Artykuły

Ubrany w emocje, odarty z ubrań

"Płatonow" w reż. Adama Orzechowskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Anita Chmara w Gazecie Pomorskiej.

Bydgoski Teatr Polski pokazał nową sztukę: "Płatonowa" Czechowa w reżyserii Adama Orzechowskiego. Jak sądzę, w zamierzeniu spektakl miał być swego rodzaju skandalem. I - słuchając wypowiedzi w przerwie, czy też czytając opinie na forum internetowym - trzeba stwierdzić, że się udało.

Ale po kolei. Rozdzielmy dwie rzeczy: sferę obyczajową i sferę teatralną. Obyczajowo "Płatonow" wywołał wielkie poruszenie. Z dwóch powodów. Otóż po pierwsze jest premierą męskiego negliżu na bydgoskiej scenie. Dotąd żaden aktor nie rozebrał się zupełnie. Panie - i owszem, bardziej lub mniej - bywało. Ale panowie nigdy. No więc ten "pierwszy raz" mamy już za sobą.

Można teraz zastanawiać się, czy ów negliż był uzasadniony, czy nie. Zdaniem internautów - nie był. Moim zdaniem uzasadnienie jest. W końcu Wengierowicz grany przez Wojciecha Świebodę, to student, który szczyci się tym, że Płatonowowi nie poda ręki, bo gardzi takimi błaznami jak on. Gdy mówi to po raz pierwszy, brzmi poważnie, mimo że sam Wengierowicz wygląda dziwnie - reżyser uznał, iż będzie młodym nacjonalistą. Zatem glany, koszulka z polskim godłem, wygolona głowa... Ale po raz drugi zdanie to Wengierowicz wygłasza nie tylko całkiem pijany, ale w momencie, gdy ma już za sobą scenę nagiego szaleństwa i właśnie zbiera rozrzucone części garderoby. W tym kontekście to Płatonow, choć także pijany, zachowuje twarz. Bo kto jest większym błaznem?

Po drugie byli tacy, którzy oburzali się na umieszczenie godła na koszulce tej akurat postaci. Sądzę, że nie było intencją reżysera obrażać godło, tylko scharakteryzować pewien typ ludzi, których spotykamy na ulicy. Po prostu młodych nacjonalistów trudno wyróżnić po samych butach czy wygolonej głowie. Oczywiście - każdy ma swoją wrażliwość i granice, które uważa za nieprzekraczalne. Myślę więc, że przeciwnicy wspomnianych zabiegów zdania nie zmienią.

Teatralnie zarzuca się spektaklowi, że nudny. Cóż, sam tekst tak jest napisany (to pierwsza, młodzieńcza sztuka Czechowa), że nie daje reżyserom pola do popisu. Mogą co prawda rozwinąć skrzydła w kreśleniu postaci, w studiowaniu charakterów, ale trudno by im było poprawić pierwszą część sztuki, złożoną głównie z salonowych dialogów. Do pokoju wchodzą ciągle to nowe postacie i coś mówią, aż robi się z tego niezły tłumek. Wszyscy muszą się jakoś przedstawić, bo to ważne dla dalszej części sztuki. Nie sposób tego pominąć. I tak reżyserzy mają kłopot, bo jak stworzyć z tych scen coś żywego?

Kiedy wszyscy wreszcie się przedstawią, sztuka rusza z kopyta i zaczyna być interesująco. Można się zastanawiać natomiast nad warsztatem aktorów, którzy grają tu klasycznie po rosyjsku, według Stanisławskiego, na emocjach, dając z siebie wszystko. Mnie osobiście to nie odpowiada. Po prostu przywykłam, że do widza mówi się kodem, że emocje się szyfruje, że podaje się je tylko jako znaki, które widz sam przekłada "z teatralnego na swoje". Tu jest wszystko na tacy - taka konwencja... Jednak nawet akceptując konwencję, Krystian Wieczorek jako Płatonow wypadł mało przekonująco. Gdzieś zatracił granice - w scenach, gdy udaje błazna, idzie za daleko, więc potem niewiarygodnie wygląda jego rozpacz. A już finałowe huśtawki od błazenady do rozpaczy są w ogóle trudne do przyjęcia. Natomiast bardzo pięknie zagrała Małgorzata Maślanka. W jej Annę można uwierzyć. Z mniejszych nieco ról wyraziście zagrali też m.in. Dagmara Mrowieć i Artur Krajewski.

Co do reżyserii... Pomijając sprawę trudnego początku, trzeba przyznać, że są sceny, które wbiją się w pamięć - zwłaszcza ta z butelkami. Ale też inne, dość malownicze, kiedy to salon przy pomocy ruchomej podłogi, oddala się i znika w półmroku. Nienowe to, ale ładne. Choć chciałoby się więcej tej malowniczości. A jeśli mówimy o plusach - mamy tu naprawdę ładną scenografię i muzykę.

Na pytanie, czy ten spektakl będzie się Państwu podobał, odpowiem, że nie mam pojęcia. Pewne jest jedno - to przedstawienie ma swoich zagorzałych wrogów, ma też amatorów. Ja jestem gdzieś pośrodku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji