Artykuły

Wojna nie zna granic?!

"Garnitur Prezydenta" Maliny Prześlugi w reż. Cezarego Ibera we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Grzegorz Ćwietnieiwcz w Teatrze dla Was.

"Garnitur Prezydenta" zdobył drugą nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Dramaturgicznym wtw:// strefy kontaktu 2016_dramat, który zorganizował Wrocławski Teatr Współczesny wspólnie z miastem Wrocław. Komisja konkursowa zdecydowała także, że sztuka Maliny Prześlugi zostanie zaadaptowana i wejdzie do repertuaru sceny przy Rzeźniczej. Podczas uroczystej Gali, która odbyła się w grudniu 2015 roku, zaprezentowano nawet wybrane fragmenty tekstu, rozpalając w widzach nadzieję na bardzo dobre przedstawienie.

Zwiastun, o ile można użyć takiego określenia, zwiastował rzecz mocną i bezkompromisową. Całość zweryfikowała entuzjazm, rozwiała nadzieje, ale mimo wszystko utwierdziła w przekonaniu, że spektakl jest współczesnym Polakom bardzo potrzebny. Nie był może bardzo mocny, ale na pewno wolny od kompromisów, na pewno dosadny. Ta dosadność przekłada się niestety na mankament przedstawienia, ale usprawiedliwia ją myśl, że najprawdopodobniej jego przesłanie miało dotrzeć nawet to niezbyt wyrobionego widza. Tak się też niewątpliwie stało. Cezary Iber, reżyser spektaklu, sprawił, że odbiorcą jego widowiska może zostać każdy.

Trudno o jednoznaczny kontekst realizacji Ibera. Rzecz ma charakter uniwersalny. Biorąc jednak pod uwagę elementy scenografii, jakimi były choćby brzozy w donicach, i najczęściej używane dzisiaj w Polsce słowo - zamach, nie można mieć wątpliwości, że akcja rozgrywa się we współczesności, a jej nadrzędnym problemem jest próba ukazania bezwzględności obecnie rządzącej partii i paranoi, która stała się w pewnym sensie motorem w docieraniu do prawdy o wydarzeniu smoleńskim. Odnoszę wrażenie, oby słuszne, że Prześluga zamierzała ukazać w swoim tekście konflikt interesów, z czego jeden jest iście prywatny, ale mocno rzutujący na polską rzeczywistość i kłócący się z tym, co myślą o nim obywatele: chęć udowodnienia za wszelką cenę racji, pomimo braku stosownych argumentów, wbrew logice i z pełną świadomością nieodpowiedzialnego narażania kraju na stan podniesionego ryzyka. Polacy jawią się jako barany prowadzone na rzeź. Maski były wymowne (wspomnę teraz, bo nie będzie lepszego miejsca; na uwagę zasługuje scenografia Michała Araszewicza - przemyślana, niezbyt rozbudowana, oddająca klimat przedstawienia). Wydaje się, że bierność narodu szalenie niepokoi twórców widowiska. Dlaczego nikt nie wstał, kiedy rozległy się dźwięki hymnu państwowego? Czyżby widzom zabrakło odwagi? Czyżby bali się narażenia na śmieszność na skutek jednostkowego działania? A może straciliśmy wiarę w Polskę tak, jak dziecko, które w finałowej scenie recytowało znany wszystkim wiersz Bełzy? W przedstawieniu pada wielokrotnie mocne słowo: wojna. Może ją przynieść przywoływany na scenie "wiatr ze Wschodu". Bezwzględność władzy w dążeniu do określonego celu zbiera ofiary - ludzi, którzy chcą normalnie żyć, którzy mają rodziny, których nie obchodzi spór o wypadek lotniczy i nie mają czasu o nim myśleć, gdyż każdy dzień wypełnia im walka o byt. Choć Prześluga pisała swój tekst przed całkowitym podporządkowaniem sobie przez władzę publicznych mediów i nie mogła wiedzieć, że zdominują je gadające głowy i dodające bezrozumnym garniturom rozumu, ptasim radiem, na poły Tuwimowskim, doskonale oddała sytuację, z jaką przyszło zmagać się Polakom, którzy obawiają się choćby cenzury. W przedstawieniu Ibera nie ma samolotu, nie ma katastrofy. Pojawia się jednak zamach, zamach na garnitur prezydenta. Dokonuje go, jak się okazuje w finałowej scenie, a co można było przewidzieć już na początku, Orzełek zmęczony Polską i pozbawiony nadziei na jej świetność, prawość i chyba niezależność. Sposób, w jaki to czyni, jest zabawny i oddaje stosunek twórców do teraźniejszej klaunady. Wbrew zapowiedziom reżysera, nie dostrzegłem w spektaklu zbyt wielu sytuacji komicznych. Ale to dobrze. Komizm jest najlepszym chwytem marketingowym, ale mało komu w obecnej sytuacji chce się śmiać. Nie oznacza to jednak, że cały spektakl jest ponury i przepełniony goryczą. Nadrzędną rolę odgrywa w nim ironia, a ona, jak wiadomo, jest sprawczynią śmiechu, nawet przez łzy. Spektakl jest w pewnym sensie przejawem lęku jego twórców wobec tego, co dzieje się obecnie w polityce, wbrew zaprzeczeniom niektórych bohaterów, którzy mają ją, jak twierdzą, "w dupie". Może tej z opolskiej szkoły podstawowej?! Wystarczy spojrzeć na Prezydenta bez garnituru, którego kreuje w przedstawieniu Piotr Łukaszczyk, by przekonać się, z kim mamy do czynienia. Kim jest Prezydent a kim jest Garnitur? Rozwiązanie tej zagadki nie nastręczy widzom żadnych trudności.

Przedstawienie jest mimo wszystko nieco infantylne, choć jak wspomniałem - ważne. Niektóre sceny rażą sztucznością i amatorszczyzną, a podnoszą przecież istotne kwestie. Nie twierdzę, że powinien dominować patos, ale przynajmniej minimum powagi. Zaniepokoiła mnie gra wybitnego przecież Zdzisława Kuźniara. Nie potraktował roli Orzełka serio. Wydawało się, że nie jest w stanie unieść skrzydeł, którymi go obarczono. Nie pasował Kuźniar do tego przedsięwzięcia. Była to jego najgorsza kreacja. Scena, w której wystąpił z małym chłopcem, przypominała poczynania niedoświadczonego aktora ze studenckiego teatru. Było nawet gorzej - nie dało się odczuć ani zaangażowania, ani przekonania. Podobnie rzecz ma się z Bociankiem Tomasza Orpińskiego. Kolejne rozczarowanie z udziałem tego aktora. Rozumiem, że miał być dziecinny, ale okazał się nazbyt dziecinny, wręcz niewiarygodny i budzący niechęć. Czy szło o to, by ukazać tym symbolem naiwność naszego narodu? Szkoda, że dwie tak ważne role zostały obsadzone tak nierozważnie. Najpierw Prześluga w sztuce, później Iber swoją reżyserią, odmitologizowali romantyzm, podjęli próbę zrzucenia z piedestałów Mickiewicza i Słowackiego, którym według twórców wcale nie szło o dobro ojczyzny, a pokazanie wielkości jednego nad drugim. Krzysztof Kuliński w roli Mickiewicza był wprost fantastyczny, wręcz wybitny. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że to najlepsza rola w tym przedstawieniu - nieco za długim i miejscami monotonnym. Dobrze wypadła także Pani Słowikowa. Chyba pierwszy raz widziałem tak przejętą swoją rolą Jolantę Solarz. Imponująco odnalazła się również Ewelina Paszke-Lowitzsch jako Anna Kowalska. To właśnie jej bohaterka była chyba największą ofiarą politycznej paranoi. Aktorka przekonała mnie każdym słowem i każdym gestem. Tak samo zaprezentował się Krzysztof Boczkowski w roli Bardzo charakterystycznego człowieka. Bez żadnych zastrzeżeń. Nie ulega wątpliwości, że wrodzony wdzięk pomaga mu niemalże doskonale mierzyć się z każdą kreacją. Nie bez znaczenia jest również jego dystans, nie tylko wobec siebie, ale również problemów świata tego. Ptasie radio - Maria Kania i Dominika Majewska. Takiego radia aż chce się słuchać. Tym razem można było je również zobaczyć. Młode, uzdolnione, wysportowane, zdecydowane, przepełnione energią, zaangażowane, prawdziwe mają przed sobą aktorską przyszłość. Kania udowodniła to już zresztą wielokrotnie. Majewska od niedawna pracuje na swoje nazwisko i czyni to bardzo rzetelnie i odpowiedzialnie. Krzysztof Zych, Mężczyzna z toi-toi, choć nie emanował szczerością, był dla mnie wystarczająco przekonujący - współczesny, zagoniony, nieświadomy, bierny. Trzeba podkreślić, że wszyscy aktorzy niezwykle zgrabnie poruszali się po scenie. Ruch sceniczny dopracowany był pod każdym względem. To zasługa Ibera, który podjął się w tym przypadku również przygotowania choreografii. Całość dopełnia muzyka Macieja Zakrzewskiego. Nie słyszy się jej, a słyszy tak, że chce się słuchać.

Grzegorz Ćwietnieiwcz - doktor nauk humanistycznych (historia filmu i teatru polskiego po 1945 roku), polonista, wykładowca akademicki, pedagog, autor wydanej pod koniec 2015 roku biografii Krystyny Sienkiewicz - "Krystyna Sienkiewicz. Różowe zjawisko"; jego teksty można przeczytać w "Polonistyce", "Teatrze", "Dyrektorze Szkoły", "Kwartalniku Edukacyjnym" i "Edukacji i Dialogu"; współpracował jako recenzent z Nową Siłą Krytyczną Instytutu Teatralnego im. Z. Raszewskiego w Warszawie, wortalami: "Dziennik Teatralny"; od 2013 recenzent wortalu "Teatr dla Was".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji