Artykuły

Choromański jakiego nie znano

Michał Choromański już jako autor "Zazdrości i medycyny" i laureat nagrody młodych Polskiej Akademii Literatury, napisawszy w raku 1935 swą pierwszą sztukę "Człowiek, czynu" powiedział, że odtąd zamierza się poświęcić wyłącznie dramatowi, ponieważ opisowość prozy całkowicie mu obrzydła. Na szczęście słowa nie dotrzymał, no bo krytyka nie podzielała nigdy entuzjastycznego stosunku do jego dramaturgii, uznając go przede wszystkim za wielki talent epicki. Jego sztukom wytykano liczne błędy techniczne, wśród nich - niemożność uwolnienia się od narratora, przepełnianie didaskaliów szczegółami, nie dającymi się zrealizować na scenie. Dramaty - "Szkoła marmuru", "Syrenie miasto", "Malatuli" i "Przechadzka między dobrem a złem" wchodzą w skład wydanego w roku 1954 tomu "Cztery sztuki bez znaczenia". Czyżby więc i sam autor zaczął wątpić w walory swoich utworów scenicznych? Ostatnia sztuka Choromańskiego - komedia satyryczna "Largactil" opublikowana została w roku 1961 w "Dialogu" i od razu Teatr Polski w Warszawie przystąpił do jej realizacji. Jednakże tuż przed premierą zaprotestowała cenzura i spektakl światła dziennego nie ujrzał.

Tekst sztuki z pozoru jest bardzo niewinny i nie zawiera wiele poza krytyką naszego społeczeństwa. Kiedy jednak zastanowić się nad nim głębiej, można dostrzec oskarżenie całego systemu. Tytułowy largactil, to lek psychotropowy o działaniu otępiającym. Jest to aluzja do tłumienia norm etyczno-moralnych, ambicji intelektualnych, artystycznych, zasad kultury i obyczajów - właśnie przez demoralizujący system społeczny. Jego krytyka dokonuje się poprzez spojrzenie na polskie społeczeństwo oczyma osoby przybywającej spoza naszego bloku. Jest w tej sztuce kilka odwołań literackich, m. in. do "Nosorożca" Ionesco, do mitu o Cyrce, do "Folwarku zwierzęcego" Orwella. Bohaterka przyjeżdża z Grecji, a ludzie, których tu spotyka, wydają się jej podobni do zwierząt. Chrząkają i noszą świńskie głowy.

Prapremiera "Largactilu" odbyła się 13 maja 1989 roku na deskach Teatru Dramatycznego w Gdyni. Reżyser Romana Próchnicka poszła w swej interpretacji znacznie dalej niż chyba śmiałby pomarzyć sam autor. Zaostrzyła w istotny sposób wymowę sztuk. Np. w usta Doktora wkładając monologi, których nie ma w tekście, a które pogłębiają sens dramatu, stanowią klucz do jego sedna. Zmieniając zakończenie - poprzez nakazanie Cyrdżance po zażyciu largactilu też przeistoczyć się w zwierzę - podkreśla niejako demoralizujący wpływ systemu i niemożność obrony przed tą demoralizacją. Próchnicka potrafi wykorzystać, wygrać na plus nawet to, co do tej pory uznawano za największe niedociągnięcia dramaturgii Choromańskiego - wszechwiedzącego narratora. Stosując konwencję groteski nadaje nieco inny tej postaci charakter i jak gdyby podświadomości czy wewnętrznego głosu Cyrdżanki idealnie wkomponowuje w całość.

Doskonałe, optymalne wręcz jest też tempo przedstawienia. Jego rytm. A i wierzyć się nie chce, patrząc na ten spektakl, ile reżyser potrafiła wydobyć z zespołu aktorskiego. Bo jest to i aktorsko niezłe przedstawienie. Przekonująco rolę Cyrdżanki gra Urszula Kowalska. Dobrze jako Doktor-psychopata prezentuje się Stefan Iżyłowski. Do udanych ról trzeba zaliczyć Przemycia Jerzego Stnka i Roladę Andrzeja Dębskiego. Sympatyczną parę tworzą Jolanta Zarzycka (Córeczka) i Wacław Rogucki (Krzysztoforski). Rewelacyjne wręcz epizody kreują natomiast - Ludmiła Legut (Popa), Anna Komornicka (Wikta), Halina Gerhard (Bykowska) i Zbigniew Jankowski (Listonosz). Duża w tym zasługa reżysera i scenografa, którzy wyeksponowali najbardziej charakterystyczne cechy poszczególnych aktorów, by przy ich pomocy zindywidualizować komicznie postaci. Przeogromny walor tej inscenizacji stanowi plastyka. Scenografia Pawia Voglera jest nie tylko piękna, ale przede wszystkim oddaje wielką przysługę przedstawieniu. Np. w akcie II dzięki odsłonięciu wnętrz pomieszczeń na obu kondygnacjach domu na scenie panuje ustawiczny ruch, co zapobiega ewentualnej monotonii (a dzięki sprawnemu prowadzeniu spektaklu nie przeszkadza w odbiorze), Ale perłą są już w tym przedstawieniu kostiumy i charakteryzacje. Tego nie sposób opisać. To naprawdę trzeba zobaczyć. Ucieszyła się Gdynia z takiej niespodzianki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji