Marzenia, marzenia!
Pewnie nigdy nie jest tak źle, aby nie można było uciec w marzenia. Nawet w najgorszych chwilach życia można z pomocą marzeń zmagać się z rzeczywistością. Być może nawet z wiarą, że w końcu owe zmagania wydadzą upragniony, dobry skutek. Czy realnie? W teatrze z pewnością tak. Bo nie ma lepszej rzeczywistości od teatralnej, by z biedy czynić bogactwo, by z outsiderów czynić bohaterów, ze zdarzeń banalnych bohaterskie, z przedmiotów porzuconych symbole największych godności.
O tym w gruncie rzeczy jest słynny musical "Człowiek z la Manchy" I o tym jest przedstawienie Jerzego Gruzy. Na scenie Dramatycznego zespół specjalnie dla tego spektaklu skompletowany, stanął przed trudnym zadaniem. Ciągle jeszcze nie potrafimy realizować w naszych teatrach dramatycznych pełnowymiarowych spektakli muzycznych. Zawsze czegoś brakuje. A nade wszystko dobrych tradycji, dobrze przygotowanych do tych zadań aktorów, dobrze funkcjonujących machin teatralnych.
Trzeba przyznać, że Gruza osiągnął sporo w tym spektaklu. Więcej, niż przyzwoitą klasę. Miał kilku dobrych wykonawców z najlepszą w tym przedstawieniu (premierowym) Elżbietą Mrozińską jako Dulcyneą, szczególnie pięknie interpretującą pieśń o Aldonzie. Miał Wiktora Zborowskiego odpowiadającego powszechnym wyobrażeniom o Don Kichocie, aktora popularnego, bardzo dobrze śpiewającego, ale jednocześnie aktora zbyt (przynajmniej na premierze) zmęczonego, by wierzyć w jego charyzmę tak bardzo potrzebną w tej roli. Miał sporo utalentowanej młodzieży Dramatycznego, która potrafi z takim samym zaangażowaniem realizować zadania zespołowe, co i indywidualne.
Ale od czego są marzenia! Można sobie wyobrazić ten spektakl ze wszystkimi śpiewającymi co najmniej tak jak Mrozińską, z dobrą choreografią, która potrafi wszystko zmieniać w taniec, z dobrze brzmiącą orkiestrą, która w finale zamiast kiksować podnosi ostatnimi akordami publiczność z miejsc. Można sobie wreszcie wyobrazić taką sytuację emocjonalną zespołu i takie profesjonalne umiejętności, że publiczność na chwilę przynajmniej potrafi zapomnieć, że jest naprawdę tylko w teatrze. Jeśli się już uruchamia marzenia, to trzeba się liczyć z rzeczywistością i nic na to nie można poradzić.