Stanisław Wyspiański Wyzwolenie
Najłatwiej powiedzieć, że był romantykiem - pisał Konstanty Puzyna o Swinarskim - ale w pełnym sensie tego słowa. To znaczy: kłębem sprzeczności uczuciowych i myślowych - i świadomością, że to są sprzeczności. Podobnie jak romantycy pojmował konflikty jednostki i społeczeństwa, moralności i społeczeństwa, moralności i rzeczywistości, uczucia i polityki. Spalał się w pracy cały jak świeca. Miał w sobie namiętności i poczucia tragizmu równie głębokie, jak inteligencję, ironię, chętkę do żartu, przekorę, przewrotność i kapryśność (...). Świat widział ostro, z drapieżnością brutalną, czasem okrutną, ale i z delikatnością zarazem, prawie z czułością...
Konrad Swinarski i jego prace sceniczne należą już do teatralnej legendy. Jego reżyserski geniusz stawiano obok Schillera, albo nawet nieco wyżej. W każdej publikacji poświęconej współczesnemu teatrowi polskiemu, podkreśla się fakt, że w bardzo złożonej sytuacji politycznej i kulturowej przywrócił on scenie polskiej Krasińskiego, Mickiewicza, Wyspiańskiego i Szekspirowskie komedie we wspaniałym kształcie. Ale co dziś, oprócz legendy, zostało z wielkich spektakli Swinarskiego? Zdjęcia, bardziej lub mniej trafne opinie w popremierowych recenzjach, coraz bardziej mgliste wspomnienia aktorów? Większość tych przedstawień nie ma nawet pełnej dokumentacji, a i tak wiadomo, że nawet najdokładniejsze opisy nie są w stanie oddać najważniejszego - atmosfery i emocji, jakie wywoływały na scenie i na widowni. Konstanty Puzyna pisał, że w teatrze czas płynie niewiarygodnie szybko. Wszystko to, co zostaje o teatrze napisane powstaje zbyt późno, "wtedy, kiedy się już rozmazuje, zaciera, rozwiewa. Kiedy to już nic nie pomoże".
W czwartą rocznicę śmierci reżysera, a w pięć lat od ostatniej premiery powstał projekt telewizyjnego zarejestrowania dwóch przedstawień Swinarskiego, przygotowanych w Teatrze Starym w Krakowie i pozostających wciąż w repertuarze tego teatru. Dzięki temu obejrzeli Państwo niedawno "Dziady", a w najbliższy poniedziałek, w cyklu Nasza Klasyka pokazane zostanie "Wyzwolenie".
Sensacją stała się ta premiera (1974), na której po raz pierwszy od wielu lat padał ze sceny prawie cały tekst. Przedstawienie osadzone w sugerowanej przez Wyspiańskiego scenografii - Teatru im. Słowackiego i Wawelu, przyodziane w kostiumy z epoki było historią samotnego buntu przeciwko kłamstwom i blichtrowi sztuki, przeciwko politycznym i społecznym pułapkom - pokusom rzeczywistości. "Maskom" po raz pierwszy zerwane zostały maski, a Konrad z "Dziadów" (Jerzy Trela) poszukujący, błądzący, nie zdolny do kompromisu ze światem, ogarnięty wizją czynu odradza się w "Wyzwoleniu".
Laco Adamik, który wraz z Agnieszką Holland, zajmował się w 1979 roku telewizyjną realizacją "Wyzwolenia", powiedział mi teraz, że było to przedsięwzięcie trudne, ale zarazem interesujące. Był w tym i aspekt dokumentacyjny - ocalić jedno z najwybitniejszych powojennych przedstawień - i walor twórczy - przetłumaczyć na język telewizyjnych środków spektakl teatralny tak, aby jak najmniej uronić z jego teatralnych właśnie wartości. Postanowili to zrobić w sposób nie reportażowy, więc przedstawienie nie było rejestrowane w teatrze, ale zostało przeniesione do studia telewizyjnego. Założona została maksymalna wierność wobec koncepcji inscenizacyjnej Swinarskiego. W związku z tym cały zespół mobilizował się nie tylko na tym, żeby odtworzyć sytuacje sceniczne, ale przede wszystkim przypominano intencje i polecenia reżyserskie. W I i III akcie nie było wiele zmian, bo są zupełnie doskonałe teatralnie. W akcie IV musiały natomiast nastąpić pewne uproszczenia, ponieważ - okazało się, że nie wszystkie rzeczy da się przetłumaczyć na język telewizji. Ale dzięki telewizji inne elementy uzyskały większą nośność. Laco Adamik jest przekonany, że gdyby Swinarski mógł zobaczyć telewizyjne "Wyzwolenie" to by je zaakceptował.
W spektaklu będą Państwo mogli obejrzeć plejadę znakomitych aktorów z Jerzym Trelą i Anną Polony na czele. Zespół Teatru Starego w apogeum świetności. Dziś takie przedstawienie nie byłoby możliwe. Część aktorów odeszła z tego teatru, a niektórzy odeszli na zawsze, jak na przykład Wiktor Sadecki, którego tutaj podziwiać możemy we wspaniałej roli Karmazyna. Będzie to czwarta emisja "Wyzwolenia" w Teatrze TV. Dwie miały miejsce w roku 1980, a trzecie w 1985.