Artykuły

Trzecie Imię Kota

- To też rzecz o dramacie aktora, którego rzeczywistością i jedynym życiem staje się teatr i fikcyjny świat stworzony na scenie. Kot - Aktor albo Człowiek - Kot, kiedy patrzy w lustro, nie znajduje odpowiedzi na pytania, kim jest naprawdę: człowiekiem, postacią czy tylko jakąś wersją samego siebie - mówi PAWEŁ CHOMCZYK, przed recitalem 'Trzecie imię kota".

Kryminalne perypetie, łotrzykowska anegdota, pogoń za skarbem. Wszystko to wyśpiewa w czwartek Paweł Chomczyk, młody aktor niezależny, który uparł się, że zrobi Elliota.

Paweł nie próżnuje. I dowodzi, że jak się chce robić teatr, to się po prostu go robi. Znalazł nań pieniądze, otoczył się najlepszymi fachowcami. Absolwent Akademii Teatralnej, związany m.in. z Kompanią Doomsday (grupą organizującą festiwal Białysztuk), współautor prześmiesznej "Szopki polskiej" niedawno pokazywanej w Białymstoku, właśnie kończy realizację muzycznego spektaklu, opartego na wierszach T.S. Elliota, pt. "Trzecie Imię Kota" z sobą samym w roli głównej i jedynej. Premiera - jutro o godz. 20 w Teatrze Dramatycznym, który użyczy swojego foyer.

Monika Żmijewska: Skąd Ci się wziął Elliot i ten kot?

Paweł Chomczyk: Z Pawłem Aignerem [reżyser spektaklu - red.], kiedy już wpadliśmy na pomysł, że zrobimy przedsięwzięcie natury muzycznej, zaczęliśmy przeglądać różne materiały, szukając inspiracji. W pewnym momencie jakoś tak zajęliśmy się tekstami tzw. zwierzęcymi, traktujących o naturze zwierząt. A potem wszystko to zawęziło się do kotów, tyle że okazało się, że samej kociej literatury uzbiera się kilkanaście tomów. W końcu usiedliśmy nad Elliotem i już było wiadomo - z jego tekstów można było zrobić spektakl najbardziej jednolity.

Na scenie trochę się pogimnastykujesz, przeskakując z roli w rolę i dużo pośpiewasz...

- "Trzecie Imię Kota" to uteatralizowany recital piosenki aktorskiej z niezliczoną liczbą bohaterów podejrzanej maści, sensacyjnymi perypetiami, zwrotami akcji, zbrodnią niedoskonałą. Cały ten świat na scenie kreuje jedna osoba, czyli ja. To też rzecz o dramacie aktora, którego rzeczywistością i jedynym życiem staje się teatr i fikcyjny świat stworzony na scenie, a kolejne wcielenia zamazują granicę między przestrzenią prywatną a sceniczną. Kot - Aktor albo Człowiek - Kot, kiedy patrzy w lustro, nie znajduje odpowiedzi na pytania, kim jest naprawdę: człowiekiem, postacią czy tylko jakąś wersją samego siebie.

Skoro sięganie do formy zwierzęcej jest tak inspirujące, to zapytam z innej beczki: masz kota?

- Nie. Ale podglądam je intensywnie cały czas. Ostatnio podczas wyjazdu z Kompanią Doomsday - gdzie tylko widziałem koty - od razu musiałem je sfotografować. Już przeglądanie tych zdjęć daje inspirację. Zawsze na podorędziu mam jeszcze kota Pawła Aignera - pięknego persa. Muszę przyznać, że koty to ogromnie dziwne zwierzęta. Zupełnie nieprzewidywalne. A propos posiadania zwierzaków to dodam tylko, że kiedyś byłem szczęśliwym posiadaczem chomika, który zmarł śmiercią naturalną. A potem współwłaścicielem psa, którego przyniosłem swoim rodzicom. Do dziś jest wspólny.

Skąd wziąłeś pieniądze na wyprodukowanie spektaklu? To przecież zupełnie niezależna produkcja.

- Nie powiem, by z pieniędzmi w dzisiejszych czasach było tak różowo, ale jak się bardzo chce, to są one do wzięcia. Trzeba się tylko uzbroić w pewne umiejętności - nauczyć się pisać wnioski o granty, szukać - choćby w internecie - różnych możliwości. W przypadku naszego spektaklu tak się stało, że jest międzynarodowy. Oprócz Polaków tworzą go jeszcze słowacki muzyk (Robert Jurco) i czeski scenograf (Pavel Hubicka). Okazało się, że trzech partnerów z krajów Grupy Wyszehradzkiej to już wystarczający skład, by ubiegać się o pieniądze z Fundacji Wyszehradzkiej. Co też uczyniliśmy - pieniądze dostaniemy zaraz po sfinalizowaniu spektaklu. Nie bez znaczenia są też osobiste kontakty Pawła Aignera - znalazł producenta spektaklu - Zbigniewa Pietrzaka, który już sypnął groszem.

W spektaklu wspomagają Cię sami fachowcy.

- Mam to szczęście. Scenariusz przygotował Paweł Aigner, on też reżyseruje. Znam go od czasów, gdy ja byłem studentem, a on aktorem, pedagogiem i reżyserem. Bardzo go cenię. Autorem muzyki jest kompozytor Białostockiego Teatru Lalek Krzysztof Dzierma, aranżacji - Marek Kulikowski, jeden z najlepszych w Białymstoku specjalistów w tej dziedzinie, o przygotowanie wokalne zadbał Cezary Szyfman - pod tym względem absolutny mistrz. Na scenie towarzyszyć będzie mi też zespół muzyczny, który zagra na żywo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji