Artykuły

Myj ręce

"Masara" w reż Stanisława Mojsiejewa w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Katarzyna Oczkowska na portalu E-splot.

W "Masarze" nowym spektaklu Starego Teatru w Krakowie pojawia się wątek "herpes simplex virus", potocznie: opryszczki. Choroba zakaźna, na którą do tej pory nie ma skutecznej szczepionki podstępnie atakuje osłabiony organizm, ob-jawiając się pod postacią obrzydliwych ropnych pęcherzyków. Co więcej, "herpes" w raz zaatakowanym organizmie zostaje na zawsze. Czeka w uśpieniu na odpowiedni moment. W ten sposób reżyser Stanisław Mojsiejew niezamie-rzenie stworzył komentarz do sytuacji w Starym.

Niezamierzenie, bo podczas prób, według relacji zespołu, kompletnie nie orien-tował się ani we współczesnej rzeczywistości społeczno-politycznej w Polsce, ani w tym co się dzieje w teatrze. I mimo obciachowości całego spektaklu, stał się on niczym innym jak właśnie rodzajem opryszczki na teoretycznie wygładzonym, prawilnym ciele teatru. A wydawałoby się, że motyw wojny rosyjsko-ukraińskiej, bezpośrednie odwołania do Putina, wątek katastrofy lotniczej, a przy tym wszystkim Szekspirowski i Dantejski sznyt, jakie wybrzmiewają w tekście Mariusa Ivaškevičiusa, mogłyby być dokładnie tym, czego oczekują funkcjona-riusze obecnego porządku.

W pewnym momencie Radosław Krzyżowski jako tytułowy Masara mówi do jednej z kobiet ze swojej świty, żeby myła ręce po tym jak dotyka ust z wykwi-tami opryszczki. Myła je po to, żeby nie przenieść choroby do "pizdy". To jeden z lżejszych momentów spektaklu, który w całości zbudowany jest z wrzasków, bluzgów i perwersyjnych zagrań. Kurwy, chuje, pizdy, suki są stale obecne. Jest też trochę gwałtów, zmuszanie do kazirodztwa, tortury, kilka okaleczonych trupów i sporo krwi. Pojawia się motyw ukrzyżowania i seksu, więc tylko czekać na odpowiednią reakcję. Wiemy przecież jak to z ukrzyżowaniami czy papieżami w polskim teatrze bywa. Nie żebym miało coś przeciwko umiejętnie dawkowanej perwersji. Bywa ona szalenie atrakcyjna. Tyle, że u Mojsiejewa staje się momentami perwersją dla czystej perwersji, nie wnoszącej nic innego poza przegiętą formą. W związku z tym wzbudza raczej politowanie, zamiast wytrącać ze schematów myślowych.

W każdym razie tekst, wypowiadany przez Krzyżowskiego, który w szalenie przecież trudnych warunkach jest w "Masarze" aktorem najwyższych lotów, można potraktować jako przestrogę dla nowego dyrektora teatru. Nie wiadomo czy Marek Mikos zdaje sobie do końca sprawę z tego szalejącego wirusa, który zafundował Staremu Mojsiejew. Bo przecież miała być taka piękna narodowa sce-na, taki zwrot ku dobrej zmianie, takie nowe otwarcie i całkiem inna narracja. A okazuje się, że spektakl ukraińskiego reżysera (który zresztą zgarnął horrendalne jak na polskie standardy wynagrodzenie w wysokości 30 tys. euro) jest karuzelą bynajmniej nie śmiechu ciężką do zatrzymania. Mojsiejew pokazał jak łatwo ze swoją momentami bełkotliwą wizją zaburzyć działania narzędzia legitymizacji narzuconego porządku.

Spektakl zaczyna się chciałoby się powiedzieć Hitchcockowskim trzęsieniem ziemi, a potem napięcie tylko rośnie. Owszem zaczyna się katastrofą lotniczą i przebiciem scenografii przez wlatujący na scenę fotel z manekinem (jest to widok bardzo smutny). Potem napięcie trochę siada, kiedy aktorzy rysują tło zestrzelenia samolotu malezyjskich linii lotniczych przez ukraińskich separatystów z 2014 roku. Nagle, zupełnie nieoczekiwanie, podskakuje adrenalina. W tym miejscu mogłabym zrobić spoiler, jednak zrobił to już sam teatr, który na swojej stronie internetowej wymieniając obsadę w "Masarze", podpisał Krzyżowskiego jako "zwolnionego z zespołu aktora w sali". Niemniej "przerwanie" spektaklu było na tyle autentyczne, że część widowni zaczęła wchodzić z aktorem w dyskusję, każąc mu na przykład opuścić salę. Monolog Krzyżowskiego, który jest też najlepszym momentem "Masary", wybrzmiewa szalenie aktualnie i naturalnie. Natomiast nie można już tego powiedzieć o również wypowiadanej z widowni kwestii Pauliny Puślednik ("aktorka w sali" czytamy na stronie Starego), będącej bardzo prostym i miałkim chwytem propagandowym. Słuchając o potworze z Mordoru, honorze czy świetle, któremu nie można pozwolić zgasnąć, albo patrząc na sytuację Jał-tańską czyli rozłożoną na scenie wielką mapę i podział świata według karcianej rozgrywki, robi się słabo.

Takiego dosłownego młotkowania jest więcej. To choćby estetyka telewizyjna albo odwołania do mediów społecznościowych, karmiących się "widokiem cudzego cierpienia". Przy tego rodzaju wyborze nie mogło zabraknąć oczywiście na scenie wideo i zapośredniczeń scenicznego obrazu przez kamery czy tablety. Tyle, że wykorzystane przez Mojsiejewa narzędzia przypominają jakiś wczesny najntis. Zresztą ze scenografią czy kostiumami nie jest lepiej. Ta pierwsza to czerwony stół i ogromna ściana niby żelazna kurtyna z dziwnym podświetlanym wzorem, przypominającym geometryczne zadania w testach na inteligencję. Z kolei kostiumy są pomieszaniem wojskowych uniformów, garsonek pań z urzędu czy wreszcie dziwnych inspiracji jakby z "Kill Billa". Nie zabrakło też efektów wyciągniętych rodem z Tarantino. Na przykład w pewnym momencie Paulina Puślednik podpina się do lin i z wrzaskiem znika w czeluściach sufitu. Wypada tylko podziwiać aktorów za zachowanie na scenie powagi.

"Masara" w drodze przez katastrofy, konflikty, wojny czy wreszcie jak chciał autor tekstu Piekło, pozostawia widzów z dość oczywistą konkluzją. Miało być pięknie, mieliśmy marzenia a wyszedł koszmar, usłyszymy na koniec. A do tego zobaczymy na telebimie napis "Masara", gdyby ktoś miał wątpliwości. Trudno oprzeć się wrażeniu, że intencją Mojsiejewa było zrobienie "Masary", po to tylko żeby zrobić "Masarę". A to, że wywołuje ona całą nadbudowę znaczeń to już in-na sprawa. Kontekst nadają tutaj teatr i widzowie oraz aktorzy. I jaki nie byłby to spektakl stanowią zespół. Umywać ręce będzie kto inny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji