Zabawa w żonę i męża
Dramat Henrika Ibsena "Dom lalki (Nora)" powstał w 1879 roku, dziesięć lat po publikacji eseju Johna Stuarta Milla "Poddaństwo kobiet". Proces emancypacji kobiet trwał od pierwszej potowy dwudziestego wieku, lecz autor "Domu lalki", chociaż w swoim dramacie skoncentrował się na postaci kobiecej, nie chciał, aby tekst odczytywano przez pryzmat rodzącego się feminizmu.
Po ponad stu dwudziestu latach rozmaitych interpretacji scenicznych, dzieło Ibsena znów pojawia się na deskach teatru. Co ma do zaproponowania współczesnemu widzowi?
Okazuje się, że po tak długim czasie świat ibsenowski zmienił się tylko nieznacznie. Zarówno u Ibsena, jak i we współczesności można dostrzec miejsca wspólne. Agnieszka Olsten zdecydowała się na uwypuklenie kryzysu małżeństwa i niedojrzałości bohaterów. Stara się też podjąć dyskusję na temat miejsca kobiety i mężczyzny we współczesnym świecie. W przedstawieniu nie tylko Nora jest postacią próbującą na swój sposób odgrywać rolę żony. Nie do końca wiadomo, na czym ta rola ma polegać. Nie zajmuje się dziećmi, nie gotuje, nie sprząta. Jej zadaniem jest ładnie wyglądać, chodzić na zakupy i obnosić się z pieniędzmi. Helmer, mąż Nory, zakłada do pracy poważny garnitur dorosłego mężczyzny, a poza nią jest nie potrafiącym usiedzieć spokojnie chłopcem w bluzie z kapturem. Ich niedojrzałość ujawnia się w bezbronności, w braku świadomego budowania wspólnego życia. Udają małżeństwo, odgrywają pozory szczęścia, a w rzeczywistości nie łączy ich nic poza uwikłaniem w kłamstwo i pieniędzmi - substytutem miłości. Spektakl ma pewne niedociągnięcia. Światło jest zbyt statyczne, nie podąża za aktorem, co powoduje, że nie widać go na scenie. Poza tym odnosi się wrażenie, że w sztuce po części wykorzystano elementy, które na siłę próbowano uczynić symbolami. Ale scenografia zasługuje na uwagę.