Artykuły

Teatr propaganda i nonsensy

Miesiąc Propagandy Teatru mamy już za sobą i dziennikarskim zwyczajem warto by przystąpić do podsumowania. Międzynarodowy Dzień Teatru, wyznaczony na 27 marca to tylko uroczystość, wyrażenie uznania ludziom teatru, podkreślenie ważności instytucji i inne tego rodzaju akcenty. Ale następujący po nim (tylko w Krakowie) miesiąc poświęcony propagandzie teatru, to już coś poważniejszego o znaczeniu nie tylko deklaratywnym. To już zamierzone działanie, które musi przynieść efekty, jeśli ma jakiś sens i rację bytu.

Program "Miesiąca Propagandy" został opracowany z dość dużym rozmachem i pozycji uwzględniono w nim całą masę - począwszy od strony reklamowej poprzez wystawiennictwo, aż do poważnych dyskusji na tematy teatralne. Słowem, zaplanowano wszystko, cc może przysporzyć teatrowi widzów a widzom przybliżyć teatralne problemy. Są to właściwie sprawy nienowe i na dobrą sprawę wymagające specjalnych świąt i okazji by je wcielać w życie. Chodzi przecież o zwykłą, uprawianą na całym świecie przez podobne instytucje, działalność reklamową, niezbędną ze względów finansowych, a w naszym przypadku również i upowszechnieniowych.

Tymczasem rzecz wygląda trochę paradoksalnie. Do propagowania teatru nawołuje się prasę, radio, telewizję, kluby miłośników teatru i koła przyjaciół, a nawet instytucje kulturalne i społeczne, najmniej w tym względzie zostawiając samym teatrom. Teatry mtrją swój budżet, mają zaplanowane milionowe straty, do każdego widza dopłaca się kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt złotych i nikomu z pracowników teatru nie grozi to najgorsze, że pod koniec miesiąca z braku wpływów nie dostanie gaży.

Tak więc na Miesiąc Propagandy Teatru trzeba spoglądać z tych nieco wykoślawionych pozycji i wówczas to, co się dzieje wyda się prawie normalne. Co prawda niewiele się dzieje, ale zawsze coś. Otóż w czasie tego miesiąca odświeżono stare gablotki i pojawiło się trochę nowych, przygotowano parę wystawek w teatralnych hallach. Jtllka reklam ukazało się na tramwajach. Odbyło się szereg spotkań aktorów z publicznością, organizowanych przeważnie przez Klub Miłośników Teatru. Aktorzy Teatru im. Słowackiego odwiedzili kilka peryferyjnych świetlic, aktorzy Teatru "Rozmaitości" spotkali się z młodzieżą Liceum Ogólnokształcącego przy ul. Bogatki oraz kursem oficerskim KBW. Natomiast zaplanowane spotkania z zakładami pracy nie udały się. Należy to już z resztą do tradycji... Udało się natomiast spotkanie przedstawicieli teatru z przedstawicielami związków zawodowych, zorganizowane przez WKZZ oraz ZZ Pracowników Kultury i Sztuki. W sumie jednak plon to niezbyt obfity, jeśli się zważy, że ów miesiąc to przecież wielka i zaplanowana akcja.

W działalności propagandowej na rzecz teatru zastanawia fakt, że nie wybiega ona poza rogatki Krakowa, choć przecież teatralne widownie nie zawsze rekrutują się wyłącznie z mieszkańców miasta (weźmy choćby tylko scenę operetkową MTM, gdzie niemal połowa widzów to wycieczki z terenu województwa) i chyba nie tylko dla nich są przeznaczone. Zostało u nas z góry założone i zaplanowane, że "Rozmaitości" i "Groteska" prowadzą akcję objazdową, że w terenie działa "Estrada", Teatr w Tarnowie i szereg zespołów amatorskich. Wszystkie inne zakusy na teren są wyłącznie aktem dobrej woli i społecznej postawy poszczególnych ludzi. Zresztą - jak to wyjaśniono kiedyś w kompetentnej komisji - wyjazdy w teren z pełnymi spektaklami teatralnymi są niemożliwe zarówno technicznie jak i finansowo. Pozostają więc tylko spotkania ze spccjbiie ułożonymi programami, a to nie leży w profilu pracy teatralnej.

Wystarczy jednak przyjrzeć się bliżej repertuarowi teatrów, by Stwierdzić, że trudności techniczne nie są zasadą. Oto np. Teatr Stary zaprezentował dwie jednoaktówki K. Brandysa w ramach warsztatów dramaturgicznych, które przeszły ostatnio metamorfozę polegającą na tym, że z debiutów dramaturgicznych stały się debiutami reżyserskimi. Mają też one sceniczną oprawę i w pełni teatralną formę. Ostatnie dwie pozycje "Wywiad z Bally-meyerem" reżyserowany przez T. Jurasza i "Bardzo starzy oboje" w reżyserii R. Próchnickiej to bardzo udane, 1-godzinne spektakle. Szczególnie ten ostatni przyjmowany przez widownię bardzo ciepło.

Sprawa startu młodych aktorów, absolwentów prowadzonego w 1962 r. przy Teatrze Starym Studium Reżyserskiego, to oddzielne zagadnienie, nadające się do specjalnego omówienia. Natomiast sprawa propagandy teatru ujawnia się przy tej okazji bardzo jaskrawo. Każda z tych sztuk obsadzona jest zaledwie przez 2 aktorów, z bardzo skromną scenografią (również debiutującego absolwenta ASP Walczaka) i nadaje się do wystawienia dosłownie w każdej świetlicy. Jeśli dodamy do tego dobre chęci realizatorów, otrzymamy w sumie spektakl do zaprezentowania w terenie. Cóż z tego, kiedy odpowiednie paragrafy finansowe Teatru Starego nie uwzględniają wyjazdów poza rogatki, choćby nawet koszty miały się pokryć opływami z biletów. Ponadto nie ma organizatora, który by się podjął tej pożytecznej akcji upowszechnienia teatru.

W rezultacie rodzi się czysty nonsens. Organizatorzy i działacze gromią teatry, że stronią od załóg, od terenu. A kiedy już trafia się i dobry spektakl i dobra wola teatru, wówczas organizatorów ani na lekarstwo.

Coś jednak z tą propagandą teatru nie najlepiej...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji