Artykuły

Wrocław zasługuje na więcej

- Tylko pisanie o polityce ma dziś sens. Teatr Polski w Podziemiu pod przewodnictwem Krzysztofa Garbaczewskiego szykuje na Nowe Horyzonty swoją imprezę. Spotkanie kina i podziemnego, politycznego teatru jest dla wielu najbardziej ekscytującym wydarzeniem festiwalu - Przemysław Wojcieszek rozmawia z Krzysztofem Garbaczewskim w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

PRZEMYSŁAW WOJCIESZEK**: Od zniszczenia Teatru Polskiego minął już rok. Doceniam to, co robi Teatr Polski w Podziemiu, ale mam obawę, czy sprawa nie jest już przegrana i za chwilę nikt nie będzie pamiętał, co stało się z Polskim?

KRZYSZTOF GARBACZEWSKI: - To zależy, co jest tu wygraną, a co przegraną. Rzeczywiście, jesteśmy na słabej pozycji. Urzędnikom udało się zniszczyć Teatr Polski we Wrocławiu, ale takie "wygrane" przynoszą marną satysfakcję. Jednak teatr to nie tylko budynek, scena, zaplecze techniczne, ale przede wszystkim ludzie i ich marzenia. Za każdym razem, kiedy Teatr Polski w Podziemiu gra, budzi wielkie zainteresowanie widzów, którzy tak jak my myślą, że Wrocław zasługuje na więcej.

Wyobrażasz sobie kolejny rok takiej "podziemnej" działalności?

- Czy da się tak na dłuższą metę? Zapewne nie. Jednak ta twórcza energia, która pcha nas dziś do wspólnego działania, pokazuje, czym Teatr Polski był, zanim został zniszczony, jak głęboko oddani są mu ludzie z nim związani. Poza tym nasz bunt i niezgoda na niszczenie polskiej kultury promieniuje na cały kraj. Staramy się pozostać pozytywni i dawać publiczności ciekawe spektakle i wydarzenia, a nic skupiać się na tym, jak bardzo nas boli ów stan wyjątkowy. Mam nadzieję, że Teatr Polski jest ostatnim teatrem w podziemiu, że nie zaczną wyskakiwać postępującą jak harvestery Szyszki dewastacją polskiej kultury.

Wchodzicie w konszachty z Nowymi Horyzontami, a to jest kino, mój teren. Zanim zacznę strzelać, muszę zapytać: co tu robicie?

- Przychodzimy, żeby być widoczni, ale przewrotnie, bo w ukryciu. Stąd pomysł na nazwę naszej akcji "Silent Theatre" i kontener ustawiony w mieście, z którego będziemy transmitować na żywo nasze działania. Dostaliśmy go od Władysława Frasyniuka. Idea "milczącego" teatru nawiązuje do niemego kina, ale znów bawiąc się znaczeniem, bo bycie niemym zaczyna znaczyć więcej, kiedy ma się zalepione czarną taśmą usta, jak aktorzy Teatru Polskiego po każdym spektaklu, odkąd ich teatr został zarżnięty. Przygotowaliśmy dwie premiery. Pierwsza, w reżyserii Arkadiusza Tworusa, to inspirowana filmem "Grizzly Man" Herzoga opowieść o zwierzęcej naturze tkwiącej w człowieku, i druga, w mojej reżyserii - to improwizacja wokół postaci Lady Macbeth. Będę złośliwy: przeciętny widz festiwalu NH to znudzony wszystkim wielkomiejski hipster, który nic nie wie o teatrze, nie interesują go też polityka, demokracja i wolność w sztuce. Zalajkował coś kiedyś parę razy, ale nie pamięta już co, ani po co. Dlaczego miałby zainteresować się waszą akcją?

- Bo to będzie okazja do wielu lajków. Odkąd scena przy Zapolskiej jest okupowana przez dyktaturę złego gustu, szukamy dla siebie innych miejsc. Przestrzeń internetu nadaje się do tego doskonale, szczególnie że przy wszystkich ważniejszych rewolucjach ostatnich lat media społecznościowe odgrywały niebagatelną rolę. Nasza rzeczywistość jest niestabilna, dlatego chcemy nasze spektakle uruchomić przede wszystkim na scenie fejsbukowego feedu, na deskach profilu Teatr Polski w Podziemiu/Theatre Polski in the underground. Jesteś twórcą o bogatym dorobku, tymczasem pakujesz się w kompletny off, bez kasy, z widownią z innej bajki, i to w mieście, które przyzwoliło na egzekucję teatru.

Nie boisz się, że to, co robicie, zakończy się niepowodzeniem?

- Świadomie wchodzę na tę wyboistą drogę. Nie chcę się zamykać w wieży bycia uznanym. Teatr jest również laboratorium praktyk społecznych. Sytuacja, w której tak świetna i doceniona nie tylko w Polsce instytucja zostaje wyrzucona na bruk i musi się tułać po ulicy, pokazuje nam też, w jakim społeczeństwie żyjemy.

Na szczęście ulice są dziś pełne "spacerowiczów" i wielu z nich pomiędzy jedną manifestacją a drugą lubi sobie kąsnąć poza kebabem trochę dobrego teatru. Myślę, że nasza walka jest z góry przegrana, ale sztuka ma siłę przekuwania porażki w efemeryczne piękno.

Wierzysz w naprawczą rolę sztuki?

- Kiedy po pierwszej naszej akcji aktorzy i widzowie stali razem, trzymając się za ręce, to mimo że jestem sceptyczny, jeżeli chodzi o naiwne jednoczenie się wokół spraw nawet najważniejszych, to można było wyczuć, że jest to energia autentycznej wspólnoty, zawiązanej wokół teatru, który kształtował tożsamość Wrocławia. I że to przede wszystkim w publiczności nie ma zgody na to, żeby tę tożsamość utracić. Można powiedzieć, że to wrocławska publiczność tak nas nakręca.

Gdzie i jak, ja, prosty Seba, mogę was znaleźć?

- W realu można będzie nas spotkać na Ruskiej, przed Surowcem. Jednak chcemy również zainstalować się na deskach profilu fejsbukowego Teatru Polskiego w Podziemiu i poprzez wideo 360 stopni przenieść widza wprost do centrum naszego kontenera, w sam środek akcji.

*Krzysztof Garbaczewski, reżyser teatralny, we Wrocławiu zrealizował "Kronos" i "Burzę" w Teatrze Polskim we Wrocławiu oraz "Tak zwaną ludzkość w obłędzie" w Teatrze Polskim w Podziemiu

** Przemysław Wojcieszek, reżyser teatralny i filmowy, autor m.in. zrealizowanych w Legnicy "Madę in Poland" i "Hymnu narodowego" oraz filmów "Głośniej od bomb" i "Knives out"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji