Artykuły

Gruziński kabaret

"Sztuka polityczna" pod op. artyst. Adama Orzechowskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Anita Chmara w Gazecie Pomorskiej.

Gruzińskie sztuki w teatrze nie zdarzają się co dzień, i właśnie z tego powodu Teatrowi Polskiemu w Bydgoszczy należą się gratulacje. Oto bowiem kolejna polska prapremiera. Inną sprawą jest, czy zgadzamy się ze sposobem, w jaki sztuka została pokazana.

"Sztuka Polityczna" Łaszy Bugadze to gorzki obraz Gruzji, nękanej nieustannymi konfliktami. Tyle że nakreślony w formie nieco groteskowej. Oto Cicina - ma dziewiętnaście lat, widzi świętych i chce zażegnać konflikt rosyjsko-czeczeński, gruzińsko-abchazki, a w zasadzie wszystkie konflikty. Oto jej rodzina, która uważa ją za wariatkę. Gdy Cicina jedzie do Tbilisi, dokonuje pierwszego cudu - negocjuje z terrorystą. Zachwycone media robią z nią show, podczas którego Cicina nawraca na słuszną drogę narkomana, panów odmiennej orientacji, onanistę...

Po prostu cyrk. Cicina nieustannie jednak myśli o konflikcie rosyjsko-czeczeńskim, choć święci do samego końca nie dają odpowiedzi, jak mianowicie konflikt zażegnać. Tak więc ostatnia przemowa Ciciny zapowiadająca pokój jest tyleż śmieszna, co tragiczna, podobnie jak dwukrotnie powtórzone wyznania Boga i Mefista, że Ciciny w ogóle nie znają... To nie jest kabaret, to nie jest radosna sztuka. Jeśli już do czegoś nawiązuje, to do moralitetu, takiego jednak, w którym walkę o wszystkie dusze toczy wariatka Cicina, a niebo i piekło pozostają obojętne. Tyle u Bugadze.

W Teatrze Polskim natomiast mamy formę kabaretową. Czy Krzysztof Kopka - autor przekładu i pomysłodawca spektaklu zasugerował się zdaniem Bugadze, że o poważnych rzeczach nie można mówić poważnie? Być może. Tyle że zasugerował się, moim zdaniem, za bardzo. Jarmarczny charakter sztuki to jedno -ale czy z tego powodu aktorzy muszą grać jak w farsie? Kto im uwierzy? To przecież nie jest farsa. Tragedia Ciciny jest tragedią rzeczywistą, podobnie jak tragedia Gruzji. Ale kto to tak odczyta, patrząc na zabawny, frywolny, nieco fajerwerkowy kabaret, kreślony od początku do końca grubą kreską? Nawet jeśli robi się teatr w teatrze, można inaczej (farsowo) zwracać się do widzów, gdy mówi się do nich wprost, inaczej zaś (czyli serio) grać swoją rolę.

Każdy ma prawo do przyjęcia konwencji, więc dlaczego odbierać to prawo Krzysztofowi Kopce? Moim jednak zdaniem przez eksponowanie tego co śmieszne, a pomijanie tego, co śmieszne nie jest, powstało dzieło nieco inne od napisanego (choć słów prawie nie zmieniono!). Dlatego warto to zaznaczyć, co niniejszym czynię. Warto też zwrócić uwagę na finał - w oryginale Cicina mówi sama, bez militarnej oprawy, obecnej w spektaklu. Jej słowa padają w pustkę, która po prostu odbija je głuchym zdziwieniem Boga i Mefista - "znasz li ty Cicinę"? Tymczasem w bydgoskim teatrze Cicina występuje ze swoim osobistym wojskiem, jej przemowa kierowana do prezydenta jest zapowiedzią, że oto nadchodzi zwiastun pokoju - silny, zwarty, bezwzględny. Bóg i Mefisto nadal się dziwią, ale raczej nie mają nic do gadania. A skoro to kabaret - to oczywiście, nie bierzemy tego serio...

Czy na jedno wychodzi? Pewna nie jestem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji