Artykuły

Szekspir zakochany w Gdańsku

"Zakochany Szekspir" Lee Halla w reż. Pawła Aignera - koprodukcja Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego i Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Kamila Łapicka na blogu Słuchy z teatru (i okolic).

Szekspir był dzieckiem swoich czasów. Jego dramaty są ściśle związane z realiami szesnasto- i siedemnastowiecznego teatru. Praktyka sceniczna różniła się wtedy znacznie od dzisiejszej. Aktorzy nie dostawali tekstu całej sztuki (papier był drogi, a konkurencja duża!), tylko swoje kwestie i kilka poprzedzających słów, aby mogli zorientować się w sytuacji. Nie było także wielotygodniowych prób. Aktorzy sami uczyli się na pamięć swoich ról, a bardziej doświadczeni próbowali z młodszymi kolegami. Zespołowo ćwiczono gagi i pojedynki, gdzie wymagana była precyzja i timing. Odbywało się to tylko przy świetle dziennym, ponieważ świece, przy których świetle grano, także były znaczącym wydatkiem w budżecie.

A co się działo na widowni? Czwarta ściana, oddzielająca scenę od publiczności, nie istniała. Aktorzy grali pomiędzy widzami na parterze, gdzie były miejsca stojące. Publiczność nie była statyczna i cicha, jak dziś. Widzowie przesiadali się w poszukiwaniu lepszego miejsca, a aktorzy musieli walczyć o ich uwagę. Publika uwielbiała efekty specjalne: burze, zapach prochu, fajerwerki (aktorzy Teatru Wybrzeże w roli fajerwerków powinni dostać nagrodę za epizod roku! konkurencją dla nich byliby tylko aktorzy Teatru Wybrzeże w roli fal!).

Szekspir wiedział, czego pragnie publiczność. W jego sztukach pojawia się wiele monologów i kwestii "na stronie", adresowanych wprost do widzów - aktorzy wchodzili z nimi w konfidencję, budując specyficzną więź. W tekst były często wpisane fragmenty odnoszące się do konkretnej przestrzeni gry. Na przykład w trakcie spektaklu, który widziałam w Gdańsku padły słowa: "To jest święta deska. Wiesz, kto po niej stąpał? Kate i William!". Teatr lubił mówić ze sceny o swojej własnej teatralnej naturze. Bardzo popularna była metafora "cały świat jest sceną", którą Szekspir zapisał w sztuce "Jak wam się podoba?".

I na koniec jedna z najciekawszych różnic - kobiece role grali mężczyźni (co jest esencją "Zakochanego Szekspira", serca tego wpisu). Najpopularniejszy Strandfordczyk umieścił w swoich sztukach ("Kupcu weneckim", "Wieczorze Trzech Króli") rozmaite gry z płcią i damsko-męskie przebieranki, utrwalając w ten sposób sceniczną praktykę swoich czasów. Część tej praktyki, opisanej w cudownie wciągającym stylu na portalu British Council, przywraca do życia gdański Teatr Szekspirowski, który niedawno gościł brytyjską parę książęcą.

Dwa lata temu dał premierę "Wesołych Kumoszek z Windsoru", a w tym roku wystawił "Zakochanego Szekspira", opartego na scenariuszu filmowego hitu w reżyserii Johna Maddena. Oba spektakle wyreżyserował Paweł Aigner, powierzając pracę nad scenografią Magdalenie Gajewskiej, a przygotowanie kostiumów Zofii de Ines. Efekty są zachwycające. Zwłaszcza detale, kolory i fason strojów, które czasami pięknie łączą współczesną modę ze stylizacją elżbietańską, są absolutnym mistrzostwem świata. Miałam kiedyś przyjemność oglądać Zofię de Ines przy pracy. Jej perfekcjonizm jest jedną z wizytówek "Zakochanego Szekspira". Dialogi w spektalu nie są tak pyszne, jak w "Burzy", czy "Wiele hałasu o nic", ale wiele oryginalnych wersów pojawia się na scenie. Wszak zakochany William chce zaimponować swoim talentem Violi de Lesseps, a tak się szczęśliwie składa, że ona umie docenić dobrą poezję.

W tle toczy się wojna dwóch... teatrów: Kurtyny i Róży, a kierujący nimi Burbage i Henslowe to prawdziwi śmiertelni wrogowie, wyrywający sobie każdą linijkę napisaną przez Szekspira i... sojusznicy w potrzebie. Kiedy teatr Henslowe`a zostaje zamknięty, Burbage zaprasza go, by próbował dalej w Kurtynie. Szczęśliwie dochodzi do premiery "Romea i Julii", ale "Zakochany Szekspir" nie ma happy endu. Kochankowie zostają rozłączeni, aby Szekspir mógł skupić się na pracy, a Viola wykonywać rzetelnie obowiązki na plantacji tytoniu, należącej do świeżo przez nią poślubionego Lorda Wessexa (nie, to zdanie wytworzyła pragmatyczna część mojej natury, niemała, ale muszę uruchomić w tym miejscu część romantyczną). Kochankowie zostają rozłączeni, Szekspir zabiera się za pisanie kolejnej sztuki na zamówienie, "Wieczoru Trzech Króli", dzięki której także my znamy imię Violi, a ona wyjeżdża wraz ze swoim niekochanym mężem do Ameryki, by wieść nieszczęśliwe życie oraz jak sama deklaruje, dojrzeć.

Role Josepha Fiennesa (Will) i Gwyneth Paltrow (Viola), którzy zagrali w wersji filmowej są trudne do przebicia, ale gdybym była Violą przynajmniej dylemat byłby mniejszy, bo Lorda Wessexa grał Colin Firth! W Teatrze Szekspirowskim powstały jednak świetne, wyraziste role, zwłaszcza Michał Jaros jako William (w onieśmieleniu, które odbiera mu mowę, pełen pasji w teatrze, miłośnie zaogniony po próbach) jest niesamowity. Marta Herman jako Viola też stworzyła pełną temperamentu postać, grając w opozycji do koncepcji kobiety płodnej jak królik i posłusznej jak muł, jak zachwala ją narzeczonemu in spe jej własny ojciec! Natomiast Grzegorz Otrębski (Lord Wessex) to chodzący dynamit. Niecierpliwy, zdecydowany i waleczny. Nie ma w sobie poezji Williama, ma za to mentalność amerykańskich pionierów.

Jak często podkreślam, aktorzy Teatru Wybrzeże, którzy tym razem grają na scenie Teatru Szekspirowskiego (spektakl jest koprodukcją), to mistrzowie zespołowości. Podbudowują nawzajem swoje role, tak jak Piotr Biedroń (Ned Alleyn) i Robert Ninkiewicz (Burbage), którzy od tyrad i wyzwisk potrafią gładko przejść do rzetelnej teatralnej roboty, albo Grzegorz Gzyl (Henslowe) i Cezary Rybiński (Hugh Fenymann), którzy toczą cudowną walkę praktyka z absolutnym laikiem teatru (który jednakowoż ma pieniądze), aby na koniec razem podglądać zza kulis premierowe przedstawienie (w którym Fenymann gra małą, ale jakże znaczącą dla finału sztuki, rolę aptekarza w pięknym czepku!).

"Zakochany Szekspir" będzie grany przez cały sierpień, więc jeśli ktoś wybierze Gdańsk jako cel wakacyjnych wypraw, sam będzie miał okazję odwiedzić jedną z najbardziej niesamowitych przestrzeni teatralnych w Polsce, jaką jest Teatr Szekspirowski. Warto kupić miejsce na parterze, które poza ekonomią, zapewnia przeżycia, jakich w innych teatrach nie można doświadczyć. Pachnie tam pogonią za miłością, a w tej konkurencji bierzemy chętnie udział.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji