Artykuły

Być jak Fred Astaire

- Step zawsze łatwo mi przychodził. Wolę styl astaire'owski, bardziej rewiowy i roztańczony, niż tzw. czarny, oparty na rytmach synkopowanych - mówi JACEK WESTER, solista Teatru Muzycznego w Gdyni i nauczyciel stepu.

Oto przed Państwem jedyny na Wybrzeżu nauczyciel stepu, aktor, tancerz i choreograf - Jacek Wester [na zdjęciu]!

Jeśli chodzi o step, jest kompletnym wariatem. Nogi ciągle mu pukają - mówi Renata Gosławska, jeszcze rok temu studentka, a dziś koleżanka z teatru. - Ułożył choreografię, która pasuje do każdej muzyki. Nazwaliśmy ją "Matka". Przez "Matkę" przechodzą wszyscy jego studenci, więc silą rzeczy znają cały zespół. Któregoś razu, gdy wszyscy byliśmy na scenie, ktoś krzyknął "Matka!!!". Kilkadziesiąt osób w jednym rzędzie zaczęło stepować.

- Trudno przecenić jego rolę w teatrze - uważa Maciej Korwin, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni. - Nie tylko gra, śpiewa i tańczy, jest jeszcze asystentem reżysera, czasem opracowuje choreografię. Ostatnio objawił nowy talent: translatorski. Tłumaczy teksty piosenek z włoskiego i angielskiego. - Prawdziwy musicalowiec - mówi o nim aktor Andrzej Śledź, który z Westerem od lat dzieli garderobę. - Idealnie odpowiada na zapotrzebowanie tego teatru: sprawny tanecznie, z umiejętnościami wokalnymi, dobry aktorsko. A do tego jeszcze step!

Step by step

Trudnej sztuki stepowania w Polsce uczy tylko kilka osób. Wśród nich Janusz Józefowicz z warszawskiego teatru Buffo, Czeszka Jirzina Nowakowska i Jacek Wester, solista Teatru Muzycznego w Gdyni, który od 15 lat prowadzi zajęcia ze stepu w działającym przy teatrze Studium Wokalno-Aktorskim, uczy też studentów krakowskiej szkoły teatralnej. Jest członkiem elitarnego stowarzyszenia Fred Astaire Performing Art Association, skupiającego nauczycieli stepu z całego świata.

Pewnie nigdy nie nauczyłby się tańczyć jak Fred Astaire, gdyby nie Danuta Dunin-Wąsowicz (jego pierwsza nauczycielka stepu) i krótki kontakt zawodowy z Teatrem Rozrywki w Chorzowie, dokąd trafił po ukończeniu gdyńskiego studium.

- Tam poznałem Franka Towena, czeskiego mistrza stepu, który nauczył tej sztuki Helenę Vondrackovą, Jirzi Korna. I mnie - wspomina.

Towen mawiał do swoich uczniów: - Stepowanie to taniec, który słychać. Taniec Jacka Westera słychać aż nadto. Kiedy w małej sali na drewnianej podłodze stepuje z nim piętnastu studentów, huk roznosi się po całym gmachu.

Wester: - Step zawsze łatwo mi przychodził. Kiedy uczyłem się w naszym studium już na pierwszym roku pani Dunin dala mi solowy numer - wspomina. - Wolę styl astaire'owski, bardziej rewiowy i roztańczony niż tzw. czarny, oparty na rytmach synkopowanych. To taka perkusja w nogach.

Goslawska: - Jacek tańczy jak nikt. Zachował klasyczny, broadwayowski styl, typowo musicalowy

Śledź: - Ja w nogach też mam trochę stepu. Tylko, że ja odtwarzam układy, a Jacek je tworzy.

Windą w górę

Spotykamy się za kulisami. Jacek Wester prowadzi mnie do windy. - Kiedyś mówiło się, że im lepszy aktor, tym garderoba bliżej sceny. A ja mam swoją na piętrze - śmieje się. Potem wyjaśnia, że odkąd teatr gości coraz więcej spektakli impresaryjnych, aktorzy z najdłuższym stażem dostali pokoje na górze, bo te na dole często zajmują przyjezdni. W garderobie, którą zajmuje razem z Andrzejem Śledziem, pod oknem stoją stare radia. Jedno na drugim. - Stare radio lampowe ma zupełnie inny dźwięk. Nawet jak człowiek przy nim zaśnie, rano głowa nie boli.

Jacek Wester zbiera nie tylko radioodbiorniki. Także zegary (ścienne, kieszonkowe, ręczne - byle z nakręcanym mechanizmem) i wieczne pióra. Myli się ten, kto sądzi, że jest "tylko" aktorem i nauczycielem stepu. Skończył studia dziennikarskie i politologię, ma też uprawnienia... agenta ubezpieczeniowego i pośrednika w obrocie nieruchomościami. - Tak na wszelki wypadek - zastrzega.

Pijemy kawę w garderobie i kiedy pytam o strój tancerza stepu, wyciąga z szafki parę czarnych sznurowanych pantofli. Pokazuje podeszwy - na czubkach i obcasach luźno umocowane podwójne metalowe blaszki. - To "jingle", blacha uderza o blachę - wyjaśnia. - Specjalny odlew aluminium. Blaszki są luźno umocowane, żeby rezonowały - wyjaśnia. Ale to nie są jego ulubione buty (w sumie ma pięć par), choć zawsze zabiera je na gościnne występy. - Kiedy przyjeżdżam i zastaję na scenie wykładzinę, wtedy się sprawdzają, bo stukają nawet na dywanie.

Za chwilę wyjmuje swoje ulubione buty - zdarte tak, że prześwituje kilka warstw podeszwy.

Wester i jego studenci zaopatrują się w buty w Krakowie w specjalnym sklepie z obuwiem scenicznym. - Kosztują pięćset złotych, nie wszystkich na nie stać. Niektórzy studenci pożyczają buty od kolegi.

Więcej stepu!

Kiedy rozmawiamy w garderobie, w teatrze panuje kompletna cisza. Ale to cisza przed burzą - w sobotę w Muzycznym premiera musicalu "Footloose -wrzuć luz", dużej inscenizacji z udziałem 70 aktorów (teraz pomiędzy jedną a drugą próbą wszyscy pobiegli do domów odpocząć). Wester zagra piosenkarza z podrzędnej knajpy, który co wieczór śpiewa te same kawałki. Tym razem nie zobaczymy, jak stepuje. - Ostatnio mało jest okazji do stepu - narzeka. Kiedyś tańczył "Deszczową piosenkę", miał swój numer w "Me and my girl", w "Scrooge'u" jako Tom Jenkins stepował... na trumnie. Gdyby teraz ktoś chciał zobaczyć go w akcji, powinien wybrać się na kameralny spektakl "Muzyka Gershwin" na Malej Scenie (gdzie ułożył choreografię i daje popis stepu, a razem z nim tańczą jego niedawni studenci: Karolina Trębacz, Anna Gigiel i Aleksy Perski), albo na bajkę "Pinokio", gdzie wciela się w postać roztańczonego dyrektora cyrku. A przede wszystkim na wodewilową farsę "Klatka wariatek", w której gra główną rolę - transwestyty Zazy, gwiazdy kabaretu "La Cage aux Folles", której żywiołem są błyszczące toalety, pióra i ostry makijaż. Ale pod tą powloką kryje się wrażliwy człowiek o dobrym sercu, który przez lata wychowywał syna swojego partnera (owoc przygody sprzed lat).

Okazji do oglądania stepującego Westera jest ostatnio niewiele. - Faktycznie, mamy kłopot z zapotrzebowaniem na step, bo nie wszędzie można go wpleść - przyznaje Andrzej Śledź.

- Dla Jacka zawodowym spełnieniem byłby musical taki jak "Forty Second Street" z armią stepujących tancerzy na scenie. Ale na to przynajmniej na razie się nie zanosi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji