Artykuły

Mandragola i mandragora

Autor komedii "Mandragola" pisał się Machiavelli, ale nazywano go z łacińska Machiavelus, a u nas znany jest jako Machiawel, spolszczenie świadczące o zasięgu znajomości i spoufalenia.

"Mandragola" to włoska odmiana słowa mandragora, korzeń życia, żeń-szeń, w Polsce arcydzięgiel litwor. Wódka, robiona na jego korzeniu ma podobne właściwości jak napój z mandragory, rzecz to, owszem, też znana.

A więc jesteśmy w domu. Bo wszyscy wiedzą również, że renesans wyzwolił radość życia z krępujących ją więzów i konwenansów średniowiecznych, że pozwolił ludziom swobodnie rozejrzeć się dookoła i demaskować rządzące nimi moce ziemskie tak samo jak nadziemskie. Renesansowe dolce vita nie trwało długo, reformacja i kontrreformacja postarały się zgodnie, by wyzwolone instynkty znowu okiełznać, surowa cenzura obyczajowa z powrotem zacieśniła rozluźnione więzy, ale co się ludzie Machiawela i Aretina naużywali, to pozostało w literaturze, której libertynizm służył zresztą postępowi i nowym, świeckim czasom.

Nie gorszmy się zatem i nie bądźmy bardziej papiescy niż papież (Leon X delektował się "Mandragola"), bardziej purytańscy niż purytanie (Anglik Nicoll nazwał komedię florentyńskiego mistrza "rozkosznie nieprzyzwoitą" i stwierdził z całą powagą, że "demaskuje współczesną głupotę i zepsucie". A więc intencje zacne, a że chytry Włoch diabła wypędza belzebubem - to stary sposób, nie Machiawel go wymyślił.

I nie bądźmy bardziej nabożni niż STEFAN KISIELEWSKI z "Tygodnika Powszechnego", który do "Mandragoli" skomponował zgrabną, w duchu epoki muzykę, bardzo zręcznie wprowadzoną w sprawne przedstawienie w Teatrze Polskim. Canzony śpiewają - grzeczność wymaga, że zaczynam sprawozdanie od gości - słuchaczki Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie, i śpiewają ładnie, a solo na flecie wykonuje ELŻBIETA GAJEWSKA. Cienkie, dyskretne intermezza, bardzo są przydatne w spektaklu, którego część komediowa, nasycona rubasznym humorem i dość agresywnym erotyzmem - wymaga tym bardziej przerywników, złagodzeń, muśnięć lekkimi tony.

JAN KULCZYŃSKI okazał w tym zabiegu rękę niezawodną reżysera komediowego i musicalowego. Słowom musical posługuję się tym śmielej, że dzieło z czasów wcześniejszych niż nasz Rej z Nagłowic pokazano nam w formie nowoczesnego buduarowego żartu, w którym aktorzy występują w ubraniach stylizowanych, ale współczesnych, a scena jest puściutka (prócz mech krzesełek), okolona półkoliście kurtynką o barwach jaskrawych, kabaretowych sporządzoną rozkosznie przez FRANCISZKA STAROWIEYSKIEGO. Bierzemy udział w zabawie kameralnej, co tu gadać: frywolnej, ale zrobionej dowcipnie i nawet w sytuacjach wcale ryzykownych, w jakich lubował się renesans, kulturalnej. Lekko, dowcipnie - a panie z niewolącym wdziękiem - wiodą też całą zabawę aktorzy, aktorzy komedii, a nie farsy, komedii nawet w scenach buffo.

Renesans podważył różne wiary, i odsłonił różne wstydliwe prawdy. Więc w "Mandragoli" występuje frater Timoteo, z gatunku tych rozwiązłych mnichów, których brał na ząb co drugi pisarz owych czasów. Wiek ogranicza , Timoteo do biernego udziału w intrydze, ale o ziemskie interesy dba z młodzieńczą werwą TADEUSZ KONDRAT z rozbrajającą życzliwością gra cynicznego księżula.

Upadła groza i powaga legalnego męża. Choć nie stary, jeszcze jary i jurny, pan Nicia, mąż, jest wyszydzony i wystrychnięty na dudka. BRONISŁAW PAWLIK wiedzie tę postać z nieodpartym komizmem.

Miód rozkoszy spija młody, urodziwy, namiętny kochanek, zagrany bezbłędnie przez ANDRZEJA ANTKOWIAKA. Motający intrygę rajfur, oczajdusza i frant Ligurio jest może odrobinę zbyt pewien siebie w salonowym ujęciu HENRYKA BĄKA. Dla odmiany odrobinę za agresywny jest chyba JAN ENGLERT jako służący. Ale to niuanse, nie naruszające obrazu całości, lekkiej i szampańskiej (jak mówiono w epoce triumfów "podkasanej muzy").

Renesans odbrązowił matkę - matronę. W "Mandragoli" mamusia nieprzystępnej Lukrecji jest młoda, wyrozumiała i poniekąd zachęcająca. Taka jest też w ujęciu HALINY CZENGERY. EWA SKARŻANKA łagodnie prezentuje cnotę Lukrecji mile zaznacza jej duchową przemianę. Epizod młodej wdówki u konfesjonału podaje zabawnie JOLANTA WOŁŁEJKO-CZENGERY.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji