Szaleniec na tronie. Filip Bajon reżyseruje w Dramatycznym
Bajon, reżyser "Szaleństwa Jerzego III" Alana Bennetta w Teatrze Dramatycznym i scenograf Janusz Sosnowski zawiesili w głębi sceny ostrze gilotyny. Opada ono, gdy król pogrąża się w obłędzie, podnosi się, gdy odzyskuje władze umysłowe i monarszy majestat Symbol jest efektowny, jednak nietrafny.
W pierwszej scenie przedstawienia, na Jerzego III rzuca się z nożem obłąkana kobieta. Król nakazuje, by nie robić jej krzywdy, a jedynie umieścić w szpitalu wariatów. Jest w tym ironia losu, gdyż sam podzieli wkrótce dolę nieszczęśnicy. Z pewnością jednak nie musi się obawiać rewolucji i szafotu. Szaleniec, który rzucił się na francuskiego Ludwika XVI, po straszliwych torturach został żywcem rozerwany na sztuki. Jerzy III uważa to za barbarzyństwo. Jest dumny z panującej w jego kraju praworządności Anglia była wtedy faktycznie państwem o najbardziej nowoczesnym ustroju w Europie. Chociaż więc lud Paryża zburzył Bastylię,los Ludwika XVI w żadnym wypadku nie zagraża angielskiemu Jerzemu.
Jądrem królewskiego obłędu w sztuce Bennetta wydaje się raczej utrata amerykańskich kolonii, które wyzwoliły się i ogłosiły Stanami Zjednoczonymi Ameryki. W obecności króla nie wolno o tym wspominać Zgodnie więc z historią i psychologicznym prawdopodobieństwem, a na scenie zamiast gilotyny powinna się znaleźć mapa Ameryki. W sztuce Bennetta obłąkany król staje się przedmiotem manipulacji walczących o władzę polityków. Z jednej strony jest to William Pitt młodszy, przywódca konserwatywnych torysów, z drugiej liberalni wigowie, pragnący uczynić regentem księcia Walii. Angielskiej widowni te historyczne postacie są doskonale znane, dla większości Polaków jednak, to po prostu galeria typów, o których nie wiadomo nic bliższego. Na scenie Dramatycznego wyrazisty jest jedynie kostyczny Pitt w interpretacji Mariusza Bonaszewskiego, ale i jego racje są bliżej nie określone. Wysiłki reżysera,by "Szaleństwo Jerzego III" uczynić dramatem władzy z Szekspirowskim "Królem Learem" w tle, przynoszą w rezultacie tylko nadmierne wydłużenie spektaklu i jego nielogiczne zakończenie. Dla widzów interesująca pozostaje sama osoba szalonego króla i tragifarsa jego terapii. Chociaż i tu nie wiadomo, dlaczego największy sukces odnosi najbardziej prymitywny z konowałów.
Najmocniejszym punktem przedstawienia jest rola Marka Walczewskiego, który bez szarży, posługując się oszczędnymi środkami, prowadzi swego Jerzego III przez różne stadia choroby, budząc na przemian śmiech i współczucie dla zmaltretowanego człowieka. Małgorzata Niemirska w roli królowej stworzyła trafny portret koronowanej kury domowej. Książę Walii Krzysztofa Kołbasiuka jest zabawnym kretynem-grubasem, skontrastowanym wizualnie ze swym astenicznym ojcem. Wizualna strona spektaklu jest w ogóle atrakcyjna. Zwraca uwagę piękne ustawienie drugiego planu, gra świateł. To, co najbardziej interesuje widzów, rozgrywa się jednak już w dwu pierwszych aktach. A trzeci trwa, niestety, bardzo długo