Artykuły

Musical inspirowany rodzinną historią

- To nie jest musical polityczny, nie jest na usługach żadnej partii. Zapragnąłem zmierzyć się z moją historią rodzinną - mówi reżyser Wojciech Kępczyński przed premierą "Pilotów" w Teatrze Muzycznym "Roma" w Warszawie.

Wojciech Kępczyński przez prawie 20 lat swojej dyrekcji w Romie wystawił w Warszawie najbardziej znane musicale z West Endu, od "Upiora w operze" po "Mamma Mia!". Za każdym razem były to tzw. non-replica productions, czyli oryginalne inscenizacje polskich twórców, różniące się od pierwowzorów z Londynu. Tym razem jednak przygotował swój autorski musical, sam napisał libretto. Premiera "Pilotów" w sobotę. Przedstawienie grane będzie siedem razy w tygodniu dla widowni na 999 miejsc.

ROZMOWA Z WOJCIECHEM KĘPCZYŃSKIM [na zdjęciu]:

Dorota Wyżyńska: Oglądaliśmy w Romie polskie prapremiery największych hitów z Londynu, a teraz na afiszu pojawia się nowy polski musical. Wyjaśnijmy od razu, że jego temat nie jest twoją odpowiedzią na "dobrą zmianę". Pomysł na ten musical urodził się kilka lat temu, a inspiracją była historia rodzinna.

Wojciech Kępczyński: Od dawna przymierzałem się do tego, by wystawić w Romie nowy polski musical, tym bardziej że pierwsza taka próba, jaką był musical familijny "Akademia pana Kleksa", powiodła się. Dość długo szukałem tematu. Moimi mistrzami są Andrew Lloyd Webber i Claude-Michel Schönberg - twórcy musicali, które oparte są na wielkich emocjach.

Mogłem, oczywiście, napisać libretto, którego akcja rozgrywa się w 2017 roku, a opowiada o miłości dziewczyny i chłopaka, którzy działają w dwóch zwalczających się partiach. Przeczytałem właśnie w gazecie, że Monika Strzępka i Paweł Demirski w Poznaniu przygotowują spektakl o Jarosławie Kaczyńskim. Trzymam kciuki za tę premierę. Na pewno będzie wydarzeniem.

Ale zapragnąłeś zmierzyć się z rodzinną historią?

- Wiele lat żyłem blisko tematu bitwy o Anglię. Bracia mojej babci walczyli w szeregach Dywizjonu 307 Polskich Sił Powietrznych. Jako dziecko słuchałem ich opowieści. To były dramatyczne historie, czasem skomplikowane i zawiłe, że widz musicalu nie wytrzymałby aż tak częstych zwrotów akcji. Jednak wydarzenia historyczne były tylko punktem wyjścia do stworzenia musicalu, który jest fantazją. To opowieść o trudnych wyborach podejmowanych w obliczu dramatycznych chwil. Zależało mi, żeby pokazać, co wojna robi z ludźmi, co robi z ich psychiką.

Nina jest aktorką, tancerką kabaretową. Jan - absolwentem szkoły lotniczej w Dęblinie. Poznali się tuż przed 1939 rokiem, pokochali. Ich uczucie dopiero zaczęło kiełkować. Wojna ich rozdzieli.

Opowiadamy o przeszłości, ale przecież temat nie przestaje być aktualny. To musical pacyfistyczny. Z niepokojem śledzimy, co dzieje się w Korei Północnej. Patrzymy też na działania naszej władzy, która chciałaby, żeby Polska była wielka, silna i poradziła sobie bez Unii Europejskiej. Oby ich mrzonki nie skończyły się tragedią.

Ale zastrzegam w wywiadach, że to nie jest musical polityczny, nie jest na usługach żadnej partii. To musical o emocjach, które pojawiają się w ekstremalnych sytuacjach. To, że aktorzy śpiewają, musi być przecież usprawiedliwione. Jeżeli w musicalu nie ma emocji, to widz nie zrozumie, dlaczego aktorzy, zamiast mówić, śpiewają, a zamiast chodzić - tańczą.

W Romie piloci rapują!

- Ktoś na próbie mówi do mnie zdziwiony: "Czyś ty zwariował? Piloci podczas II wojny światowej nie tańczyli rapu!". Tak, wiem, ale to moja wizja musicalowa, wizja z 2017 roku. Opowiadamy tę historię współczesnym językiem musicalowym, sięgamy po różne gatunki muzyczne.

Starałem się też, żeby nie zabrakło poczucia humoru. Tym bardziej że polscy piloci lubili się pośmiać. Byli pełni energii, młodzi i lepiej od Anglików tańczyli boogie-woogie, czym podbijali serca angielskich dziewczyn. Mieli świadomość, że za chwilę wszystko może się skończyć. Powtarzali: "Korzystaj z życia, ile możesz, bo jutro może cię nie być".

W "Miss Saigon" nad głowami widzów lądował helikopter, w "Upiorze w operze" na scenę spadał żyrandol, w "Deszczowej piosence" padał deszcz. A w "Pilotach"?

- W musicalu zwykle jest taka scena, która ma zapierać dech w piersiach. Ale nie jest regułą. Oglądaliśmy już w Romie spadający żyrandol, lądujący helikopter, latający dywan, mieliśmy tu deszcz, który oblewał pięć pierwszych rzędów.

W "Pilotach" korzystamy ze ścian LED-owych, które były użyte przy musicalu "Mamma Mia!". Cała scenografia oparta jest na montażu filmowym. Przenosimy się z miejsca na miejsce aż 36 razy. Nad materiałem filmowym czuwa firma Platige Image, z którą już pracowaliśmy przy "Akademii pana Kleksa". Będzie sporo efektów specjalnych, ale nie one są najważniejsze. Są dodatkiem do pięknej muzyki i gry aktorskiej, nad którą bardzo mocno pracujemy.

Na casting do "Pilotów" zgłosiło się ponad 600 osób. Trudno było skompletować obsadę?

- To była przyjemność. 60 proc. obsady to aktorzy, których widzowie Romy dobrze znają. Jestem dumny, że od lat współpracują z nami tak wspaniali artyści, którzy sprawdzają się w każdym musicalu. Ale jest też nowa grupa młodzieży. Okazuje się, że jest coraz więcej młodych, utalentowanych ludzi, których pasją jest musical. I coraz więcej szkół musicalowych, które założyli nasi aktorzy. Nasi aktorzy grają też w innych produkcjach w całej Polsce, przygotowują swoje premiery. Przyjemnie obserwować, jak rynek musicalowy w Polsce rozkwita.

Nowy polski tytuł, a nie sprawdzony hit z West Endu, to ryzyko, zwłaszcza dla teatru, w którym ma być grany siedem razy w tygodniu dla widowni liczącej 999 miejsc.

- Oczywiście ryzyko jest ogromne, ale przyszedł ten moment, po prawie 20 latach dyrektorowania, że chciałem podsumować to, co zrobiliśmy. Czegoś może jednak się nauczyliśmy i pora pokazać, co sami potrafimy.

Nasi widzowie przyzwyczaili się, że gramy codziennie ten sam tytuł, tak jak na West Endzie. Do sprzedania tygodniowo mamy 7 tysięcy biletów. To wymaga sporych nakładów na reklamę, ale dla mnie najcenniejsza jest tzw. reklama szeptana, kiedy nasi widzowie mówią po spektaklu swoim znajomym, że było wspaniale, fascynująco, że warto się wybrać do teatru. To daje najwięcej radości. I to działa najlepiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji