Co czeka Odysa na podwórku?
I sfalsyfikujemy teatr śmierci Kantora, Szajny, Witkacego i stworzymy symboliczny obraz metafizycznej grozy i spełnienia fatmmum - mówią ze sceny studenci IV roku Wydziału Sztuki Lalkarskiej na kierunku aktorskim. Przygotowują przedstawienie dyplomowe "Odys, wracaj do domu" w reżyserii Marcina Bikowskiego.
- Zaczęliśmy przed wakacjami od wielokrotnego przeczytania "Powrotu Odysa" Stanisława Wyspiańskiego i na bazie tego tekstu improwizowaliśmy w obecności dramaturga - opowiada Anna Złomańczuk, studentka kierunku aktorskiego.
Ze studentami spotkał się dramaturg Marcin Bartnikowski. Przez dwa dni przysłuchiwał się studenckim improwizacjom i tak powstał tekst, napisany już współczesnym językiem i odwołujący się do rzeczywistości XXI wieku. W warstwie literackiej spektaklu wykorzystane są również oryginalne partie dramatu Wyspiańskiego.
- U Wyspiańskiego powrót Odysa do Itaki powoduje, że ciążące na nim fatum dotyka także jego syna Telemaka, a wszystko kończy się właściwie wielką krwawą jatką, w której Odys wyrzyna wszystkich zalotników Penelopy - mówi reżyser przedstawienia. I przypomina, że w trzeciej części dramatu Wyspiańskiego, pojawiają się refleksje dotyczące znaczenia domu, ojczyzny, sacrum i profanum. Takie rozważania pobudziły do myślenia studentów.
- W Wyspiańskim zainteresowały mnie kwestie dotyczące Polski, próby odcięcia się od przeszłości, ale i ogromnej za nią tęsknoty - przyznaje Anna Złomańczuk. - Bo za nami ciągnie się romantyczne myślenie, że ciągle musimy cierpieć, walczyć i niekoniecznie to pozytywnie na nas wpływa. Dlatego twórcy spektaklu połączyli myśli Wyspiańskiego z współczesnością.
- Poruszamy wątki dotyczące rozumienia przynależności do Polski, ucieczek z kraju za chlebem, wyglądu polskiego podwórka - mówi Bikowski. W jednej ze scen zbiorowych aktorzy twórczo wykorzystują splątane nici, wdrapują się i spadają z rampy przywołującej miejsca treningowe dla skateboardzistów, jedna z postaci przypomina osobę ukrzyżowaną, a wszyscy zakładają różnokolorowe kominiarki.
- Ja nazywam je "miękkimi maskami", noszący je aktorzy w pewien sposób stają się lalkami, postaciami odrealnionymi, reprezentują pewne postawy-wyjaśnia reżyser. Kojarzą mu się choćby z działalnością anarchofeministycznej grupy Pussy Riot. - Użycie tego rodzaju maski to między innymi żonglowanie takimi znaczeniami jak manifestacja lub ukrywanie swojej tożsamości - mówi Bikowski. - To sięganie w języku teatralnym do tego, co dzieje się na ulicach, do znaków rozpoznawalnych w kulturze popularnej.
W przygotowywanym przedstawieniu ma być sporo groteski, bawienia się stereotypami.
- Wiele rzeczy wyostrzamy, a ponieważ jest to dialog pomiędzy twórcami współczesnymi - dramaturgiem Marcinem Bartnikowskim, scenografką Agatą Skwarczyńską, kompozytorką Anną Stelą -działamy wykorzystując środki współczesnego teatru - tłumaczy Bikowski. - Będzie tu i teatr formy i sceny bardzo dotkliwe mówiące o relacjach w rodzinie i w społeczeństwie.
- W tym dramacie dotyka mnie moment rozliczenia się z przeszłością, z domem - mówi Karolina Martin. - Każdy człowiek w pewnym momencie musi poukładać sobie w głowie, co mu dał rodzinny dom i na ile chce korzystać z wartości przekazanych przez rodziców.
Bo przeniesiona do współczesności przez Marcina Bikowskiego i Marcina Bartnikowskiego rodzina Odysa zamieszkuje jakieś podwórko lub blokowisko.
- W tym spektaklu gram takiego "ziomeczka", który namawia syna Odysa do wyjazdu za granicę - opowiada Anna Złomańczuk. - Myślę, że ja nie chciałabym na stałe wyjechać z Polski. Przed studiami na Wydziale Sztuki Lalkarskiej mieszkała w Lublinie.
- W tym spektaklu Odys też musi zmierzyć się z powrotem do domu i z tym, że jego dom i piękne o nim wyobrażenie, legło w gruzach, kiedy wrócił do Itaki - mówi Karolina Martin z Szamotuł. - W każdym momencie naszego życia trzeba zdejmować lukier z tego, czym było dzieciństwo.
Wydaje się, że twórcom spektaklu udało się poruszyć w studentach czułe struny.
- Założyliśmy, że w tym spektaklu dyplomowym studenci będą tworzyć tę historię na naszych oczach - wyjaśnia Bikowski. - Umowne jest i podwórko i rzeź jest umowna. -Patrzymy na bardzo niezdrowe relacje, niezdrowe wpływy z dużym przymrużeniem oka - kontynuuje reżyser. Widzowie mogą jednak spodziewać się też kwestii zarażania się agresją i radzenia bądź nieradzenia sobie z nią.
- To przedstawienie dyplomowe, w którym chcemy opowiadać o współczesności, komentować, być nie tylko rozrywką - kończy Marcin Bikowski. Próby ciągle trwają i jeszcze wiele w spektaklu może się zmienić. - Pomyślałem, że to będzie ciekawa propozycja studentów biorących udział w tej realizacji scenicznej, by mogli się wypowiedzieć na tematy ich dotyczące, teraźniejszości, lęków i nadziei związanych z przyszłością, krajem.