiem Buszką, od zawsze przeze mnie podziwianym. A teraz mam okazję grać u jego boku. To jest wspaniałe. Otrzymuję od niego dużo wsparcia i pomocy.

Pani wychowywała się w artystycznym domu, a jednak najpierw poszła na inne studia.

- To były stosowane nauki społeczne na Uniwersytecie Warszawskim. Postanowiłam zrobić licencjat. Kończąc studia, zapytałam siebie, co dalej? "Próbuję na szkołę aktorską". Udało mi się dostać do Łodzi.

Czy szkoła aktorska spełniała oczekiwania?

- Szkoła uczy odwagi wejścia w zawód, pozbycia się pierwszej niepewności. Nauczyła mnie przede wszystkim podstawy warsztatu, głosu, emocjonalnego otwarcia, które sprawia, że jestem gotowa do podejmowania wyzwań na scenie.

Dlaczego zawód aktora? Tato satyryk rysownik, mama też wyraża się w plastyce. Nie rysowała pani?

- Chodziłam na lekcje rysunku do pana Jarosława Eysymonta i wspominam to świetnie. Ale zawód aktora to jest niesamowita praca. Czerpię z niej radość.

Idąc do szkoły filmowej, byłam przekonana, że będę szukać swojego miejsca w filmie, przed kamerą. A potem na czwartym roku zrobiliśmy "Wywiad". To dwuosobowy spektakl w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego, mojego profesora z Filmówki, który jest teraz dyrektorem Teatru im. S. Jaracza w Łodzi. Doszło do premiery, weszli ludzie i zrozumiałam, na czym polega magia teatru. Że to kreuje się na oczach widza i zaczyna żyć. Adrenalina jak w sportach ekstremalnych. Chce się to powtarzać, chce się tego doświadczać.

Kto jest dziś dla pani wielkim aktorem?

- Nie mam idola, z którym marzę zagrać. Od każdego człowieka, z którym pracuję, uczę się czegoś nowego, poszukiwania prawdy w tej relacji na scenie.

Miała pani osiem lat i marzyła, by zagrać z Cezarym Pazura...

- Kochałam "13 posterunek" (śmiech). Moje czasy dorastania to Britney Spears, rozwój popkultury. Z koleżankami przygotowywałyśmy układy do jej piosenek, brałyśmy mikrofon i na długiej przerwie tańczyłyśmy je dla całej szkoły.

Jak pani wspomina dziś film "W pustyni i w puszczy"?

- Pół roku w Afryce to było magiczne. Dopiero jak byłam starsza, uświadomiłam sobie, co to był za projekt, na jaką skalę, z czym się to wiąże.

W szkole traktowali panią jak gwiazdę?

- Miałam małą klasę, 15 osób, i bardzo dobre kontakty z rówieśnikami. Nie było zawiści. Dalej utrzymujemy kontakt. Raz w roku widzimy się, gdy przyjeżdżamy na święta do rodziców, i wtedy czujemy się ze sobą, jakby zatrzymał się czas.

Po roli Nel rodzice postanowili, że ma się pani skupić na nauce, a nie kontynuować karierę gwiazdy dziecięcej.

- Gdybym jako dziecko poszła w aktorstwo, mogłabym potem czuć, że nie była to w pełni samodzielna decyzja. Nie wiem, jaką satysfakcję czerpałabym z zawodu. Teraz przynajmniej wiem, że kursując po Polsce z walizką u nogi, robię to z własnego wyboru.

Ludzie panią jeszcze rozpoznają? Ma pani kłopoty z paparazzi?

- Raczej nie. Udzielam się teatralnie. Nie dotyczą mnie zjawiska świata blichtru.

A te nagłówki "Karolina Sawka pokazała się nago"?

- W spektaklu "Jabłko" w reż. Artura Barcisia w Teatrze Żelaznym w Katowicach jest jedna scena, gdy siedzę bez stanika, tyłem do widowni. To ta "rozbierana scena". Plus z tego taki, że takie nagłówki reklamują przedstawienie. Jednak jeśli ktoś przyjdzie z nadzieją na nagość, to się rozczaruje (śmiech).

Reżyserzy chcą panią rozebrać?

- Nie miałam takiego dylematu, wszystko zależy od roli.

Uroda ułatwia pracę aktorce?

- Zależy od zadania, czasami potrzebna jest dziewczyna bardziej atrakcyjna, czasami mniej. Na Festiwalu "Młodzi i Film" w Koszalinie zauważyłam jednak tendencję młodych twórców do pokazania bohatera, z którym łatwiej jest się utożsamić - nie za bardzo charakterystyczny, niewyróżniąjący się, taka dziewczyna z sąsiedztwa.

W "Wywiadzie" gram bardzo współczesną rolę - dziewczynę drapieżną, silną, która zrobiła karierę wśród młodego pokolenia, występując w serialach i filmach klasy C. Kiedy z przyjacielem siedziałam po próbach i zaczęłam mu o czymś opowiadać zaaferowana, usłyszałam od niego: "Nie znałem cię z tej strony". Po tych próbach znalazłam siłę swojego głosu. To niesamowite, jak postać odkrywa przed tobą pokłady twojego temperamentu, z których istnienia nie zdawałeś sobie sprawy.

10 kwietnia w Jaraczu [Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi - red.] zaczynam próby do "Trzech sióstr" w reż Jacka Orłowskiego. To będzie spektakl klasyczny, najprawdopodobniej w kostiumach. Dla mnie to niesamowicie cenny rozstrzał. Fajnie jest mierzyć się z postaciami, które na pierwszy rzut oka są zupełnie inne od ciebie, szukać ich w sobie.

Powrót do Szczecina?

- Kursuję pomiędzy Łodzią, gdzie została mi jeszcze obrona pracy magisterskiej, Warszawą, Katowicami a Szczecinem. Tu jest moja oaza, gdzie regeneruję siły. Mieszkamy na Podbórzańskiej. Dziki ryją w ogrodzie (śmiech). Można wyjść na spacer do Puszczy Wkrzańskiej. Wypakowuję walizkę, znów pakuję i w trasę.

**

Prapremiera sztuki "Pijani" Iwana Wyrypajewa w reż. Norberta Rakowskiego w sobotę o godz. 19 w Teatrze Współczesnym. "Pijani" grani będą na Dużej Scenie codziennie (oprócz poniedziałku) do 2 marca o 19. Bilety kosztują 35-26 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji