Drzewo
Symbol: drzewo rozrośnięte, stare.
Życie wrośnięte w glebę, czerpiące soki z tego, co w niej.
Życie człowieka na drzewie, człowieka nie chcącego z niego zejść, to może być symbol trzymania się pazurami własnych korzeni, gleby, tradycji.
U Wiesława Myśliwskiego na drzewie siedzi chłop, stary Duda. Siedzi, bo w ten sposób chce zaprotestować przeciwko temu co dzieje się i jego wsią, niżej, pod drzewem. A tam m.in. inżynier z miasta zamierza ściąć drzewo, bo stoi na drodze projektom industrialnym. A tam - córka, zięć, sąsiedzi, milicjant znajomy i znajomy stary partyzant. A tam znajomi umarli, a jakże, też sobie chodzą pomiędzy żywymi, rozmawiają z nimi, też są tutaj, jak drzewo, jak wiatr, jak ludzie.
Wszystko co jest - było, wszystko co będzie - będzie z tego co jest, ergo, z tego, co było.
Stara myśl, stara maksyma, esencja filozofii chłopa.
I do tego to drzewo - symbol życia, wiecznej zieloności, odradzania się. Czego jeszcze? Jakie jeszcze są mitologiczne znaczenia drzewa, poszukajmy.
No właśnie - drzewo wiadomości dobrego i złego, drzewo biblijne.
Ciepło, ciepło.
Ta sztuka ("Drzewo") Myśliwskiego napisana została na zamówienie dyrektora Kazimierza Dejmka, z myślą o Teatrze Polskim.
Autor napisał - jak się sam zwierza na piśmie - coś około 250 stron. Za dużo na scenariusz teatralny. Dejmek musiał więc to zapewne nieźle kroić i po swojemu preparować.
Ale prapremiera z tego wyszła. Prapremiera sztuki polskiej, współczesnej - zważmy. Rzecz sama w sobie o znamionach niejakiego ewenementu, bo tych współczesnych sztuk jak na lekarstwo. Współczesnych i godnych sceny.
"Drzewo" pomyślane jest jak Wesele Wyspiańskiego. Ambitnie. Kto wie zresztą, czy nie będzie z biegiem lat i dni nabierało nowych, głębszych znaczeń, obrastało w laury. Kto wie, czy za kilkanaście lat nie uznamy go za dzieło wybitne.
To wcale nie ironia: "Drzewo" ma budowę luźną, tematykę na tyle w polskiej dramaturgii nową, że aż wydaje się być ona banalna, a jako banalna, niedostrzegalna na pierwszy rzut oka.
"Drzewo" musi się ucukrować i bieżeć, to pewne. Na razie inscenizacja Dejmka (pyszna scenografia - drzewo rozłożyste, wspaniałe, ogromne - autor: Jan Polewka) budzi u większości tzw. uczucia mieszane i wywołuje szereg nieporozumień: że to niby tylko folklorystyczna baśń, że poetycka ballada, że wieś zmitologizowana, bajkowa, że to: było, bo i bułgarski Radiczkow pisał taką rzecz o chłopie na drzewie (tam też bał się wilków, więc nie schodził), bo i nasz Wandurski "Śmiercią na gruszy"...
Wytknięto to w recenzjach, nie o tym zresztą pisano nie tykając istoty problemu, bo po co taki nieoswojony przecież, obcy, ledwie go widać (problem, naturalnie).
A problem tu jest - niezależnie od wszystkich uwag na marginesie.
Oto chłop jako jedyny przedstawiciel społeczeństwa, który gotów jest bronić jakichś zasad, czegoś swojego, czegoś, c o b ył o. Jedyny nie zarażony ambiwalencją, tumiwizmem, relatywizmem, niewiarą itd. Jedyny, który ma etos.
(Dla skrupulantów: nie twierdzę, że ma go tylko chłop, ale tak to przedstawia w sztuce Wiesław Myśliwski, o tym ona jest).
Ten chłop (w spektaklu bardzo wiarygodny Ignacy Machowski) traktuje to, co było, jest i ma być, jako nierozerwalną całość. Dlatego rozmawia z nieboszczykami, którzy swobodnie krążą po jego wsi, dlatego chce dać przykład swoim dzieciom, córce i zięciowi, takiej właśnie postawy - obrony drzewa (mówiąc umownie).
Uznanej za dziwaczną, także już na wsi, ale Duda swoje wie.
Wedle Myśliwskiego - póki takich Dudów, poty będą rosły drzewa. Te prawdziwe i te z metafory, paraboliczne: drzewa naszego życia, naszej ziemi.
Synteza, nie mniej, marzyła się autorowi. Synteza społeczności wiejskiej, którą to społeczność awansował do rangi reprezentatywnej społeczeństwa w ogóle. Tu i teraz.
Jeszcze mocniej - tylko wieś, zdaniem Myśliwskiego, może jeszcze być traktowana jako pars pro toto narodu.
Słuszne, niesłuszne? Trafne, nietrafne? - pytania dla widzów. Powinny też to być pytania dla recenzentów "Drzewa", ale jakoś nie są.
Wśród duchów tego swoistego "Wesela" pojawiają się min. partyzant i szpicel. Postacie ważne w naszym pejzażu. Także w wiejskim pejzażu.
A wśród żywych - milicjant. Tu świetny w tej roli Bogdan Baer, milicjant rubaszny, swojski, inny tak bardzo od tych z wielkomiejskich posterunków. Glina poczciwa, z gruntu wiejska, sprytna sprytem chłopa doświadczanego przez los obficie.
Luźne obrazki, scenki, dialogi niby zwyczajne.
Przypowieść. Moralitet. Co kto chce. Poetycka ballada też.
O drzewie powiedzmy.
Sądzę, że kiedy się to drzewo z "Drzewa" zestarzeje, okaże się, że to klasyka.
Albo i nie okaże. Wszystko zależy od tego, co stanie się z nami za parę lat. Co się porobi pod drzewem starego Dudy.