Artykuły

Czego "dobra zmiana" dokona w kulturze jesienią?

Kultura w Polsce w olbrzymim stopniu zależy od samorządów, a PiS ciągle nie udało się ich przejąć. Działanie samorządowych instytucji kultury reguluje ustawa o prowadzeniu działalności kulturalnej. Dlatego PiS jesienią ją zmieni. Jak? - pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyorczej.

Jesień będzie gorąca. Oprócz rządowej próby "dekoncentracji" i "repolonizacji" mediów czeka nas również początek działań na rzecz dalszej "dobrej zmiany" w kulturze. W czerwcu wiceminister kultury Wanda Zwinogrodzka zapowiedziała zmiany w ustawie o prowadzeniu działalności kulturalnej. Rozmowy o niej mają ruszyć we wrześniu.

W odróżnieniu od kluczowych dla PiS ustaw - np. pakietu "sądowego" - projekt zmiany ustawy o działalności kulturalnej zapowiadany jest jako projekt ministerialny, a nie poselski. Zakłada to przeprowadzenie konsultacji społecznych właśnie jesienią. Proces branżowych "konsultacji" ma prowadzić Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, choć nie leży to w statutowych zadaniach tej instytucji. "Konsultacje" zapowiadano jako szerokie, lecz na razie wciąż jest o nich bardzo cicho.

Ustawa reguluje przede wszystkim działanie samorządowych instytucji kultury. Kultura w Polsce w olbrzymim stopniu zależy właśnie od samorządów, a PiS ciągle nie udało się ich przejąć. Największych miast, które na kulturę wydają najwięcej, PiS nie przejmie prawdopodobnie również w kolejnych wyborach jesienią 2019 r.

Ile muzeów udźwignie resort

Wicepremier i minister kultury Piotr Gliński na razie nie tyle zmienia system, ile wymienia szefów kolejnych instytucji oraz buduje równoległe struktury. Powołuje nowe instytucje: liczne muzea, Polską Operę Królewską jako odpowiedź na kryzys Warszawskiej Opery Kameralnej, Biuro Programu "Niepodległa" (w latach 2017-21 rozdysponuje ok. 200 mln zł) czy zapowiadany Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą.

Minister przejmuje kolejne samorządowe placówki na współprowadzenie - np. kierowany przez Andrzeja Seweryna Teatr Polski w Warszawie czy Filharmonię Szczecińską. Za każdym razem umowa z samorządem zapewnia instytucji dodatkowe pieniądze, a resortowi wpływ na obsadę dyrektora. Minister nagina też zasady, np. nie wypłacając festiwalowi Malta przyznanej już dotacji.

Dalsze zwiększenie wpływów PiS w kulturze musiałoby się wiązać z jakąś formą centralizacji. Trudno sobie wyobrazić dosłowny powrót do sytuacji z PRL-u i początku lat 90., gdy instytucjami kultury w terenie zarządzało Ministerstwo Kultury i Sztuki albo administracja państwowa w osobach wojewodów. Owszem, resort chętnie sypie groszem "swoim" instytucjom, ale wzięcie 120 samorządowych teatrów czy przeszło 300 muzeów na resortowy garnuszek nie wchodzi w grę.

Tu wzmocnić, tam ograniczyć

Co zatem może zrobić PiS? Można się spodziewać, że ministerstwo spróbuje zrobić to co rząd przy wycofanym już pomyśle funduszu drogowego czy zawetowanej ustawie o Regionalnych Izbach Obrachunkowych. Albo przy bardziej skutecznych działaniach: wzmocnieniu roli kuratorów oświaty kosztem samorządów czy ograniczeniu kompetencji stołecznego konserwatora zabytków na rzecz służb konserwatorskich podległego rządowi wojewody.

Co łączy powyższe pomysły? Za każdym razem samorządy zachowują swoje instytucje i zadania, ale organy centralne dostają znacznie większy wpływ na ich funkcjonowanie.

Pospekulujmy. Jaki kij może znaleźć Gliński na samorządowe instytucje kultury? Może próbować zwiększyć wpływ na wybór ich szefów. Dziś ministerstwo musi wyrazić zgodę na mianowanie dyrektora teatru czy galerii bez konkursu, a jeśli odbywa się konkurs - resort wyznacza dwóch z dziewięciu członków komisji. Można wyobrazić sobie, że resort spróbuje dopisać do ustawy jakąś listę instytucji artystycznych "o szczególnym znaczeniu", w których wybór dyrektora minister musiałby zatwierdzić czy zaopiniować pozytywnie. Co prawda, art. 165 konstytucji mówi, że "samodzielność jednostek samorządu terytorialnego podlega ochronie sądowej". Ale czy nowy Trybunał Konstytucyjny obroniłby w tym wypadku tę samodzielność?

To nadal dość twardy scenariusz. Zamiast kija łatwiej wyobrazić sobie ministerialną marchewkę: nowy, dodatkowy mechanizm finansowania samorządowych instytucji z budżetu państwa. Uzupełniłby on lub częściowo zastąpił mechanizmy funkcjonujące obecnie: umowy o wspólnym prowadzeniu instytucji przez samorząd i Ministerstwo Kultury oraz coroczne ministerialne konkursy grantowe. Kto dzieliłby pieniądze z takiego funduszu? Zapewne jakaś stała Narodowa Rada Kultury na podobieństwo mającego dzielić budżetowe pieniądze między organizacje pozarządowe Narodowego Instytutu Wolności.

Czym będzie Kultura Niepodległa?

Powyższe rozważania to na razie wróżenie z fusów - ministerstwo nie przedstawiło żadnych konkretnych planów zmiany ustawy. Jednak kroki w takim kierunku sugerują wypowiedzi wiceminister Zwinogrodzkiej. Zapowiadając prace nad zmianą ustawy, mówiła ona o "kryzysie porządku instytucjonalnego", niedofinansowaniu instytucji i mechanizmie, który być może uczyni ministerialne współprowadzenia "niepotrzebnymi".

Konsolidację środowisk twórczych w obronie autonomii kultury i własne propozycje zmian prawnych zapowiadają inicjatorzy społecznej akcji "Kultura niepodległa". Jej inauguracja planowana jest na 24 sierpnia. Przeciwnicy PiS-owskich pomysłów mogą też liczyć na nieudolność obecnej ekipy. Np. to, że zainstalowany przez ministerialną komisję w krakowskim Starym Teatrze duet dyrektorski Marek Mikos - Michał Gieleta rozpada się, jeszcze zanim zaczął rządy, nie świadczy najlepiej o skuteczności kulturalnej "dobrej zmiany". Psuć jednak zawsze jest łatwiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji