Artykuły

Goniec widział:

Aurea prima aetas... Mitologiczny spek­takl przybysza zza oceanu autentycznie odświeża i odmładza. Grany żarliwie, środ­kami tak prostymi, że w szlachetnym zna­czeniu naiwnymi, sytuuje się gdzieś pomię­dzy rytuałem a zabawą wysokiego lotu. Zabawą, do której chciałoby się przyłączyć - dawno się tak nie wierciłem na wygod­nym przecież siedzisku. Dziewięć opowie­ści o przemianach skomponował Hackett w zwarty, logiczny scenariusz, różnicując zarazem i kontrastując emocje i konwencje: od tragizmu i tonacji serio po sielankę i elementy groteski. Aktorzy odziani są w szare, neutralne ubiory; wyraziste doda­tki (płaszcz, szal, chusta - w barwach podstawowych i znaczących) i ściśle funkc­jonalne rekwizyty sygnalizują ich metamo­rfozy w konkretne postacie. Intensywny rytm akcji wyznacza prowadzona przez reżysera perkusyjna muzyka na wiele in­strumentów i "przeszkadzajek". Otaczają­ce widzów dziwne dźwięki współtworzą niepowtarzalną aurę. Przedstawienie nic jest co się zowie zbiorowe, ale nie brak w nim i osiągnięć indywidualnych. W pa­mięć zapada przede wszystkim przejmują­ca prawdą dumy i bólu Niobe Ryszardy Hanin. A wymienić trzeba jeszcze Aleksan­drę Konieczną jako okrutnie skrzywdzoną Filomenę oraz Doroty Stenke [przyp.red.Danuta Stenka] przemienio­ną w figlarną ogrodniczkę Pomonę. Od­ganiany przez tę ostatnią owadobójczym rozpylaczem Wertumnus, czyli polatujący na drucianych skrzydełkach Jarosław Ga­jewski budzi aplauz publiczności. Wśród epizodów zwraca uwagę Jacka Sobieszczańskiego uosobienie Głodu. Reszta nie jest milczeniem, lecz należy do mnie - gdyż wybieram się na Metamorfozy po raz drugi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji