Artykuły

Bez Niny

"Mewę" realizuje się dziś w teatrach na różne sposoby, czy to "z czajką w tle", czy jako wierną literze tekstu wielogo­dzinną opowieść o nieprzystoso­waniu do życia, o niemożności porozumienia z innymi, o ludz­kiej samotności, o nieubłaga­nym przemijaniu czasu i ludzi o zawiedzionych nadziejach, o tęsknocie za wielka miłością i pragnieniu nasycenia się życiem, czyli o tym wszystkim, o czym sztuka opowiada.

Najnowsze wystawienie "Me­wy" w Teatrze Dramatycznym nie jest żadnym zabiegiem eks­perymentalnym, lecz tzw. nor­malną inscenizacją z poczynio­nymi w tekście pewnymi skró­tami i wykorzystaniem natu­ralnych warunków usytuowania Sali H. Mikołajskiej, gdzie wła­śnie "Mewa" jest grana. Do przerwy widownia zwrócona jest twarzą do drzwi, bo tu właśnie reżyser umieścił scenę a poprzez otwarcie drzwi wej­ściowych uzyskał plener parku Po przerwie zaś siadamy od­wrotnie, tyłem do drzwi, scena wraca na swoje stałe miejsce, a szkło i zimna biel dekoracji nasuwają skojarzenia o pustce powstałej między bohaterami, braku porozumienia, o wzajemnej obcości. Obficie okratowani okienka przypominają klatkę, w której znajdują się niejako uwięzieni bohaterowie spektaklu skazani na siebie i na ciągłe rozmijanie się. To interesujący pomysł reżysera z przemieszczaniem sceny, ogrywaniem naturalnych warunków tej sali, jak i z sugestywną zabudową przestrzeni scenicznej. Natomiast nie można wybaczyć reżyserowi tak fatalnej pomyłki w obsadzie, jak Małgorzata Rudzka w roli Niny. To największe nieporozumienie tego przedstawienia. Nie tylko nie słyszymy co aktorka mówi mamrocząc pod nosem, ale nie wiemy także kogo gra (jeśli jej bycie na scenie uznamy za grę) U Czechowa, spośród wszyst­kich postaci w tej sztuce, ta wyraża najbogatszy rejestr uczuć. Tak więc ważne dla całości przedstawienia sceny: Nina - Konstanty, Nina - Tri­gorin tracą swą myślową noś­ność i podają w wątpliwość motywacje zachowań postaci. Mimo iż Mariusz Bonaszewski w roli Konstantego oraz (goś­cinnie) Adam Ferency jako Tri­gorin swoją grą starają się uwiarygodnić działania swych bohaterów. Rola Arkadiny, przekonywa­jąco zagranej przez Joannę Bo­gacką (gościnnie) wybija się w tym spektaklu na pian pierw­szy. Jej Arkadina ucieka w świat teatralnego gestu, zatra­ciła już szczerość i autentycz­ność przeżyć, jej uczucia są tyl­ko grą, także poza sceną, w ży­ciu prywatnym. Jedyna praw­da, to prawda wynikająca z dramatu starzejącej się kobie­ty. Kilka interesujących scen ma tu również Piotr Sorin w wykonaniu Witolda Skarucha. W sumie jednak jest to chwi­lami nużące, bardzo nierówne przedstawienie, zarówno wyko­nawczo, jak i reżysersko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji