Artykuły

Kazimierz Kutz: Moją przywarą w Katowicach była moja śląskość. I tego nie da się zmienić

Jadę do Katowic niczym emerytowany mleczarz. Teraz bywam wróżbitą i lokatorem kąta, do którego już prawie nie dochodzi słońce. W nocy marzną mi stopy i trapi mnie cukrzycowa senność. Wszystko dookoła jest jakoś mniej ważne i doniosłe, jakby nie moje - pisze Kazimierz Kutz w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Jest gorzej niż wszystkie przypuszczenia od 20 lat. Stoimy bezradni jak krowa na pustym pastwisku, której nie zapędzono do obory. Duda podpisał ustawę, która sprawi całkowity ubytek życzliwości dla Polski w całym demokratycznym świecie; ona wznieca stare konflikty z Żydami i będzie blokowała mówienie prawdy o zachowaniach Polaków podczas wojny i ograniczy wolność mówienia prawdy o udziale Polaków w Holocauście.

Jak żyć w takim kraju?

To wykreowane osamotnienie Polski, gwarantuje Kaczyńskiemu wygranie wyborów do parlamentu. Przebudzony antysemityzm będzie wyłaził z zakamarków pamięci powszechnej, wejdzie w obieg wirtualny, rozleje się jak trucizna i siać będzie spustoszenie. Kolejny rozbiór Polski zawiśnie w powietrzu. Jak żyć w takim kraju? Jak ma żyć młoda generacja w takim kraju?

Starsi obywatele czują w powietrzu zapach 1968 r., ostatniego wypędzenia Żydów z Polski. Wyjechało wtedy 130 tys. ludzi, wyłącznie inteligentów i umysłów większego formatu. W tym wielu zasłużonych filmowców, wielu wybitnych i moich przyjaciół. W tym mnie człowiek najbliższy - Kurt Weber, operator filmowy Cieszyna, wybitny pedagog. Na emigracji oddał swoje usługi Uniwersytetowi w Moguncji, długo miał zakaz odwiedzania Polski. Potem przyjeżdżał rokrocznie i odwiedzał przyjaciół.

Mizerota demokracji i ideologizacja życia

Wtedy, kiedy Polska otworzyła się na świat, wyjechało także wielu Ślązaków, ze swoimi pokiereszowanymi biografiami polsko-niemieckiego pogranicza. Teraz drzwi do Europy są otwarte dla wszystkich. I choć wszyscy oddychają powietrzem Europy, nagła erupcja starych zapachów znanych z PRL będzie zatruwać nasze życie i będzie zachętą do opuszczenia kraju. Już nie Wehrmacht, nie getto będą pilić ludzkie umysły, a mizerota demokracji i ideologizacja życia. Śledzę życie Katowic z lotu ptaka.

W tym roku grupy licealistów i nauczycieli organizowały spotkania pod hasłami nieopuszczania Katowic i zachwalały śląskie perspektywy rozwoju. To oznacza, że chęć opuszczenia kraju w kręgu maturzystów jest duża i zatroskani nauczyciele biją na alarm. Należy liczyć się z nową falą odlotu z Polski nie z przyczyn politycznych, a z powodu niezgody na naruszenia wolności, a także zatajania prawdy o udziale Polaków w Holocauście. Pękła długo neutralizowana bomba. Wprawdzie mamy 7 tys. drzewek tych, co ratowali Żydów, ale w końcu trzeba policzyć, ilu Polaków grabiło, sprzedawało i zabijało Żydów. Są tacy, którzy naukowo się tym zajmują, i oni dopuszczają, że może to być relacja nawet 1:100! Rząd Prawa i Sprawiedliwości wystawia się na taki strzał. Znów musi przejść przez Polskę fala antysemityzmu. Niech przejdzie jak najgłębiej i nareszcie oczyści stare bajoro.

Moje pożegnanie z Katowicami

Nie jest mi wesoło - a czas leci - i nadarza się okazja mojego miękkiego pożegnania się z Katowicami. Za rok już nie będzie mnie stać na taki wyjazd. Dlatego 17 lutego w kinoteatrze Rialto odbędzie się uroczysty pokaz dopiero co odnowionej wersji "Perły w koronie"! Jakość techniczna filmu jest zachwycająca, dlatego robi on większe znaczenie niż 48 lat temu. I urzeka jego piękno. Czas zmienił także jego przesłanie i urósł metafizyczny wymiar.

Po pokazie odbędzie się spotkanie towarzyskie z okazji moich 89. urodzin. Zjawią się przyjaciele i zleci się rodzina. Natomiast 18 lutego, czyli w niedzielę, o godz. 15 w tym samym miejscu zaplanowano otwarty pokaz "Perły w koronie". Na tym pokazie, przed seansem, zjawię się, by przywitać się z miłośnikami śląskiego kina. O tej samej godzinie w Teatrze Śląskim będzie przedstawienie "Piątej strony świata". Tam po spektaklu zjawię się, aby pogadać i pożegnać się z widzami.

Już mnie ciągnie w moje strony. Zawsze kiedy się do nich odnoszę, ogarnia mnie fala ciepła, ale natychmiast niszczona jest zimnym prysznicem złych doświadczeń. Miejscowa elita polityczna i rządząca zawsze widziała we mnie wroga i nie podejmowała moich pomysłów na rozwój kultury wyższej na Śląsku. A one przy moich znajomościach w Warszawie były całkiem realne. Mogło być o wiele lepiej. Moją przywarą w Katowicach była moja śląskość. I tego nie da się zmienić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji