Twarzą w twarz z Piotrem Cieslakiem (fragm.)
Zarówno młodsi, jak i starsi widzowie nie mogą się już doczekać premiery Sześciu stopni oddalenia, reżyserowanej przez Gustawa Holoubka, z Elżbietą Czyżewską, która specjalnie na tę okazję przylatuje ze Stanów Zjednoczonych...
...i dla której my specjalnie urządzamy dwa apartamenty w teatrze, w trzypiętrowej tzw. loży Stalina. Wszystko już jest przygotowane i myślę, że widzowie docenią tę doskonalą amerykańska komedię Johna Guare'a. U pewnych ludzi zjawia się czarnoskóry chłopak (w tej roli młody absolwent warszawskiej PWST - Omar Sangare), który podaje się za syna Sidneya Poitiera. Jest czarowny, inteligentny, ale wkrótce okazuje się, że jego opowieści nie do końca są prawdziwe. Dlaczego chce żyć w kłamstwie, ze zmitologizowanym życiorysem? Czy jest to dobre, czy złe, będzie można ocenić po spektaklu. Myślę, że publiczności spodoba się też kolejne przedstawienie - Szaleństwo Jerzego III Allana Benetta, współczesny wariant Szekspirowskich kronik królewskich. W głównej roli doskonały Marek Walczewski.
Dlaczego w tych spektaklach nie zobaczymy Jadwigi Jankowskiej-Cieślak? Nie lubi Pan pracować z żoną?
Długo mieliśmy z Jadwigą układ, że nie łączymy pracy z domem. W końcu nie udało się i kilkakrotnie pracowaliśmy razem w telewizji. Jadwiga jest niezwykle utalentowaną aktorką i marzyłbym, aby zagrała w którymś przedstawieniu - oczywiście gościnnie, bo na stałe związana jest z Teatrem Powszechnym. Myślę, że kiedy tylko pojawi się dobra rola dla niej, to zgodzi się zagrać. Zygmunt Hubner mawiał, że nie robi się teatru dla żony, teatr trzeba robić dobry. I ja się z nim zgadzam. Hierarchia musi być następująca: przede wszystkim teatr, a potem się zobaczy.
Rozmawiała DOROTA MIRSKA