Artykuły

Lepkie macki przeszłości

"Spuścizna" w reż. Piotra Łazarkiewicza w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Pisze Anna Agnieszka Wójcik w Miesięczniku Puls.

Ósmy Przegląd Współczesnego Dramatu rozpoczął Lubuski Teatr prapremierą "Spuścizny" Ireneusza Kozioła. Bohaterów "Spuścizny poznajemy w momencie pozornego końca dramatu. Tyran nie żyje. Upadł stary porządek, a wraz z nim znikło poczucie bezpieczeństwa. Urok absolutnej władzy polega właśnie na tym, że całkowicie zdejmuje z nas odpowiedzialność.

Starszy Pan każdorazowo po przekroczeniu progu domu oznajmia donośnym głosem "Jestem!". Owo krótkie słowo ma moc stwórczą, cokolwiek robili czy myśleli wcześniej domownicy, zostaje unieważnione, powstaje świat klarowny, ściśle określony zasadami, w którym każda ma ślepo odegrać wyznaczoną rolę. Codzienna powtarzalność rytuałów, niezmienność porządku dnia nadaje magiczny i konieczny wymiar ich życia.

Dzień rozpoczyna się powrotem Starszego Pana z pracy, z po czym następuje wspólna wieczerza, poprzedzona nieodłączną modlitwą. Milczenie Starszej Pani przerywane odgłosem maszyny do szycia, wieszanie na sznurku świeżo wypranych pończoch i seks zawsze taki sam "Módl się suko, chcę słyszeć Ojcze Nasz...". Odwiedziny u synowej, z czasem także u wnuczki, późnym wieczorem, kiedy leżała już w łóżku i "Mów, chcę cię słyszeć, nie będzie bolało, Ojcze nasz, mów...".

Kiedy umiera tyran, spójny dotąd świat rozpada się na kawałki, a chaos, niepewność, spazmatyczną radość i niemniej bezrozumna rozpacz zastępują spokój i porządek. Bohaterowie, choć wolni, nie potrafią rozpocząć życia na nowo, nie potrafią przyznać się do zła, którego bylinie tylko ofiarami, ale i uczestnikami. Jeśli nie próbujemy przeszkodzić złu, wówczas biernie je akceptujemy, a tym samy stajemy się współodpowiedzialni.

Winni są wszyscy: Starsza Pani - wiernego trwania przez całe życie przy notorycznie zdradzającym ją mężu. Matka - niewierności i tego, że pozwoliła skrzywdzić własną córkę. Ojciec kompletnej ignorancji oraz niemal braku osobowości, jego postać w porównaniu z pozostałymi wypada dość papierowo. Starszy Pan winien jest stworzonej przez siebie tyranii, wieli krzywd i zbrodni, które się na nią złożyły. Córka z kolei - tego, ze mimo śmierci dziadka decyduje się trwać w chorej rzeczywistości.

Nie sposób traktować "Spuścizny" dosłownie, jako dramatu realnej rodziny. Takiej interpretacji przeszkadzają fragmenty tekstu, w których Matka i Córka wspominają z zachwytem, jak On je dotykał. "Spuścizna" jest dramatem o władzy absolutnej, jest wiarygodnym i trafnym portretem tyrana. Człowieka, którego charyzmatyczna osobowość, despotyzm i bezwzględność sprawiają, że poddani , może właściwiej byłoby powiedzieć wierni wyznawcy, gotowi ą oddać za niego nie tylko własne życie, nie tylko własną godność, lecz także życie, szczęście i godność własnych dzieci.

Śmierć tyrana budzi mieszane uczucia, wciąż kocha się go i nienawidzi, wciąż nie sposób zrzucić kajdan posłuszeństwa. Jeśli przywykło się wyłącznie słuchać, nie można z dnia na dzień nauczyć się decydować i brać odpowiedzialności za własne wybory, znacznie łatwiej powiedzieć, jak bohaterowie dramatu Ireneusza Kozioła: "On tak lubił, On tak chciał".

Podobała mi się scenografia, podział sceny na dwie niezależne części: czyściec i ziemskie piekło. Aktorzy zagrali naprawdę dobrze, zwłaszcza Elżbieta Donimirska i Jerzy Kaczmarowski w rolach babki i dziadka. Najbardziej papierowo wypadła postać Ojca. Wojciech Czarnota będzie miał jednak jeszcze wiele okazji, by uwiarygodnić odgrywaną postać. Wart zauważenia jest również sposób , w jaki operowano światłem, wydobywając z przestrzeni scenicznej dodatkowe wymiary. Gdyby nie muzyka, zbyt często wychodząca na pierwszy plan, całość byłaby po prostu wyśmienita.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji