Artykuły

Maciej Englert: Zajmujemy się ludźmi, którymi zajęła się polityka

- Pojawił nam się czysty, dobrze ubrany, zadbany cham. Być może jako produkt uboczny walki o sondaże i realizację idei, ale ten wypuszczony z dość dużej lampy dżin rujnuje nasze życie społeczne - mówi Maciej Englert, który w Teatrze Współczesnym reżyseruje spektakl "Psie serce" na podstawie opowiadania Michaiła Bułhakowa. Premiera w sobotę 14 października

Po raz pierwszy zbudował na scenie świat Bułhakowa 30 lat temu - wtedy wystawiał "Mistrza i Małgorzatę". Na dzisiejsze czasy Maciej Englert wybrał tekst, który ma podobny klimat, ale jego głównymi bohaterami są naukowiec i pies.

*

ROZMOWA Z MACIEJEM ENGLERTEM, reżyserem, dyrektorem Teatru Współczesnego

IZABELA SZYMAŃSKA: Dlaczego Michaił Bułhakow przedstawia psa jako istotę lepszą od człowieka?

MACIEJ ENGLERT: Ująłbym to inaczej, zakłada, że człowiek może być gorszy od psa. "Psie serce" powstało w latach dwudziestych, niebawem przecież miało okazać się, do czego zdolny jest człowiek. Dzisiaj również, jak się wydaje, zaczynamy darzyć psy większą sympatią niż ludzi. Nic nie udają, nie mają dla nas przekazów dnia, za to dużo więcej wdzięku i radości życia. "Mieć psa w sercu", "psiakrew", "psiamać", "zdechł pies" - wszystkie te powiedzonka mocno się dezaktualizują. Bułhakow to bardzo wyrafinowany pisarz. Ma szczególną umiejętność wypełniania zdawałoby się prostych opowiastek, prawie w stylu fantasy, głęboką i dotkliwą diagnozą otaczającej go rewolucyjnej rzeczywistości. Nic więc dziwnego, że wiele z jego utworów rewolucyjna cenzura skazała na bardzo długie milczenie. "Mistrza i Małgorzatę" wydano dopiero w latach 60. i od razu stała się w Polsce ukochaną powieścią - "Psie serce" czekało jeszcze dłużej, oczywiście jest mniejszą formą literacką, choć podobnie wielowarstwową.

Wystawiał pan "Mistrza i Małgorzatę" w Teatrze Współczesnym w 1987 roku, przedstawienie zostało świetnie przyjęte, Wolanda grał w tym spektaklu Krzysztof Wakuliński, który w "Psim sercu" zagra naukowca, profesora Preobrażeńskiego.

- Tak, po trzydziestu latach znów spotykamy się z Bułhakowem i jego szczególnym światem narzucającym styl, a przede wszystkim klimat. Nic dziwnego, że często wracamy myślą do tamtego przedstawienia, bo mimo że utwór całkiem inny, to świat ten sam: świat pozornej groteski, która staje się groźna, gdy ideologie zakłócają wieczny porządek. Autor obdarzony niezwykłym poczuciem humoru i przenikliwością zderza ze sobą światy o różnych systemach wartości, wnikliwie diagnozując płynące z tego zagrożenia. Jednak unosi się nad tym metafizyczne przekonanie, że świat ostatecznie zawsze wraca do normy, zwyciężając chaos. Galeria powołanych przez Bułhakowa postaci to ofiary czasu, w którym przyszło im żyć, czasu, po którym zazwyczaj traumy pozostają dłużej w pamięci ofiar niż sprawców. To, że borykanie się bohaterów utworu z rzeczywistością proletariackiej rewolucji staje się uniwersalną metaforą, to właśnie specyfika pisarstwa Bułhakowa.

Dlaczego "Psie serce" jest pana zdaniem trafniejszą lekturą na dzisiejsze czasy niż "Mistrz i Małgorzata"?

- Tak mi podpowiada intuicja i świat, który widzę dookoła; nie mieszkam na bezludnej wyspie, nie jestem artystą, który ma głowę w chmurach i ogląda, jakie wiatry wieją w dziedzinie sztuki, żyję razem z ludźmi.

Mój mentor Erwin Axer szczerze mi odradzał, niemal zakazywał, wystawiać "Mistrza i Małgorzatę". Uważał, że to świetna powieść, więc na scenie może tylko stracić. Ja jednak byłem uparty i tłumaczyłem mu wtedy, trzydzieści lat temu, że wybór tekstu nie wynika z mojej bezczelności, tylko z potrzeby przeczytania go z widzami na głos, że przełożenie powieści na język teatru, zjawiska przecież metafizycznego, pozwoli na wspólne uczestnictwo w świecie stworzonym przez Bułhakowa, w świecie, gdzie diabeł porządkuje gorszy od diabelskiego świat stworzony przez człowieka, i wreszcie świat, w którym pojawia się nadzieja. To była potrzeba czasu stanu wojennego. W Moskwie, w czasach pieriestrojki, na ścianie klatki domu, w którym mieszkał Bułhakow, widziałem napis: "Woland, wróć!". Dzisiaj mam ochotę sam pisać to na murach, choć nasza choroba nie rozwinęła się jeszcze tak daleko.

Jakby ją pan opisał?

- Objaw dotkliwy, najbardziej rzucający się w oczy i niespotykany dotąd w takim natężeniu to nawet nie brak finezji, dyplomacji politycznej, ale zdumiewająca akceptacja ogólnego chamstwa. Pojawił nam się czysty, dobrze ubrany, zadbany cham. Być może jako niezbędny w walce politycznej produkt uboczny walki o sondaże i realizację idei, ale ten wypuszczony z dość dużej lampy dżin rujnuje nasze życie społeczne. Dlatego tym razem mam ochotę wspólnie przeczytać "Psie serce", historię o Klimie Czugunkinie, kryminaliście, pijaczku, z zerowymi potrzebami wyższymi, który ożył w psie. W nowym wcieleniu zostaje zainfekowany, na miarę swego intelektu lub jego braku, rewolucyjną ideologią podziału dóbr.

Na naszą rozmowę szłam od strony placu Zbawiciela, na budynku teatru wisi plakat "Czas barbarzyńców", mimo że zapowiada inny spektakl, to rymuje się z tym, co pan mówi o współczesności "Psiego serca".

- To tytuł sztuki, a nie diagnoza rzeczywistości. Choć, jeśli wymianie elit politycznych, o ile takie istnieją, towarzyszy polityczna wymiana elit naukowych, kulturalnych, intelektualnych, które w sposób naturalny tworzą się przez lata spośród ludzi o uznanym dorobku, wybitnych dokonaniach i wiedzy, to można to uznać za barbarzyństwo. Nie zrobiliśmy wiele w sprawie edukacji społeczeństwa obywatelskiego.

Teatr Współczesny nie kojarzy się z teatrem politycznym.

- Nie bardzo wiem, co mam rozumieć pod pojęciem teatru politycznego. Współczesny grywa Szekspira, Brechta, Mrożka, Weissa, Konwickiego, Kafkę, wreszcie Bułhakowa. Zajmujemy się nie polityką, ale ludźmi, którymi zajęła się polityka. Bo teatr nie zmienia świata, może zmieniać ludzi, którzy mogą zmieniać świat. Wolę stawiać pytania, niż dawać gotowe odpowiedzi, to przypisana teatrowi forma edukacji. Więc jeśli w 2008 roku graliśmy "Proces", to z racji panującego wówczas kafkowskiego klimatu, który powstawał z dość szczególnej wizji prawa ówczesnego ministra sprawiedliwości, który ustalał, co jest grzechem, a co nie.

Nasz teatr jest adresowany do inteligencji. Dopóki istnieją ludzie, którzy od teatru domagają się myśli, czasem zdrowego śmiechu, w kunsztownym wykonaniu aktorskim, bo mimo twierdzeń teoretyków widzowie ciągle chodzą na aktorów - to istnieje szansa, że nadal będzie potrzebny. Zarówno widzom, jak twórcom i aktorom.

"PSIE SERCE" MICHAIŁA BUŁHAKOWA

tłumaczenie: Irena Lewandowska, reżyseria i adaptacja: Maciej Englert, scenografia: Marcin Stajewski, kostiumy: Anna Englert, muzyka: Jerzy Satanowski.

Występują m.in.: Borys Szyc, Krzysztof Wakuliński, Szymon Mysłakowski, Barbara Wypych, Joanna Jeżewska, Monika Pikuła, Piotr Bajor, Piotr Garlicki, Leon Charewicz.

Premiera 14 października, godz. 19. w Teatrze Współczesnym, ul. Mokotowska 13.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji