Artykuły

Postać renesansowa

Niezwykle rzadko można spotkać takich ludzi, jak WIESŁAW OCHMAN. Światowej sławy tenor, człowiek uśmiechnięty, będący na co dzień życzliwym, ujmującym rozmówcą, duszą towarzystwa, postać renesansowa, artysta, który potrafił znaleźć własną rację bytu we współczesnym świecie.

W książce "Kariery i legendy" autor Wacław Panek napisał: "Niezwykle rzadko można spotkać takich ludzi, jak Wiesław Ochman. Światowej sławy tenor, człowiek uśmiechnięty, będący na co dzień życzliwym, ujmującym rozmówcą, duszą towarzystwa, wybitny śpiewak operowy, któremu zawsze obca była zawodowa zazdrość, muzyk, który był poprzednio piłkarzem, bokserem, inżynierem ceramikiem, konferansjerem, malarzem (jest nim nadal), słowem technik i humanista w jednej osobie, postać renesansowa, artysta, który potrafił znaleźć własną rację bytu we współczesnym świecie."

CHŁOPAK Z PRAGI

Urodził się w Warszawie, na Pradze, na dwa lata przed wybuchem wojny. Całe jego dzieciństwo jest związane z domem przy ul. Ząbkowskiej. Sam mówi, że fakt, iż urodził się na Pradze, miał ogromny wpływ na ukształtowanie się jego osobowości, a także na sposób patrzenia na świat. Dzielnica miała fatalną opinię, ale za to jego dom stał w otoczeniu zieleni, w dużym ogrodzie. Mówi: - Gdybym wychował się na podwórku z kamienia i betonu lub pośród drapaczy chmur, moja koncepcja życia byłaby chyba inna. Wojna bardzo zapisała się w pamięci kilkuletniego chłopca. Dzięki zapobiegliwości matki przeżył ją w miarę spokojnie (ojca zamordowali hitlerowcy). Mając 13 lat, wyjechał na Dolny Śląsk, do szkoły ceramicznej w Bolkowie. Tam zaczął próbować gry na instrumentach (akordeonie i perkusji). Występował również jako kapitan szkolnej reprezentacji piłkarskiej, a także zdobył mistrzostwo szkół technicznych powiatu jaworzyńskiego jako bokser wagi papierowej.

ŚPIEWAJĄCY BOKSER

Nie lubił boksu, a boksował tylko dlatego, by nie sprawić zawodu nauczycielowi gimnastyki, który wierzył, że zdobędzie punkty dla szkoły. Nawet gdy wygrywał walki, nie sprawiało mu to przyjemności. Może dlatego, że z natury był łagodny, nie znosił przemocy. Kolejną ciekawostką jest to, że w tamtym okresie występował w szkolnym zespole jako konferansjer, reżyser, autor tekstów, ale... nie śpiewał.

CERAMIK CZY ŚPIEWAK?

Kiedy los rzucił go do Krakowa, miało to decydujący wpływ na całe dalsze życie, na losy artystyczne i rodzinne. Pięcioletni pobyt w tym mieście i okres studiów na wydziale ceramicznym Akademii Górniczo-Hutniczej to splot szczęśliwych przypadków, które później połączyły się w logiczną całość. Wśród nich dwa były najważniejsze: poznanie koleżanki ze studiów Krystyny Więckowskiej, późniejszej żony, po części współtwórczyni jego sukcesów artystycznych oraz trafienie do klasy śpiewu profesora Gustawa Serafina i edukacja wokalna, którą rozpoczął na drugim roku studiów.

PIERWSZE SUKCESY

W 1958 roku wystąpił na konkursie śpiewaczym w Krakowie i wygrał. W prasie pisano: "Czyżby narodził się przyszły Kiepura? Dwudziestoletni student z Krakowa rewelacją Ogólnopolskiego Przeglądu Studenckich Zespołów Wokalnych i Solistów w Szczecinie". Po pierwszym sukcesie przestał palić papierosy. Studia ukończył z wynikiem bardzo dobrym, ale nie podjął pracy w wyuczonym zawodzie ceramika, wysłał listy z prośbą o przesłuchanie do teatrów operowych Poznania, Krakowa i Bytomia. Zaangażowała go Opera Śląska na etat solisty, którym został od maja 1960 roku. W ten sposób odszedł z wyuczonego zawodu inżynieryjnego, został śpiewakiem operowym.

PÓŁOFICJALNY DEBIUT

Jako solista w operze pojawił się w "Casanovie" i był to debiut nieujawniony, półoficjalny. Partię Muezina, zgodnie z zaleceniami kompozytora, śpiewał zza kulis. Tydzień później nadszedł dzień prawdziwego debiutu. Wystąpił w roli sir Edgara Ravenswooda w operze "Łucja z Lammermoor". W Krakowie nie miał dobrej prasy. Przeniósł się do Warszawy, tam kontynuował naukę śpiewu pod kierunkiem Sergiusza Nadgryzowskiego i był to wyjątkowo intensywny okres pracy nad głosem i repertuarem. Tuż przed warszawską premierą został ojcem Maćka, a tuż po jego urodzeniu wystąpił w partii Jontka w "Halce". Jednogłośnie uznano, że jest artystą z wielką przyszłością. Po otwarciu Teatru Wielkiego korespondent "Timesa" napisał, że Wiesław Ochman jest śpiewakiem mogącym stanąć na każdej scenie operowej świata.

NA SCENACH EUROPY

I rzeczywiście prognoza się sprawdziła. Ochman w kilka miesięcy po "Fauście", podobnie jak niegdyś Kiepura, rozpoczął występy na scenach Europy. Rok 1967 otworzył drugi etap w jego artystycznym życiorysie. Występował w premierowych spektaklach operowych w Staatsoper w Berlinie, w Operze w Hamburgu, w Moskwie, na Festiwalu Operowym w Monachium, nagrywał pierwsze płyty. Lata siedemdziesiąte otworzyły przed Wiesławem Ochmanem najsłynniejsze sceny operowe świata. Występował w Operze Paryskiej, w La Scali, w nowojorskiej Metropolitan Opera, w Rzymie, San Francisco, Chicago. Zagrał tytułową rolę w adaptacji "Carewicza", w "Eugeniuszu Onieginie", w filmowej wersji "Salome", w czechosłowackiem filmie telewizyjnym "Don Giovanni", długo by jeszcze wymieniać. Zadziwiała jego niezwykła pracowitość i umiejętność organizacji czasu. W repertuarze ma kilkadziesiąt partii operowych ze światowej i polskiej klasyki. Pisano: "Fenomen jego głosu pozwalał mu zarówno na świetną prezentację subtelnych odcieni muzyki Mozartowskiej, jak i na wykonywanie partii tenorów bohaterskich, na imponowanie potęgą brzmienia, dramatyzm i przemyślaną grę aktorską"

REŻYSER

W 1999 roku zadebiutował jako reżyser w Operze Śląskiej w Bytomiu przedstawieniem "Don Giovanni", w tym sezonie ma reżyserować w łódzkim Teatrze Wielkim. Wyreżyserował także "Traviatę" i "Carewicza". Jest laureatem wielu nagród państwowych. Prezydent RP uhonorował go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji