Rozmowa z Radkiem Łukasiewiczem z zespołu Pustki
- Wczoraj wróciliśmy z Berlina, gdzie zagraliśmy jeden koncert i dwa spektakle "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" z TR Warszawa. Występowaliśmy w teatrze HAU podczas minifestiwalu Polski Express. Zainteresowanie było tak duże, że zabrakło biletów - mówi RADEK ŁUKASIEWICZ, gitarzysta zespołu "Pustki".
Łukasz Kamiński: Jak było w Niemczech?
Radek Łukasiewicz, gitarzysta zespołu Pustki: Na razie dobrze. W tym roku występujemy tam aż trzykrotnie. Wczoraj wróciliśmy z Berlina, gdzie zagraliśmy jeden koncert i dwa spektakle "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" z TR Warszawa. Występowaliśmy w teatrze HAU podczas minifestiwalu Polski Express. Zainteresowanie było tak duże, że zabrakło biletów. Pobiliśmy rekord bisów - w Warszawie najwięcej wyszliśmy cztery razy, w Berlinie pięć.
A sam koncert?
- Też dobrze, choć zawsze mamy obawy, czy na przeszkodzie nie stanie bariera językowa. Nie tłumaczymy tekstów, mimo że być może zamyka to drogę do jakiejś tam kariery. Z drugiej strony poznaliśmy w Berlinie didżeja z Radia Multi Kulti, który zna, bardzo lubi i promuje naszą muzykę.
Kto przychodzi na Wasze koncerty?
- To zależy od miejsca. W Berlinie, gdzie jest trochę Polonii, przychodzą też Polacy. W zeszłym roku jednak graliśmy w Rostocku i tam nie było nikogo od nas. Za dwa tygodnie gramy w Greifswaldzie i podejrzewam, że tam też Polaków raczej nie zobaczymy. Wiesz, nie mamy ambicji, żeby konkurować z kalifornijskim brzmieniem czy britpopem. Stawiamy na tych, którzy mają świadomość, że coś się za ich wschodnią granicą dzieje lub są po prostu ciekawi, czy w muzyce wciąż są białe niedźwiedzie (śmiech).
Czy Wasze płyty są dostępne w niemieckich sklepach?
- Niestety, aż tak dobrej dystrybucji nie mamy. Zabieramy nasze płyty na koncerty. Liczba sprzedanych egzemplarzy jest dla nas miernikiem tego, czy występ był udany, czy nie.
Na zdjęciu: zespół "Pustki".