Artykuły

U celu

Kilkanaście lat temu robiliśmy w Berlinie sztukę Thomasa Bernharda, która nazywała się "U celu". Bardzo dobra sztuka. Jak zwykle u Bernharda, znakomita językowo, oscylująca między dramatem a komedią. Później w Polsce publiczność przyjęła ją jak dramat. W Niemczech śmiała się od pierwszych zdań do samego końca przedstawienia. Zapewne niejaką rolę odgrywał couleur local, zrozumiały dla Niemców, w Polsce mato czytelny.

Aktorzy grywają z rozmaitych powodów. Jedni chcą się podobać wszystkim (tych jest niestety najwięcej), inni próbują zdobyć tylko określonych adresatów. Własną publiczność. Jedni pozwalają publiczności zapanować nad sobą, inni (należał do nich na przykład Aleksander Zelwerowicz) wolą panować nad widzami. Artystka kreująca rolę matki w sztuce Bernharda zwierzyła mi się pewnego dnia, że ma ze trzydziestu do pięćdziesięciu znajomych, których uważa za doborową publiczność i tylko dla tej publiczności podejmuje się wielkich i trudnych ról. Jej najlepszym widzem jest córka, dorastające dziewczę o wysoce rozwiniętym smaku. Dla niej warto grać. A w ogóle to jest bardzo dobrą matką i najlepszą przyjaciółką własnej córki.

Już po kilkunastu dniach zrozumiałem, dlaczego tak mi się zwierzała. Bohaterka sztuki Bernharda jest istnym potworem i odpowiednio traktuje swoją córeczkę. Gorzej nie można. Ale gwiazda nie chciała tego przyjąć do wiadomości. Niedługo trzeba było czekać na pierwszą scysję między nami. Sprawa oparła się o dyrekcję. Na szczęście kierownictwo literackie było dorzeczne i moja gwiazda jak niepyszna powróciła do prób, poddając się już bez sprzeciwu moim poleceniom. Do premiery spędzaliśmy czas w ścisłej, choć niezbyt przyjaznej, kolaboracji. Można i tak.

Nadeszła próba generalna. Postanowiłem nie tracić cennego czasu na otwartą próbę generalną i wyznaczyłem pierwsze zetknięcie z publicznością na dzień premiery. Aktorzy zgodzili się na to z chęcią, ale gwiazda zaoponowała. "Nie wyjdę na scenę - oświadczyła z całą stanowczością -jeżeli moja córka nie zobaczy przedstawienia przed premierą. Nigdy jeszcze nie zagrałam premiery, której by przedtem nie zaaprobowała. Gram dla niej i dla moich znajomych, a w tym wypadku mamy do czynienia z sytuacją szczególną. Kazaliście mi przecież grać wyrodną matkę."

Wydawało się, że sytuacja jest bez wyjścia. Bilety były sprzedane, aktorka miała nas w ręku. Na szczęście aktor grający w tej sztuce rolę pisarza, dawny mój asystent, został właśnie mianowany zastępcą kierownika artystycznego teatru. W Niemczech wtedy jeszcze hierarchie były nie do obalenia. Kierownik artystyczny zmył głowę gwieździe, używając gestów i tonu, do których przywykłem w czasie wojny, ale z którymi od kilkudziesięciu lat się nie spotkałem. Działały niezawodnie. Droga ku premierze stanęła otworem.

Następnego dnia odbywała się próba generalna. Ekipa ze stu fotografów, jak to zazwyczaj bywa, runęła na widownię. Po pół godzinie trzasków i błyskania opuścili salę. Zostały ze dwie. trzy osoby w tylnych rzędach. Od czasu do czasu rozbłyskiwało tam światełko i słychać było pstryknięcie. W pewnym momencie cichymi susami podbiegł do mnie asystent, chwycił za rękę i gorączkowym szeptem oświadczył, że zostaliśmy oszukani. Musimy natychmiast przerwać próbę. Jedna z osób w tylnych rzędach, uzbrojona w statyw, obwieszona dodatkowymi aparatami, raz po raz podnosząca światłomierz do oczu, to córka naszej gwiazdy przebrana za fotografa. "Teraz na to za późno - odpowiedziałem - usiądź spokojnie i módl się, żeby córce spodobało się przedstawienie."

Miałem szczęście. Fotografka wydała widać entuzjastyczną opinię, bo zaraz po próbie gwiazda rzuciła mi się w ramiona. Zastanawiałem się później nad tym, czy córka odkryła w matce nowe cechy charakteru, czy też w doskonalszym wykonaniu ujrzała to, z czym się już od dawna oswoiła.

Premierowa publiczność była zadowolona.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji