Artykuły

Jacek Mąka: Aktor potrzebuje zmian, oddechu, nowego środowiska, inspiracji

Jacek Mąka, znany i ceniony aktor, od lat związany z płocką sceną, zawiesił swój etat w Teatrze Dramatycznym i stał się częścią ekipy Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. - Mój dom jest jednak w Płocku - zapewnia. - A w czasie świętej wojny w kieleckiej garderobie kibicuję piłkarzom ręcznym Wisły.

W Płocku wszyscy kojarzą jego długie rozwiane włosy i ciepły uśmiech. Na stronie kieleckiego teatru w zakładce "zespół" Mąka na fotografii wygląda nieco inaczej. Krótka fryzura, marsowa mina, świdrujący wzrok. Czy to stolica województwa świętokrzyskiego tak go zmieniła? Dlaczego wyjechał z Płocka? I co będzie robił w Kielcach?

Milena Orłowska: Nie przeszkadzamy? Może pan rozmawiać?

Jacek Mąka: Tak, właśnie wszedłem do domu...

Gdzie?!

- Ach tak, poprawiam się - do służbowego mieszkania. Mój dom jest w Płocku, a ściślej ujmując, mój dom jest tam, gdzie jest moja żona. Kiedy przyjeżdża do mnie, domem staje się to służbowe mieszkanie.

Znał pan Kielce wcześniej?

- Nie, bywałem tu tylko przejazdem. Bliżej zacząłem je poznawać za sprawą Michała Kotańskiego. Kilka lat temu reżyserował w Płocku sztukę "Być jak Kazimierz Deyna", zwrócił na mnie uwagę. I kiedy został dyrektorem kieleckiego teatru, najpierw zaproponował mi rolę gościnną w "Zachodnim wybrzeżu" w reżyserii Kuby Kowalskiego. A potem etat. Zgodziłem się. I tak znalazłem się w Kielcach. Finansowo w każdym razie wcale nie wyszedłem na tym lepiej, bo rujnuję się na dojazdy.

I jak pan te Kielce znajduje?

- Trudno porównywać, oceniać, czy są ładniejsze od Płocka. Do Płocka mam ogromny sentyment, tu mam mieszkanie na starówce, to uroczy zakątek. Kielce... nie można powiedzieć, że skradły me serce od pierwszego wejrzenia. Są większe. Mają dłuższy deptak, więcej zabytkowych kamienic. Zresztą Teatr im. Stefana Żeromskiego mieści się właśnie przy deptaku, w takiej starej kamienicy. Podobno ma być remontowana.

Ma pan czas na cokolwiek kieleckiego poza pracą i odpoczynkiem? Czy oferta kulturalna tego miasta porywa?

- Mają Kielecki Teatr Tańca, ale jeszcze w nim nie byłem. Widziałem kilka przedstawień mojego teatru, m.in. "Harper" w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego, spektakl nagradzany na festiwalach i bardzo poruszającą sztukę o pogromie kieleckim.

Na dobre zainstalował się pan w Kielcach...

- ...mniej więcej od stycznia. Wtedy przywiozłem do tego służbowego mieszkania trochę sprzętów kuchennych, niepotrzebnych w Płocku. Już wcześniej brałem udział przy pracy nad spektaklem - koprodukcją teatru kieleckiego i warszawskiego teatru IMKA, "Jądrem ciemności" na podstawie Conrada w reżyserii Moniki Strzępki. Wtedy krążyłem między Płockiem, Kielcami a Warszawą. Spektakl miał zresztą dwie premiery - kielecką i warszawską.

I jak wrażenia po premierach?

- Publiczność przyjęła tę sztukę bardzo dobrze, recenzje są różne. No cóż, dla mnie bardzo ważną sprawą była możliwość zaprezentowania się na warszawskiej scenie, na stołeczne przedstawienia przychodzą reżyserzy, dyrektorzy innych teatrów, to dla aktora ogromna szansa. Mam nadzieję, że to zaprocentuje. Podobno spektakl ma być także pokazywany na festiwalach. "Jądro ciemności" jest nieco inne w Warszawie i w Kielcach, wynika to przede wszystkim z różnicy w przestrzeni obu scen. W Warszawie scena jest otwarta, nowoczesna, taka kosmiczna, w Kielcach z kolei - pudełkowa. Żonie podobała się ta warszawska wersja.

A teraz co pan robi?

- 24 lutego mam w Kielcach premierę "Świętoszka" w reżyserii Ewy Rucińskiej. Gram Orgona.

To taki "Świętoszek" w płockim stylu? Elegancki i klasyczny, jak Bóg przykazał?

- Nie, on wcale nie jest jak Bóg przykazał. Tytułowy bohater jest o wiele bardziej bezczelny, we współczesnym sensie tego słowa. Postawę wierzącego wykorzystuje jako instrument i nawet specjalnie się z tym nie kryje. Skąd my to znamy, prawda... W każdym razie moja postać, Orgon, zdradzany mąż, od początku mu wierzy. Pod koniec sezonu wejdę w skład obsady "Jak wam się podoba" w reżyserii Mai Kleczewskiej. Podobno jest także szansa na jeszcze jedną koprodukcję, tym razem z warszawskim teatrem Syrena.

Te wspólne przedstawienia teatrów to zdaje się coś dobrego? Stwarza nowe możliwości? Może to pomysł także dla Płocka?

- Być może, choć z tego co wiem, to taki kielecki rys. Niewiele teatrów, nazwijmy to prowincjonalnych, decyduje się na coś takiego. Na scenie pojawia się mieszanka aktorów różnych scen, mieszają się doświadczenia, podejścia teatru prywatnego i repertuarowego. Daje to ciekawy efekt.

Dlaczego właściwie wyjechał pan z Płocka?

- Jak mówiłem, robiłem w Kielcach coraz więcej rzeczy i dłużej nie mogłem stać w takim rozkroku. Brać pieniądze w jednym teatrze i grać w innym to nieetyczne. Dyrektor Marek Mokrowiecki proponował mi rolę w przygotowywanych na marzec "Myszach Natalii Mooshaber", ale to nie była duża rzecz. Wcześniej, od dwóch, trzech lat, także grałem mniejsze role. Rozumiem to, inni też chcą grać. Ale skoro w Kielcach miałem i Strzępkę, i Kleczewską, i festiwale... Zapytałem dyrektora, co by zrobił na moim miejscu. Powiedział, że nie zastanawiałby się. Aktor potrzebuje zmian, oddechu, nowego środowiska, inspiracji. Wcześniej przecież też jeździłem, występowałem w teatrach we Francji. Tak mnie nosiło.

Czyli to nie jest tak, że płocki teatr pana rozczarował?

- Nie. Mam nadzieję, że wciąż będę w nim grał, choćby w bajkach, bardzo je lubię. Cenię płocki teatr, to scena dla ludzi, popularna, czytałem ostatnio, że ludzie zabijają się o bilety, idzie więcej spektakli. Są to także farsy, ale ja lubię farsy. W ostatniej, "Szalonych nożyczkach", gra mój syn, Łukasz, i robi to świetnie.

Stworzył przezabawną postać.

- No właśnie! Publiczność na koniec tego przedstawienia głosuje, kto zabił. I wie pani co? Łukasza nigdy nie wybrali. Tak go lubią.

Zapytam jeszcze o święta wojnę.

- Ach tak, oczywiście. Jestem świadom świętej wojny. Jakiś czas temu z kolegami w kieleckiej garderobie oglądaliśmy mecz. Kibicowałem Wiśle, na złość. Na szczęście do rękoczynów nie doszło, jesteśmy kibicami, nie kibolami.

***

Jacek Mąka

Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Z Teatrem Dramatycznym w Płocku jest związany od 1984 r. Współpracował z teatrami polskimi i zagranicznymi: Nowym w Łodzi, Polskim w Bydgoszczy, La Comedie de Saint Etienne, Théâtre de la Colline, Théâtre de la Tempete, Théâtre Ouvert, Théâtre Gérard Philipe a Saint-Denis, Théâtre National de Strasbourg we Francji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji