Artykuły

W hołdzie Agnieszce Osieckiej

"Wesołe miasteczko / Agnieszka Osiecka, piosenki ostatnie" w reż. André Hübnera-Ochodlo w Teatrze Atelier w Sopocie. Pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Także i ja pamiętam Agnieszkę Osiecką z tamtych lat w Sopocie, gdy - tak to przecież trzeba nazwać - żegnała się z życiem. Wyostrzone rysy jej twarzy mówiły wszystko o postępującej chorobie. Można ją było często spotkać w sopockim Teatrze Atelier, o którym mówiła, że stał się jej drugim domem, miejscem, przypominającym jej klimat STS-u. Dla Atelier pisała piosenki do przedstawień, w rękach dyrektora teatru zostawiła także tekst swojej ostatniej sztuki teatralnej, "Darcie pierza", którą zaprzyjaźniony z Osiecką André Hübner Ochodlo wyreżyserował w 1998 r. Nie był to może wybitny tekst, ale jednak w tym spektaklu, z udziałem Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej i Marka Richtera, było coś przejmującego.

Od śmierci Agnieszki Osieckiej upłynęło dwadzieścia lat. To jakoś naturalne, że Hübner Ochodlo, który nadal, choć już tylko sezonowo, animuje Teatr Atelier, postanowił powrócić do twórczości artystki. Tym razem do jej piosenek, tych właśnie, które pisała w ostatnich latach życia w Sopocie.

W tę sobotę w Teatrze na Plaży premierowa publiczność obejrzała, czy raczej wysłuchała, przedstawienie "Wesołe miasteczko. Agnieszka Osiecka, piosenki ostatnie". Wysłuchała, a nie obejrzała, ponieważ Hübner Ochodlo nie starał się stworzyć z pożegnalnych songów Osieckiej teatru piosenki. "Wesołe miasteczko" nie jest też jednak po prostu koncertem. Czym jest zatem? Hołdem. Takim jednak, w którym składający hołd dyskretnie usuwa się w cień, po to by w żaden sposób nie przyćmiewać osoby, której hołd jest tu przynależny. W "Wesołym miasteczku" w centrum uwagi są zawsze i tylko piosenki Osieckiej. Tylko i aż.

Do ich wykonania Ochodlo zaprosił troje wykonawców "wyspecjalizowanych" w piosence aktorskiej: Martę Honzatko, Waldemara Cudzika i Adama Hutyrę, dopraszając jeszcze do tego profesjonalnego grona Marcina Januszkiewicza, zwycięzcę tegorocznego Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Młody (1987 r.), ale już znany (choćby z serialu "Na Wspólnej" aktor okazał się w tym gronie takim samym profesjonalistą. Jego liryczno-dramatyczne "Mazeltoff" było prawdziwie poruszające.

Czy trzeba było ubierać artystów w białe stroje, a na twarzy Honzatko kłaść gotycki makijaż? I bez tego przecież wiedzieliśmy, że spektakl jest rodzajem seansu spirytystycznego, że wywoływać będziemy ducha Agnieszki Osieckiej.

O jednym wszakże trzeba pamiętać: także w ostatnich, pożegnalnych songach Osieckiej rozbłyska jej poczucie humoru, odczucie, że świat, taki jaki jest, nie zasługuje na nadmierną powagę. Pewnie by sobie Osiecka nie życzyła, by wracający do pamięci o niej spektakl był przesadnie nostalgiczny. Może by się i te śpiewające duchy jej spodobały...

W wykonaniu tych "duchów" pięknie wybrzmiał poetycki świat Osieckiej: gorzko i cierpko, choć z przebłyskami humoru patrzącej na ludzkie życie i wciąż spodziewającej się, może po tej drugiej stronie, ciepła i czułości. Może choć tam...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji