Gdańsk. Jubileusz Janusza Tartyłły w Mestwinie
Wujek Olafa Lubaszenki, ojciec chrzestny Kacpra Kuszewskiego (młodego Mostowiaka z "M jak Miłość"). Przyjaciel świata i ludzi. Malarz, scenograf, reżyser, dramaturg i aktor - człowiek renesansu - Janusz Taryłło.
- W życiu przyjaciół można mieć wielu, ale przyjaciół na całe życie ma się kilku - mówił o ojcu chrzestnym Kacper Kuszewski. - Aniela i Janusz Tartyłłowie to przyjaciele rodziców. Ta przyjaźń przeszła na następne pokolenie, czyli na mnie i moją siostrę.
W klubie Mestwin odbył się niecodzienny benefis. Niecodzienny, bo i postać nietuzinkowa. Janusz Tartyłło - szeroka kresowa natura. Nic dziwnego, że świętować jego jubileusz przyjechali z Polski nie tylko ludzie teatru.
- Janusz ubóstwia dużo mówić i bawić się słowem. To uroczy człowiek, więc od lat się przyjaźnimy. Nie sposób go nie lubić, choć to niepokorna i kolorowa postać - żartował Zbigniew Bogdański (były dyrektor Teatru Dramatycznego w Gdyni).
Tymczasem czcigodny jubilat zamiast grzecznie siedzieć i przyjmować splendory, z werwą wkroczył na scenę, jako niesforny i przezabawny wujaszek z Wilna. Rozśmieszał widzów (razem z Markiem Rajskim) w kabaretowej scence grając i śpiewając.
- Janusz to człowiek renesansu. To nie jest tylko malarz albo tylko scenograf, to jeszcze w dodatku śpiewak operowy, aktor i kabareciarz - mówił z dumą chrześniak. - A w dodatku urodzona dusza towarzystwa. Dzięki niemu miałem szansę dotknąć kultury Kresów. Ma wspaniałe poczucie humoru i genialnie opowiada anegdoty. Od lat z niesłychaną werwą i energią, zazdroszczę mu tego.
Potem były jeszcze inne wspaniałe występy aktorów. Na koniec artyści pojawili się niosąc obrazy Janusza Tartyłły - niezwykłe, odlotowe.
A na finał publiczność razem z aktorami zaśpiewała piosenkę.
Życie to klocki LEGO
LOS - także jest łotrowski
Więc trzeba ze wszystkiego - umieć wyciągać wnioski.
Wniosek nasuwa się jeden, to nie jest ostatnie słowo niesfornego jubilata. Artystę zarzucono kwiatami! Nie zabrakło też tulipanów i róż dla Anieli - jego muzy.