Artykuły

W buraczkowym kręgu „czarnego teatru”...

Dekoracja wyjątkowo brzydka, a co gorsza niefunkcjonalna i sprzeczna zarówno z życzeniami autora, jak i sensem utworu. Buraczkowa pustynia pana Starowieyskiego wchłania zarówno ludzi, jak otaczające ich przedmioty. A przecież spalona parasolka Winnie "jutro znów będzie przy mnie, na tym kopcu, by mi służyć w ciągu dnia...", tak samo jak roztrzaskane lusterko, które "jutro znów będzie w torbie, bez skazy, by mi służyć w ciągu dnia...". Bo u Becketta piasek pochłania, wciąga i wsysa tylko ludzi, nie przedmioty. Przedmioty - nie tylko w "radosnych dniach" - mają zdumiewającą zdolność przeżywania ludzi i upartego powracania na swoje miejsca. Dlatego na wpół zagrzebana w buraczkowej substancji, przewrócona do góry nogami szafa, czy zasypana wespół z Winnie torba - wprowadzają w błąd, mylą, utrudniają widzowi percepcję i tak niełatwej sztuki.
Reżyser niewolniczo trzymający się najdrobniejszych informacji autorskich, dotyczących działań Winnie - sprzeniewierzył się autorowi w sprawie zasadniczej. Niefrasobliwie ułożył on Willego za szafą, po prawej stronie kopca, dzięki czemu Winnie większą część swojego monologu mówi wprost do leżącego obok i raz po raz ukazującego się męża. U Becketta Willy kryje się w dołku za kopcem i Winnie tylko z największym wysiłkiem udaje się go czasem ujrzeć. Ich kontakt, choć trudniejszy, jest bliższy, a na pewno bardziej dwuznaczny. Reżyser i scenograf budując w podany sposób podstawową i właściwie jedyną sytuację, zubożyli bohaterkę Becketta o jej samotność, o jej rozpaczliwe usiłowanie podjęcia normalnej rozmowy, o okrucieństwo Willego... Na domiar złego Willemu inscenizatorzy odebrali jedyną wstrząsającą scenę: wspinanie się na pochłaniający żonę kopiec. W warszawskim wydaniu oglądamy bowiem mini-kopiec z którego szczytem - mimo potwornych wysiłków i pełzania na klęczkach - równy jest Józef Kondrat.
Jerzy Markuszewski dobrze by zrobił jeszcze "czekając na Becketta"... "Radosne dni" są nie tylko w tytule sztuką bardziej optymistyczną od "Czekając na Godota". Postaci z Godota skazane na bezustanne czekanie, szukanie ratunku jedynie w naiwnym fideiźmie. Bohaterka "Radosnych dni", czekając na nieuchronnie zbliżający się koniec, z niezmiennym optymizmem dostrzega w każdym drobiazgu "radosny dzień"... Ten w gruncie rzeczy wspaniały optymizm przełamuje tragizm sytuacji, bo ratunek dla siebie, a nawet dla egoistycznego męża, znajduje Winnie w sobie. Głęboko humanistyczne akcenty, wiara w siłę charakteru człowieka w chwilach ostatecznych, przesłaniają beznadziejność sytuacji, nadają sens egzystencji.
Reżyser warszawskiego przedstawienia, mimo buraczkowych dekoracji, utrzymał "Radosne dni" wyłącznie w czarnej tonacji, tragicznej, przerażającej i smutnej. Z dni "radosnych" zrobił "żałosne", tragizm haftując niekiedy liryzmem, gubiąc uśmiechy, małe radości i optymistyczne spojrzenie w beznadziejną przyszłość.
Przedstawienie ratuje od klęski wielkie aktorstwo Haliny Mikołajskiej, chociaż i w jej wypadku sprawdza się stara zasada, że fałszywa reżyseria ma zgubny wpływ na aktorską interpretację roli. Winnie Haliny Mikołajskiej nie ma w sobie nic z kobiety przeciętnej. Jest kobietą niezwykłą. Niezwykłą w swej kobiecości i wdzięku, w swojej młodości i uroku. I niezwykłe, tragiczne jest jej umieranie. Mnóstwo działań fizycznych, które autor każe jej wykonywać w I akcie, pozostaje jednak na drugim planie roli. W każdej chwili zadumy, w każdej pauzie, nieomal w każdym oddechu - akcentuje aktorka świadomość nieuniknionego końca. Jest to kobieta świadoma tego, co ją czeka, czepiająca się pozorów normalnego życia. Optymizm jej jest pozorny i zewnętrzny, stając się słabością i ucieczką, choć przecież mógł być siłą i zwycięstwem.
Przedstawienie Teatru Współczesnego jest głęboko tragiczne i pesymistyczne, stawiając pod wielkim znakiem zapytania wszelki sens istnienia. A przecież jakże łatwo ta właśnie sztuka Becketta mogła wyjść poza ramy "czarnego teatru", znajdując dla "Happy days" filozoficzny "Happy-end"...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji