Artykuły

Upiory władzy w horrorze

"Bolesław Śmiały" Stanisława Wyspiańskiego w reż. Pawła Świątka w Małopolskim Ogrodzie Sztuki w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Scenografia jest zaskakująca, ale wysyła jasne komunikaty: władza to pieniądze i seks, a także zabawa w piaskownicy (tyle że zamiast piasku są tu złote monety). No i zabawa niebezpieczna: szable mogą w każdej chwili opaść i zlikwidować graczy.

"Bolesław Śmiały" nie jest często wystawiany - na portalu e-teatr naliczyłam zaledwie 12 premier (od 1903 roku). W porównaniu z innymi dramatami Wyspiańskiego, nie tylko z "Weselem", jest to bardzo skromna liczba.

W historii teatru "Bolesław Śmiały" zapisał się przede wszystkim awangardową jak na owe czasy scenografią Wyspiańskiego i wspaniałymi kostiumami inspirowanymi strojami chłopskimi. Cztery z tych kostiumów można obejrzeć w foyer MOS-u przed spektaklem - może po to, żeby podkreślić kontrast między tym, jak widział "Bolesława" Wyspiański, a tym, jak widzą go Paweł Świątek (reżyser) i Marcin Chlanda (scenograf). Cóż, minęło ponad sto lat, ma prawo być inaczej.

Widzowie siedzą po dwóch stronach terenu gry. Teren wysypany jest błyszczącymi monetami, na środku stoi postument ułożony z kaset wideo z kolorowymi okładkami (są to kasety z filmami porno, ale z daleka tego nie widać). Poza tym są zjeżdżalnia, karuzela i ławeczka, a także stanowisko didżeja (Dominik Strycharski), który w pewnej chwili przeobrazi się w Rapsoda. Nad terenem gry zwisają liczne szable ostrzami w dół. Scenografia jest zaskakująca, ale wysyła jasne komunikaty: władza to pieniądze i seks, a także też zabawa w piaskownicy (tyle że zamiast piasku są tu złote monety). No i zabawa niebezpieczna: szable mogą w każdej chwili opaść i zlikwidować graczy.

Być może nawet już się tak stało, bowiem gracze wyglądają jak widma albo ożywione trupy. Śmierć, która u Wyspiańskiego towarzyszy bohaterom, gra u Świątka pierwszoplanową rolę. Marta Wieczorek i Maciej Czuchryta, autorzy kostiumów i charakteryzacji, też wysunęli się na pierwszy plan: każdy z aktorów ma inną charakteryzację, trupiość i widmowość jest efektowna, także w kostiumach, które prezentują rozmaite fazy i formy życia grobowego.

Ogląda się to z zainteresowaniem, ale przecież nie o paradę efektownych stylizacji tu chodzi (a przynajmniej nie powinno chodzić). Może o konflikt między władzą duchowną a świecką? Albo o problem władzy i problemy władcy? Pewnie tak, tyle że Świątkowi nie udało się wyjść poza rozwiązywanie problemu: jak poradzić sobie z tekstem Wyspiańskiego, jak się do niego włamać. Przed premierą Świątek mówił, że jest to tekst niekomunikatywny. Słusznie - można mieć z tym kłopot, choćby na poziomie artykulacji słów, np. "A ty mnie proś przez krzyż, do stopy legaj, a za ócz mnie pomawiaj ludy, ostrz zażegaj". Wyspiański nie był miły dla aktorów. Ale skoro się wystawia "Bolesława Śmiałego", trzeba to wziąć na klatę. Udało się to różnie - gdy mówi Michał Majnicz (Bolesław) albo Krasawica (Pola Błasik), można zrozumieć wszystko, podążyć za postaciami i niełatwą formą tekstu. Natomiast pozostali aktorzy grają tak, jakby to była sztuka obyczajowa, tyle że dziwaczna.

W tym nadmiarze komunikatów płynących ze sceny można wyodrębnić jakieś myśli że konflikt o rząd dusz między biskupem a królem jest ustawką, skoro Majnicz nosi strój do wrestlingu, który z zasady jest wyreżyserowany a atak króla na biskupa polega na podpalaniu i kłuciu jego laleczki. Że zasadą polityki są gra i demonstrowanie przewagi, a widzowie są bezwolnymi obserwatorami tego widowiska. Ale czy koniecznie trzeba było do tego angażować Wyspiańskiego?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji