Artykuły

Kultura kontra cenzura

Najpierw Poznań, teraz Wrocław — wicepremier i minister kultury Piotr Gliński wstrzymuje kolejnemu festiwalowi przyznaną już dotację, bo w programie pojawia się nazwisko Olivera Frljicia. Nie pomogła asekuracja — organizatorzy wrocławskiego Dialogu zapewniali, że pokaz przedstawienia Klątwa sfinansowany będzie przez widzów, bezpośrednio ze sprzedaży biletów — czyli że nie wydają na niego publicznych pieniędzy.

Nawiasem mówiąc, już doprowadzenie do tego, że organizatorzy boją się dysponować przyznaną dotacją, do której z podatków dokładają się nie tylko działacze ONR, ale też dyrekcja Dialogu czy piszący te słowa, to złowrogi sukces Glińskiego.

Szantaż działa — żaden inny polski festiwal nie zaprosił Klątwy. Na gościnny pokaz przedstawienia odważył się jedynie Dariusz Miłkowski, szef Teatru Rozrywki w Chorzowie. Wolność słowa w Polsce nie jest bezpieczna, gdy wicepremier chce jednoosobowo decydować, kto jest w polskiej kulturze persona non grata. Dziś sabotuje wydarzenia, w których bierze udział Frljić. Kto będzie następny?

Jaki pretekst wymyśli Ministerstwo Kultury, by nie wywiązać się z umowy? Będzie on musiał być jeszcze bardziej pokrętny niż przy poznańskiej Malcie — tam Frljić był współtwórcą części programu. We Wrocławiu jego spektakl to tylko dodatkowy element uznanego festiwalu.

Wszystko to dzieje się w tym samym czasie, gdy Gliński i jego zastępczyni Wanda Zwinogrodzka przeprowadzają szeroko zakrojoną operację ocieplania wizerunku. Na Ogólnopolskiej Konferencji Kultury fotografują się z dyrektorami instytucji artystycznych i zapowiadają nową ustawę o działalności kulturalnej, od której zależy los samorządowych instytucji kultury. Minister mówi, że konferencja to „konsultacje" — choć nie przedstawia żadnych konkretnych rozwiązań. Nie powinien tworzyć nowego prawa dla kultury ktoś, kto na co dzień działa prawem kaduka.

Samorządowe teatry prawdopodobnie przeżyją rządy Glińskiego. Ale festiwale — artystyczne okna na świat — zależą dziś w dużym stopniu od pieniędzy ministerialnych. Malta jest wśród nich okrętem flagowym i utratę dotacji zniosła prawie bezboleśnie, bo pieniądze z resortu to ledwie 6 proc. jej budżetu. We Wrocławiu to już 20 proc. Gliński swoimi działaniami doprowadził nie do pognębienia chorwackiego reżysera, ale do odwołania pokazów cenionych polskich artystów — Marty Górnickiej, Wojtka Ziemilskiego oraz Jana Klaty.

Gliński uprawia swoje szantaże czy demoluje Stary Teatr w Krakowie, by zaspokoić radykalne zaplecze polityczne, dla którego i tak będzie podejrzany, dopóki nie zamieni całej polskiej kultury w bogoojczyźniany skansen, czego dokonać nie jest w stanie. Część radykalnych wyborców chciałaby całkowitej likwidacji resortu kultury — jak w USA, gdzie jego namiastkę pozbawia właśnie resztek pieniędzy Donald Trump. Część — zamienienia ministerstwa w zwyczajny komisariat polityczny.

Gliński kroczy po równi pochyłej. Cokolwiek by zrobił, w prawicowych portalach chór komentatorów i tak śpiewać będzie na starą melodię: „Wiesław, śmielej!".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji