Artykuły

Spędzając życie w magazynie

"7 minut" Davida Desoli w reż. Adama Biernackiego w Teatrzeim. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Robert Kordes w Życiu Kalisza.

Zrealizowany prostymi środkami i z zaledwie dwuosobową obsadą, najnowszy spektakl kaliskiego teatru przypadł publiczności do gustu. A wbrew pozorom to, co najprostsze, bywa najtrudniejsze

I "7 minut" Davida Desoli w reż. Adama Biernackiego jest pierwszym przedstawieniem kaliskiej sceny w sezonie 2017/2018 i zarazem pierwszym pod rządami nowego dyrektora Bartosza Zaczykiewicza. Wydawać by się mogło, że sezon zaczyna się skromnie i ostrożnie - dopiero w listopadzie i od spektaklu kameralnego, niemal minimalistycznego. Jednak ta skromność wyszła jego twórcom i widzom tylko na dobre. W roli Pana Bezana, czyli starego magazyniera szykującego się do przejścia na emeryturę, oglądamy nestora kaliskiej sceny Macieja Grzybowskiego, a w roli jego ucznia i następcy Foka - debiutującego Jakuba Łopatkę. Ten mariaż profesjonalizmu i doświadczenia z młodością i spontanicznością okazał się pomysłem trafionym. Wynika on zresztą z samego tekstu, a więc z zamysłu autorskiego. Spektakl grany jest w teatralnej Malarni, gdzie nie ma sceny jako takiej i gdzie dystans między aktorami a publicznością jest czysto umowny. Podobnie umowna jest scenografia, na którą składają się biurko, fotel, krzesełko turystyczne, wieszak, telefon i trzy segregatory. Na ścianie zamontowane jest urządzenie, w którym pracownicy każdego dnia rejestrują godzinę swojego przyjścia i wyjścia z pracy. Jeszcze bardziej oszczędna jest oprawa dźwiękowa, na którą składają się rzadkie dźwięki fortepianu i głośne tykanie zegara, niekiedy przyśpieszane i przechodzące w galopadę, czemu towarzyszą zakłócenia w dopływie prądu powodujące przygaszanie i rozjaśnianie się świateł.

Magazyn znaczy świat

Po pierwszych minutach spektaklu widz odnosi wrażenie kontaktu z dziełem tak statycznym, że niemal pozbawionym akcji. Jest poniedziałkowy poranek, gdy progi fabrycznego magazynu przekracza Fok, nowy pracownik z ogłoszenia. Stary Bezan ma czas tylko do piątku, by nauczyć go zawodu i przekazać mu swoje obowiązki przed odejściem na emeryturę. Tajniki zawodu okazują się jednak nieliczne i nieskomplikowane -czekanie na dostawę, rozładunek, prowadzenie rejestru przyjmowanych i wydawanych towarów, a do tego odbieranie telefonów. Tymczasem magazyn jest pusty, dostawa nie nadchodzi, a telefon nie dzwoni. Bezan całymi godzinami siedzi za biurkiem, a Fok bezczynnie stoi. Słowa padają rzadko, a instrukcje starego magazyniera dla młodego adepta sprowadzają się głównie do kolejności czynności wykonywanych przez tego drugiego. Po wejściu do magazynu najpierw należy założyć kombinezon, a dopiero potem odbić kartę pracy. Nigdy odwrotnie. Należy przy tym pamiętać, że czas czytnika różni się od czasu zegarowego o siedem minut i aby zarej estrować swój e przyjście do pracy o godzinie 7.00, w istocie należy to uczynić o 6.53. Przerwa śniadaniowa przypada na godzinę 10.00. Zamiatać magazyn można dopiero kwadrans przed zakończeniem pracy. Jednak wychodzić z pracy można nie wcześniej niż o zegarowej 15.00, a nie o 14.53, jak sugerowałaby to wada czytnika. Stary Bezan składa się z mnóstwa drobnych natręctw i drobiazgowych przyzwyczajeń, które usiłuje narzucić swojemu młodemu następcy. Aktorzy grają przy tym niuansami, nieznacznymi gestami, półsłówkami, niekiedy wręcz milczeniem i ciszą. Żadne dostawy nie nadchodzą, a telefon nie dzwoni. Nuda, rutyna i kompletna bezczynność. Tak jest w poniedziałek, tak jest we wtorek, wydaje się, że tak będzie też w środę i każdego następnego dnia. Widz może w tym momencie podejrzewać, że ma do czynienia z jakąś magazynową wersją "czekania na Godota". Z bezczynnością w pustym magazynie podniesioną do rangi metafory ludzkiego życia. Z egzystencjalistyczną tezą o bezsensie istnienia. I gdyby akcja "7 minut" nadal toczyła się w takim tempie i w taki sposób, jak dzieje się to w poniedziałek i wtorek, widz zmuszony byłby ugrzęznąć w takiej właśnie konkluzji. Jednak autor, a w ślad za nim reżyser i aktorzy na to nie pozwolą. Bo w środę dokonuje się przełom. Nie zdradzajmy jednak dalszego ciągu, bo ten półtoragodzinny i niepozbawiony komizmu spektakl wart jest tego, aby obejrzeć go bez znajomości finału, a więc z efektem zaskoczenia.

Z kim mamy do czynienia?

____________

Dodajmy, że "7 minut" w reż. Adama Biernackiego jest polską prapremierą sztuki "Almacenados". Jej autor David Desola urodził się w roku 1971 w Barcelonie. Uhonorowany prestiżowymi nagrodami, należy do czołowych hiszpańskich dramatopisarzy współczesnych. Z kolei reżyser Adam Biernacki po ukończeniu kulturoznawstwa na Uniwer-sytecie Śląskim i Wydziału Reżyserii Akademii Teatralnej w Warszawie swoją ak-

Maciej Grzybowski (z prawej) i Jakub Łopatka

tywność w roli reżysera teatralnego regularnie zaznacza od roku 2008. Dał się poznać m.in. na scenach Warszawy, Łodzi, Torunia, Jeleniej Góry i Białegostoku, zdobywając kilka liczących się nagród. Reżyserował również za granicą,a w Hiszpanii i Turcji prowadził międzynarodowe warsztaty

teatralne. W kraju współpracował z takimi artystami, jak Krystyna Janda, Ewa Błaszczyk czy Krystyna Tkacz. Jest autorem scenariuszy spektakli teatralnych, widowisk muzycznych i seriali telewizyjnych. W swoim wszechstronnym dorobku ma także skomponowanie hejnału Katowic.

"7 minut" Davida Desoli; reżyseria, scenografia i opracowanie muzyczne Adam Biernacki; obsada: Pan Bezan - Maciej Grzybowski, Fok - Jakub Łopatka; Teatr im. W. Bogusławskiego w Kaliszu; polska prapremiera 4 listopada 2017 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji