Artykuły

"Balladyna" czyli o zdobywaniu władzy

DUŻA odwaga twórcza cechowała Słowackiego. Zaryzykował on w "Balladynie" połączenie elementów tragicznych i komicznych postaci bardzo ludzkich, a obok nich świata fantastycznego. Na to trzeba nie tylko dużo odwagi, ale również wiary w swe twórcze powołanie, wiary we własne siły. Tak powstała "Balladyna", trochę "Macbet", trochę "Król Lear", trochę "Sen nocy letniej", w sumie dzieło samodzielne, odrębne. Dzieło o władzy, do której dochodzi się zbrodnią. Dzieło o pełne najczystszej poezji, kapryśnej, zaskakujących pomysłów dramaturgicznych, dzieło w swej istocie bardzo polskie.

W sposobach zdobywania władzy niewiele niestety się zmieniło od czasów "Świętego przymierza", kiedy Słowacki pisał "Balladynę". Odwieczna żądza władzy, odwieczna niemoralność władzy. Niepokojąco współcześnie brzmią wiersze Słowackiego, nasuwając wiele przykrych analogii.

Powiada głupiec - Grabiec:

"Tak się w mój tron złocisty królowaniem wrażę.

Że nie oderwą ludzie od tronu człowieka".

Ba, ba - stare to jak świat, a ciągle jeszcze aktualne.

Za wystawienie Balladyny trzeba pochwalić ambicje zespołu i kierownictwa Państwowego Teatru Ziemi Mazowieckiej. Ale zawsze tych parę "ale" musi się niestety znaleźć. Uważam, że inscenizator i reżyser przedstawienia Wanda Wróblewska poszła za daleko w koniecznych (czas trwania spektaklu) skrótach. Są niejasności, pogubione watki, skróty zbyt daleko posunięte. Np. przepada cały efekt grającego berła Grabca, które jest przecież gałązką drzewa, "co rzecz widziało". Skreślona została postać Gralona - zgoda ale przy tej okazji przepadła tak istotna sprawa jak ciąża Balladyny. Skróty zubożyły postać Skierki, pozbawiły go przepięknej poetyckiej aureoli. Zaginął cały satyryczny sens postaci Filona.

Drugie "ale" to chropowatość inscenizacji. Np. scena przebierania Grabca przez Skierkę i Chochlika. Trwa to za długo, widzimy Grabca wychodzącego i wracającego zza kulis.

Trzecia sprawa - dekoracje Liliany Jankowskiej i Antoniego Tośty - rozumiem, że skrótowe, ale nie rozumiem po co wydziwiane za wszelką cenę, za cenę niekonsekwencji. A więc las nad Gopłem to supernowoczesne metalowe pręty mające wyobrazić drzewa, a obok nich poczciwa staroświecka odrobioną "jak żywa" wierzba. Kostiumy dziwne. Kostryn np. nosi coś w rodzaju hitlerowskiego hełmu. Symbolika zbyt przejrzysta i chyba niepotrzebna.

Muzyka Stanisława Skrowaczewskiego - wspaniała. Wzmaga nastrój, podkreśla bieg akcji. Gra aktorów nierówna. Obok ról świetnie odtworzonych nieporozumienia obsadowe.

Najpierw dobre. A więc obie Balladyny Jadwiga Hodorska i Krystyna Łodzińska. Obie inaczej ujęły swoją rolę. Bardziej podobała mi się koncepcja Krystyny Łodzińskiej. Jej Balladyna miała chwile kobiecej słabości. To nie był wynaturzony potwór, to była niewiasta miotana sprzecznymi uczuciami. Balladyna Jadwigii Hodorskiej jest bardziej zimna - aktorka operowała raczej zewnętrznymi środkami wyrazu.

Fon Kostryna grali Andrzej Konic i Krystian Tomczyk. Obaj inaczej ujęli rolę Niemca. Kostryn w wykonaniu Konica to łajdak - przebiegły, zdecydowany na wszystko. Raczej lis niż wilk. Rola zagraną znakomicie. Krystian Tomczak był bardziej brutalny. Ci sami aktorzy grają również na przemian (z powodzeniem), rolę Pustelnika. Grabcem - głupim i zabawnym, dowcipnie podającym tekst był Bogdan Łysakowski. Ten sam aktor gra w ostatnim akcie malutką rólkę posła. Robi to również świetnie. Matkę grały Amelia Szymańska i Julia Żabińska. W roli Aliny wystąpiła Maryla Pawłowska. Byłą naiwna i dziewczęca. Drugiej Aliny, Elżbiety Jagielskiej niestety nie udało mi się zobaczyć.

Kirkor - to właśnie nieporozumienie obsadowe. Zygmunt Wiaderny ładnie prezentuje się na scenie, ale to niestety - wszystko. Kirkor - pozytywny bohater tragedii, wzorem większości pozytywnych bohaterów, był w wykonaniu Wiadernego bladą, papierową postacią, wygłaszającą i to nienajlepiej wiersze Słowackiego. Okrojoną ponad maksymalną granicę, rolę Filona zagrał Jerzy Szczypczyński.

Świat fantastyczny: Goplana, Skierka, Chochlik, był dość skutecznie wyprany z fantastyczności i poetyckości ale to chyba nie z winy aktorów. Goplana Halina Radecka i Skierka Barbara Kołodziejska mówią tekst, jak w sztuce współczesnej prozą. W egzemplarzu Balladyny wyczytałem np. że słynną kwestię zaczynającą się od słów ."Matko w lesie są maliny" Skierka "śpiewa do ucha wdowy". Na przedstawieniu Skierka te kwestię nie śpiewa a mówi. Świat fantastyczny nie jest niestety światem fantastycznym. Chochlika grał Robert Rogalski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji