Artykuły

To był spektakl Eryka

"Phantom" w reż. Artura Hofmana w Teatrze Muzycznym w Poznaniu. Pisze Ewa Obrębowska-Piasecka w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Po raz pierwszy w poznańskiej operetce zapachniało mi prawdziwym teatrem. I nic to, że był to teatr rodem z XIX wieku.

Szczerze polecam "Phantom" w Teatrze Muzycznym. I tym, którzy są stałymi bywalcami tej sceny, i tym, którzy rzadko na nią zaglądają. Sama nie jestem fanką dziewiętnastowiecznego traktowania teatru na progu XXI stulecia, a z taką konwencją mamy tu do czynienia. Ale "Phantom", czyli jedna z wariacji na temat "Upiora w operze", choć powieść powstała już w 1910 r., jak mało co nadaje się do tego, żeby realizować go właśnie w takim stylu. Cała sztuka jednak w tym, żeby nie epatować skostniałą tradycją, tylko tchnąć w nią ducha. I to się w poznańskim spektaklu momentami naprawdę udaje.

"Phantom" to opowieść o młodej, zdolnej śpiewaczce Christine, o odwołaniu starego dyrektora opery i zawistnych rządach żony dyrektora nowego, o zakulisowych intrygach solistek oraz pikantnych smaczkach dotyczących możnych protektorów zarówno sceny, jak i młodych artystek. Do pokazania tej teatralnej kuchni zaangażowano w Poznaniu magię. Mamy więc iskrzące wybuchy, tajemniczo dymiące, trujące mikstury, spadający na widzów żyrandol i ruchome lustra. Cały ten zestaw tematów i chwytów - choć stary prawie tak jak teatr - sprawdza się i tym razem. Także aktorsko teatr skutecznie czerpie ze sprawdzonych wzorów. Umiejętnie i udatnie (bez zbędnej szarży) przerysowana jest Carlotta Joanny Waluszko. Wiarygodna jest łagodność i smutek Gerarda Caerriere'a, granego przez Daniela Kustosika.

Ale "Phantom" to przede wszystkim płomienna historia miłości: romantycznej i tragicznej. Łatwo byłoby ją przerobić na łzawy melodramat bliski brazylijskim serialom, ale na poznańskiej scenie dzieje się coś więcej. Przede wszystkim dzięki Maciejowi Ogórkiewiczowi, który wciela się w rolę Eryka - nieszczęśliwego chłopca o zeszpeconej twarzy, który ponad wszystko kocha piękno, a szczególnie muzykę. To piękno personifikuje mu się w Christine. Młodzieniec mieszka w lochach paryskiej opery i uchodzi za jej ducha. Jego ojciec - dyrektor teatru - długo prowadził tę scenę pod jego dyktando, aż do czasu, kiedy nie nastały nowe rządy. Od tego momentu mamy całą serię tragicznych wydarzeń.

Postaci tak wiarygodnej, tak żarliwej i z taką pasją zaśpiewanej jak Eryk Ogórkiewicza jeszcze na deskach poznańskiej operetki nie widziałam. Po raz pierwszy zdarzyło mi się zapomnieć o siermiężnym otoczeniu, śmieszności i sztuczności konwencji, wszechobecnym kiczu, tylko po prostu "uwierzyć" w głos. Młody śpiewak jest przy tym na scenie szalenie naturalny i naprawdę przejmujący. Jakby się do tej roli urodził. Jego pasja udziela się także Agnieszce Wawrzyniak, która gra rolę Christine, ze sceny na scenę bardziej przekonująco. Życzę obojgu, żeby się w tych rolach jeszcze rozsmakowali: dla przyjemności widzów i własnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji