Centrala nas ocali?
"Czekamy na sygnał" Tomasza Ogonowskiego w reż. Żanetty Gruszczyńskiej-Ogonowskiej i Wojciecha Rogowskiego w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Pisze Adam Zadworny w Gazecie Wyborczej - Szczecin.
Spektakl muzyczny "Czekamy na sygnał" dla ludzi w wieku średnim będzie przede wszystkim podróżą sentymentalną do owianego dymem łzawiącym PRL oraz okazją do rozliczenia z własnym życiem. Ale nie tylko dla nich to gorzka pigułka.
Widowisko, w którym za tekst i dramaturgię odpowiada szczecinianin, dziennikarz, reportażysta i dramaturg Tomasz Ogonowski, a za nowe aranżacje starych kawałków gdańszczanin Tymon Tymański, może być hitem rozpoczynającego się sezonu. Pierwszy spektakl w Polsce, który sięga po muzykę alternatywną z lat 80. ma potencjał, aby "pojechać w Polskę".
To coś zupełnie innego od słodkich przedstawień Janusza Józefowicza w teatrze muzycznym Studio Buffo.
Wojtek na placu Wolności
"Czekamy na sygnał" - to słowa z piosenki "Centrala" (1982) zespołu Brygada Kryzys.
Po prapremierze (ubiegły piątek, Bałtycki Teatr Dramatyczny w Koszalinie) i długich owacjach na stojąco, autor spektaklu wyciągnął z publiczności zmęczonego giganta dawnej sceny alternatywnej.
Paweł "Konjo" Konnak w latach 80. związany był m.in. z Grupą Poetycką "Zlali mi się do środka" (geneza tej nazwy, zdradzona w kuluarach po spektaklu przez Tymona Tymańskiego nie nadaje się do masowego przekazu). Konnak był też współzałożycielem grupy artystycznej Totart i pisał poezję, jak to określił na scenie Ogonowski, skowyczącą. Tacy jak Konnak to protoplaści "Wojtka", bohatera spektaklu "Czekamy na sygnał".
"Wojtek" to także tytuł kawałka zapomnianego zespołu Holy Toy (u schyłku PRL-u byłem na ich koncercie w klubie studenckim Trans, gdzie muzycy dotarli spóźnieni, pijani i bez jednego z instrumentów, który zgubili po drodze).
To fragment ich piosenki z 1982 r., zaśpiewanej na koszalińskiej scenie:
"Wojtkowi zabronili pisać wierszy,
Wojtkowi zabronili śpiewać.
Wojtka wsadzili w psychiatryczny,
Na obiad wbili mu zastrzyk.
Widziałem Wojtka na placu Wolności,
Skulony siedział w piżamie.
W rękach trzymał nóż skrwawiony,
W plamy krwi był wpatrzony".
W stylizowanym na punkowego zina programie spektaklu Ogonowski pisze: "Pracując nad tekstem starałem się za wszelką cenę osiągnąć stan naiwności 17-latka i pisać z jego perspektywy. Nie było to łatwe, bo 17 lat skończyłem 30 lat temu".
Urwą ci język, kiedy śpiewasz jak ja
W przedstawieniu w reżyserii Żanetty Gruszczyńskiej-Ogonowskiej i Wojciecha Rogowskiego, oglądamy "Wojtka" w dwóch postaciach. To młody buntownik z lat 80. w koszulce ze znakiem anarchii (w tej roli Wojciech Kowalski) i podtatusiały frustrat, już w marynarce, trzydzieści lat później (Wojciech Rogowski).
Na początku spektaklu młody chłopak miota się, odbijając od niewidzialnej szklanej ściany, albo np. rozmawia z matką, której zarzuca życie w ciągłym strachu. Ona nie znosi systemu, ale jak większość obywateli PRL nauczyła się z nim żyć. Próbuje wytłumaczyć synowi, że i on do tego dojrzeje.
Nie dowiadujemy się, jak dawny buntownik został konformistą i frustratem. Możemy się tylko domyślać, spoglądając na swoje życie i własne kompromisy.
Podtatusiały "Wojtek" jest już pozbawionym złudzeń przedstawicielem dzisiejszych mediów. Prowadzi wywiad z ministrem, któremu kłania się w pas. Minister mówi o tym, że nasz kraj nie przyjmie żadnych uchodźców. W spektaklu są też inne nasze zbiorowe strachy, potęgowane przez prezentacje multimedialne, zawierające m.in. archiwalne materiały zdjęciowe ze stanu wojennego, z obecnych manifestacji ONR, ale też echa problemów współczesnego świata w postaci czołówek europejskich gazet. I mocny monolog, któremu udało się umknąć banałowi - z Bruno Schulzem, esesmanem z Drohobycza i naturą człowieka.
"Nic się tak naprawdę nie zmieniło, tyle że cola jest w sklepach" - to zdanie wypowiada główny bohater w wieku dojrzałym. Któż by pomyślał, że utwór mało znanego zespołu Brak pod tytułem "Na Bliskim Wschodzie wszystko w porządku" powstał w 1982 r.?
"Na Bliskim Wschodzie wszystko w porządku
na Bliskim Wschodzie wszystko gra
tam pokój i spokój
i jechać tylko tam
(...)
jesteś gdzie indziej, na przykład w Syrii
urwą ci język, kiedy śpiewasz jak ja".
W PRL też "urywali język", choć trzeba przyznać, że niedosłownie.
" Milicjant wskaże ci drogę"
W czasach późnego Jaruzelskiego "muzyka alternatywna" trafiała do oficjalnych rozgłośni rzadko albo wcale. Dziś mało kto pamięta lub wie, że organizatorzy koncertów musieli uzgadniać z cenzurą treści plakatów i, rzecz jasna, teksty piosenek. Na koncerty przychodzili cenzorzy i esbecy. Polski muzyczny underground był zjawiskiem niemającym równie wyrazistego odpowiednika w innych krajach obozu komunistycznego.
Badacze i publicyści napisali już, że władza traktowała festiwal muzyczny w Jarocinie jako wentyl bezpieczeństwa i trochę dawała się tam wyszaleć punkom i innym dziwakom. Jednocześnie tajne służby PRL pozyskiwały z tego środowiska tajnych współpracowników. Aby kontrolować, mieć "haki" i utrudniać życie. "Wojtek" z koszalińskiego spektaklu nie może znaleźć sali dla kapeli, bo kolejni kierownicy domów kultury mu odmawiają.
W 1985 r., kiedy milicja kojarzyła się ze znienawidzona władzą, Dezerter stworzył kawałek "Spytaj milicjanta".
"Która droga słuszna
Według prawa i porządku?
Kto prowadzi cię do szczęścia
i zaszczytnych obowiązków?
Spytaj milicjanta
On Ci prawdę powie!
Spytaj milicjanta
On Ci wskaże drogę!".
Nawet zespołom "głównego nurtu", jak np. niewiele mającemu wspólnego z punkiem (choć rzucający szynką w niemieckich turystów w międzyzdrojskim hotelu Laguna) zespołowi Lady Pank, zdarzały się przykre przypadki. Np. ich przebój "Mniej niż zero" został "zdjęty" z listy przebojów radiowej "Trójki" przez SB po tym, jak pojawiła się plotka, że tekst opowiada o śmierci zakatowanego przez milicję maturzysty Grzegorza Przemyka. Przed laty dokumentowałem tę historię, rozmawiając m.in. z autorem tekstu Andrzejem Mogielnickim, chłopakami z Lady Pank i upewniając się o autentyczności dokumentu dawnej SB, na którym pułkownik tej służby odręcznie napisał "Wzmocnić tendencję spadkową na liście przebojów metodami operacyjnymi".
Plotka o Przemyku ukrytym w piosence Lady Pank była bzdurą - Mogielnicki napisał ten tekst znacznie przed śmiercią maturzysty.
Podróż sentymentalna
W "Czekamy na sygnał" nie ma jednak Lady Pank, Perfectu czy Aya RL Pawła Kukiza. Bo to nie żadna alternatywa, ale główny nurt lat 80. Ogonowski i Tymański sięgnęli do szesnastu piosenek z dekady Jaruzelskiego i Reagana, których autorzy pisali "skowyczące" teksty, mieli naprawdę coś do powiedzenia, a raczej wykrzyczenia.
Ogonowski: - Kiedy w lecie 1982 r. usłyszałem w radiu "Kombinat" Republiki, byłem po prostu wstrząśnięty. Pierwszy raz słyszałem coś takiego po polsku - zew autentyzmu, młodości, inteligenckiej wrażliwości i samotności.
Klaus Mitffoch, "Strzeż się tych miejsc" (1985):
"Ciemnych przejść
Późnych pór
Zakamarków, schodów, wind
Baru "Park"
Końca tras
Brudnych ulic, gdzie jest mrok".
Kiedy Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska śpiewała "Strzeż się tych miejsc", przed oczami stanęła mi scena sprzed trzydziestu lat. Mieszkanie Ronalda, mojego młodszego kolegi z liceum. Jest nas kilku, mamy bułgarskie wino, ulotki podziemia i kasety magnetofonowe wyprodukowane w fabryce Wiskord. Nie pamiętam tylko, kto przyniósł płytę Klausa Mittfocha, która przegrywaliśmy na kasety. Koledzy wyrywają sobie z rąk kasetę z ocenzurowanymi kawałkami, m.in. Róż Europy, wydaną przez podziemną Niezależną Oficynę Wydawniczą.
"Podziemna" muzyka była też w kontrze do bogoojczyźnianej narracji znacznej części solidarnościowego podziemia, śpiewającego bez zrozumienia "Mury" Kaczmarskiego.
Bojownicy z tamtych lat
"Wojtek", który w nowych czasach został redaktorem telewizyjnym, rozumie aktualność słów z kawałka T. Love (1985):
"Telewizja, telewizja
Superwizja, schizowizja
Otumania i ogłupia
Telewizja, telewizja".
"To opowieść o trudnym doświadczeniu pokoleniowym dzisiejszych pięćdziesięciolatków. Ludzi, którzy pamiętają wszystkie kryzysy i przełomy między strajkami "Solidarności", a wejściem Polski do Unii Europejskiej" - napisał w informacji dla mediów Marcin Borchardt, prezes stowarzyszenia Aktorzy Po Godzinach, które zrealizowało spektakl przy współpracy Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie.
Ogonowski i spółka próbują zmusić nas do tego, abyśmy sami odpowiedzieli sobie na pytanie, "w którą stronę jako społeczeństwo i jako ludzie poszliśmy, jak to się stało, że staliśmy się tym, kim jesteśmy".
Mój kumpel Olaf - punkowiec z lat 80., z którym malowałem na murach "TVP łże" dzisiaj jest sytym Kanadyjczykiem wrzucającym na FB zdjęcia zastrzelonych przez siebie zwierząt. Ronald - miłośnik alternatywy, z którym ponad trzydzieści lat temu przegrywałem Klausa Mitffocha, został osiem lat temu pod pubem brutalnie zamordowany kuflem do piwa przez byłego stoczniowca, który miał na bluzie naszywkę - flagę amerykańskiego Południa (poszło o tę flagę, która miała, zdaje się, symbolizować jego szowinistyczne przekonania).
Gdzie są inni "bojownicy z tamtych lat"?
"I w bamboszach, w garniturach
Z pidżamami pod pachami
Z posadami, podatkami i z białymi chorągwiami
Idą tłumy ich, tłumy ich".