Artykuły

Dlaczego nie powstało wybitne dzieło operowe?

"Sąd Ostateczny" Krzysztofa Knittla w reż. Pawła Szkotaka w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Jeden z najcenniejszych obok "Damy z gronostajem" Leonarda da Vinci skarb naszej kultury "Sąd ostateczny" Hansa Memlinga ma wyjątkowo barwną historię. Jak wiadomo, trafił on do Gdańska z rabunku. Został bowiem skradziony ze statku płynącego do Florencji, gdzie zamówił go do jednej ze świątyń bogaty bankier.

Tryptyk Memlinga - pełen alegorii i symboli, na którym centralne miejsce zajmuje Chrystus - Król Nowego Przymierza gestem rąk wprawiając w ruch wszystko wokół siebie, oddzielając dobrych od złych -niezmiennie wzbudzał pożądanie możnych tego świata.

Jego niezwykłe dzieje zainspirowały Mirosława Bujko do napisania libretta, a Krzysztofa Knittla do skomponowania opery, którą wyreżyserował Paweł Szkotak.

Z wielkim zainteresowaniem oczekiwałam jak znani twórcy poradzą sobie z tak trudnym tematem jakim jest odwieczna walka dobra ze złem o duszę ludzką i wizją Sądu Ostatecznego.

Ognie piekielne

Kiedy gasną światła, na widownię w milczeniu wkraczają ubrane w śmiertelne koszule postacie idące na Sąd Ostateczny. Na scenie pojawiają się ognie z obrazu Memlinga. W piekielne czeluście bez dna wpadają potępieni. Nastrój buduje niepokojąca muzyka i zachwycająca ruchoma scenografia Damiana Styrny oraz wizualizacje Eliasza Styrny.

Płynna zmiana miejsca akcji. Do bram szpitala dobija się powracający z wojny żołnierz, Hans Memling (w tej roli Robert Gierlach) pogrążony w rozpaczy, bowiem w snach prześladują go zbrodnie, które popełnił.

Ojciec Arago (Piotr Lempa), radzi mu, by odkupił grzechy, malując obraz na chwałę Boga. Memling zgadza się i przystępuje do pracy, ale niebawem odwiedza go tajemniczy gość, demoniczny Tomaso Portinari (Jan Jakub Monowid), przebiegły, odpychający, a jednocześnie intrygujący, który składa mu zaskakującą propozycję, aby w obrazie ukrył przesłanie...

Burzliwe losy

W pierwszym akcie oglądamy wymyśloną przez librecistę historię Hansa Memlinga i fikcyjną genezę powstania tryptyku. Akt drugi to podróż w czasie, przez wieki i burzliwe losy dzieła, które staje się, kolejno, łupem gdańskiego kapra, obiektem pożądania cara Piotra I, Napoleona, Króla Prus, zostaje wywiezione do hitlerowskich Niemiec, stamtąd zaś zabrane do Moskwy, przez Stalina. Po jego śmierci tryptyk zwrócono Polsce Ludowej.

Sceny zmieniają się jak w kalejdoskopie, a ja siedzę jak na akademii. Nie tego oczekiwałam. Wszak wizja "Sądu Ostatecznego" Memlinga przedstawia nie tyle dramat końca świata, co głęboko teologiczną opowieść o dniu ósmym, w którym zbiega się początek i koniec czasu Zbawienia.

Są obrazy, które mi się podobały, na przykład pomysł, aby w centralnym punkcie sceny znalazł się globus nawiązujący do umieszczonej na "Sądzie Ostatecznym" Memlinga złotej kuli. Ale tu nie Chrystus (jak na obrazie Memlinga), a możni tego świata mają go pod nogami.

Reżyser Paweł Szkotak próbował połączyć sacrum i profanum. Toteż w drugim i trzecim planie towarzystwo przy złotej kuli pije wódkę, gra w karty, płynnie zamieniając się miejscami zgodnie z kolejami losów tryptyku.

Wyjątkowo udana jest choreografia Iwony Runowskiej - dowcipna, pomysłowa i finezyjna, ożywiająca akcję - wielkie brawa. Zachwycające kostiumy zaprojektowała Anna Chadaj. Niektóre postacie stanowią żywą replikę namalowanych przez artystę postaci np. Archaniołów. Świetne są sceny chóru, uzupełnionego dziećmi z Chóru Dziecięcego Canzonetta Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Gdańsku. Nie podobało mi się, że śpiewacy mieli mikroporty.

Aktorzy, balet, chór na piątkę, piękna scenografia i muzyka, więc dlaczego nie powstało dzieło wybitne? Czy zawiniło tylko libretto? Pozostaje to dla mnie tajemnicą. Cóż, słynny tryptyk nie pozwolił twórcom opery przybliżyć się do tajemnicy genialności dzieła Memlinga.

Jak mawiał św. Tomasz z Akwinu - "By rzecz była piękna, trzeba trzech właściwości; całkowitości, harmonii i jasności (integritas, consonantia, claritas). Takie jest dzieło Memlinga, a tego zabrakło w gdańskim spektaklu.

Opera "Sąd Ostateczny" jest trzecim dziełem skomponowanym na specjalne zamówienie Opery Bałtyckiej w Gdańsku w ramach cyklu "Opera Gedanensis".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji