Artykuły

Trudne przyjaźnie w teatrze Eko Studio

"Poświęcona przyjaźń" wg Johna Steinbecka w reż. Andrzeja Czernika w Teatrze Eko Studio w Opolu. Pisze Andrzej Byra.

Przepełniony ciekawością zjawiłem się w opolskim Teatrze Eko Studio na spektaklu "Poświęcona przyjaźń", zrealizowanym w oparciu o prozę Johna Steinbecka. Opowiadanie "Myszy i ludzie" znam bardzo dobrze, stąd moje pragnienie konfrontacji literackiego pierwowzoru z inscenizacją.

Opowiadanie Steinbecka ma kompozycję klamrową - bardzo lubię klamry, taki ze mnie Pan Symetryczny, miałem nadzieję, że twórcy spektaklu zachowają ten zabieg. Nie zawiodłem się: scenografia Małgorzaty Kowalcze przenosi widza w scenerię dzikiego zakątka z ogromnym pniem, o który bohaterowie mogą się wygodnie oprzeć, strudzeni wędrówką - a właściwie ucieczką. Jeśli znamy realizacje amerykańskie, w obfitości dostępne w sieci, stwierdzimy klasyczność rozwiązań, z uwzględnieniem kameralnych warunków opolskiego teatru. Autor opowiadania z rzemieślniczą solidnością skonstruował ekspozycję, wiedział, że pisze dla Amerykanów, a to "naród prosty i nieskomplikowany" - jak dowiadujemy się z filmu przyrodniczego "Madagaskar 2". Opolski inscenizator Andrzej Czernik, założyciel i dyrektor Teatru Eko Studio, docenił polską widownię: ekspozycja jest finezyjna, z przewagą charakterystyki pośredniej. Upośledzony siłacz Kenny ma kłopoty z zapamiętywaniem - wkrótce przekonujemy się, że nie jest to bynajmniej jego największy problem. Jest infantylny - na poziomie kilkulatka: domaga się od intelektualisty Johna wciąż tej samej opowieści o farmie i królikach. Jeśli zdarzyło się nam czytać bądź opowiadać bajeczki małemu dziecku, pewnie pamiętamy, że domagało się ono wciąż tej samej historii, bez zmian - Kenny zachowuje się podobnie. Postać dobrze skonstruowana przez autora, znacząco udoskonalona przez inscenizatorów teatru Ekostudio i znakomicie zagrana przez Bartosza Dziedzica, który - w moim odczuciu - przyćmił pozostałych, skądinąd świetnie grających, aktorów. Czy jest w konstrukcji tej postaci rysa? Owszem, jest, ale o tym za chwilę.

Niezwykle ekspresyjny John - w tej roli Janusz Onufrowicz - prezentuje widzowi koleje życia Kenny'ego i zdradza tajemnicę, że jego przyjaźń i opieka nie jest, niestety, bezinteresowna: troszczy się o infantylnego olbrzyma, gdyż niegdyś o mało go nie zabił przez swoje głupie żarty i popisy. Istnieje szereg literacko-filmowych przyjaźni autentycznie bezinteresownych - choćby w serialu animowanym "Włatcy móch", gdzie trójka przyjaciół opiekuje się Czesiem tylko i wyłącznie z przyjaźni. Ale "Włatcy" to Polska, a "Ludzie i myszy" - Stany. Niepełnosprawny Harry dziwi się, że można razem chodzić za robotą, twierdzi, że takich jeszcze nie spotkał; Gospodarz (Michał Świtała) wręcz wietrzy podstęp i ostrzega Johna przed kombinacjami.

Pomysłowa zmiana dekoracji, nastrojowa gra świateł (tu popisał się Grzegorz Cwalina), stosowna westernowa muzyka i oto przenosimy się z nadrzecznego zakątka do farmy, gdzie poznajemy kolejną przyjaźń, tym razem autentycznie bezinteresowną: jednoręki zamiatacz Harry (Waldemar Kotas) ma starego psa, który przeszkadza mieszkańcom baraku, bo śmierdzi. Radzą właścicielowi, by skrócił cierpienia czworonoga. Jako właściciel słodkiego kundelka, byłem wstrząśnięty, gdy zapadła decyzja o użyciu lugera. Współczułem Harry'emu, którego z odrętwienia wyrwała dopiero kolejna odsłona opowieści Johna o królikach i małej farmie.

Na scenę wkracza kolejna postać - świeżo poślubiona żona Carla, syna Gospodarza. Poznaliśmy ją wcześniej z niepochlebnych opowieści bohaterów. Przepełniony kompleksami konusowaty bokser (Przemysław Czernik) biega po obejściu i poszukuje swej małżonki, przypominając w tym Kaziuka z "Siekierezady" Stachury. I podobnie jak tamten, wyładowuje złość - na biednym Kennym. Tyle że Kaziuk nie skaleczył się siekierą, a Carl po konfrontacji z łagodnym (do czasu) wielkoludem musiał się skonsultować z lekarzem. W widzu rodzi się podejrzenie, że żona to persona niezbyt sympatyczna, Steinbeck podtrzymuje to wrażenie - przecież nawet nie nadał tej postaci imienia. Anisa Raik zmusiła mnie do powtórnego przeczytania opowiadania, gdyż stworzyła postać przesympatyczną, budzącą współczucie swoją samotnością wśród niby dorosłych, ale wciąż dziecinnych facetów, którzy nie potrafią się oderwać od głupiej gry w podkowę. Znaczące odstępstwo od literackiego pierwowzoru: gdy czytałem, współczułem Lenny'emu, w teatrze żałowałem zamordowanej dziewczyny; gdy w tekście stary Candy obrzucił zwłoki wyzwiskami, było mi żal inwalidy i jego zawiedzionych nadziei, w teatrze miałem ochotę wtłoczyć Harry'emu inwektywy z powrotem do gardła. Aktorka zagrała znakomicie, ale wypaczyła postać - albo stworzyła zupełnie nową.

W scenie rozmowy Lenniego/Kennyego z żoną Carla/Curleya ujawnia się, wspomniana wyżej, rysa w konstrukcji postaci naszego dziecka - olbrzyma: kobieta zadaje pytanie, które miliony mężczyzn słyszą miliony razy z ust milionów kobiet: "Czy ty mnie w ogóle słuchasz?", zajęty martwym szczeniakiem robotnik odpowiada odruchowo i bez zastanowienia "Oczywiście!" - jak każdy zdrowy, doświadczony w wieloletnich bojach facet. Jest to psychologicznie nieprawdopodobne - osobowość tego typu w swej prostolinijności nie potrafi kłamać. Przypomnijmy sobie pozostałe wypowiedzi Kennyego: to powtarzanie treści, które wcześniej usłyszał od swego guru. Przypomnijmy sobie Forresta Gumpa: jak długo musiała go mamusia przekonywać do udziału w reklamie. Jeżeli ten motyw jest celowym zabiegiem Johna Steinbecka, to ja odczytuję go jako złośliwość wobec kobiet - nawet tak spolegliwy typ, jak Kenny, musi się zabezpieczać przed ich gadulstwem.

Wreszcie ostatnia scena: klamra zamykająca z nadrzecznymi krzakami, Kenny, John i luger. Narzędzie eutanazji użyte po raz drugi. I koniec, za który byłem wdzięczny twórcom spektaklu. W opowiadaniu po wystrzale nad rzekę przybiega gromada mężczyzn i swoim banalnym ględzeniem psuje efekt. W teatrze wystrzał kończy akcję - publiczność pozostaje w stanie wstrząsu.

Dwukrotnie użyto broni krótkiej: raz, by skrócić cierpienia starego psa, później, by przerwać (właśnie, co?) Kennyego. Ponieważ jesteśmy w Stanach, spodziewalibyśmy się rewolweru - archetypu amerykańskiej broni osobistej, sprzętu prostego, więc taniego i niezawodnego. Tymczasem Steinbeck wyposażył Carlsona w pistolet, w dodatku lugera - broń kultową, ale w Europie! P08 pojawia się w powieściach Hansa Helmuta Kirsta, posługuje się nim Hans Kloss, o parabelce śpiewa Stanisław Staszewski (Kazik również). Jeżeli przyjmiemy, że w porządnej literaturze nie ma przypadków, zwłaszcza gdy nazwa pojawia się sześciokrotnie na 73 stronach, warto się zastanowić nad symboliką tego motywu. Może ma on podkreślać odrębność lub wyższy status posiadacza - jak mercedes Marcy w "Świecie według Bundych"? Chyba że autor opowiadania zwyczajnie wykonał ukłon w stronę swych korzeni. W spektaklu Teatru Eko Studio Bill (Andrzej Czernik) posługuje się po prostu pistoletem. Nie jest to charakterystyczne i z daleka rozpoznawalne parabellum, ale nie jest to również na wskroś amerykański rewolwer.

Pora na podsumowanie: jako miłośnik literatury stwierdzam, że twórcy spektaklu podeszli do tekstu Steinbecka twórczo, lecz z szacunkiem. Przygotowali spektakl bardzo ciekawy, prowokujący intelektualnie, ale również przyjemny w odbiorze. Andrzej Czernik ma świadomość specyfiki swojego teatru i zręcznie komponuje repertuar, skwapliwie wykorzystując zalety kameralności - tu godna uznania znacząca redukcja liczby postaci. Na widowni usłyszałem stwierdzenie o znajomych, którzy jakiś czas temu na tymże spektaklu się popłakali - sądzę, że Pani nie chciała mówić o własnych emocjach. Jest to jednak dowód, że dzieło opolskich inscenizatorów można pochwalić za uniwersalność czy też elastyczność: przekaz trafia zarówno do moli książkowych, takich jak ja, którzy mając w głowie tekst, zestawiają z nim to, co widzą na scenie, jak i do miłośników teatru, którzy chcą przeżyć ciekawą i dobrze zagraną historię.

**

Andrzej Byra - filolog polski (Uniwersytet Wrocławski), nauczyciel.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji