Po premierze. Owidiusz pachnący Diorem
Siedzi się wokół prostokąta podłogi pokrytej jasną wykładziną Prawie wszyscy widzowie mają więc miejsca w pierwszym rzędzie. Zapachy, onże Dior rozpylany w powietrzu, dyskretnie acz wyczuwalnie. Raj? Tylko praświat mitów - lasy pełne leśnych bóstw, łąki zaludnione przez driady i najady, jeziorka ustronne, groty, pieczary. Bogowie greccy lubili takie ustronia, często schodzili z Olimpu i mieszali się w życie ludzi. Wiadomo. I na pewno to wszystko w naturze - zaszczycone wizytą bogów, musiało ładnie pachnieć. Więc intensywne wonie bukoliczne (jakieś nowe perfumy kwiatowe?).
Rytm perkusji, wydobywany z instrumentów bardzo a bardzo starożytnie wyglądających. Kadzidła.
To oprawa przedstawienia dawanego od tygodnia na scenie im. Haliny Mikołajskiej w Teatrze Dramatycznym. Z głośnym METREM w tle (na scenie dużej). Mity greckie, podane w formie idealnie skondensowanych artystycznie opowieści - wprost z rzymskiego nimi zauroczenia. Metamorfozy Owidiusza. Adaptacja teatralna poematu z kanonu naszej kultury, słusznie przez wielu nazywanego Biblią poetów. Partie bukoliczne, tragiczne, elegijne, groteska i patos - u Owidiusza to wymieszane, zharmonizowane kunsztownie, tym większe, że takie niby niejednorodne, choć podane czystym heksametrem. Metamorfozy czyli przemiany. Wszystkiego we wszystko, głównie jednak ducha i natury. Nie umiera nic, śmierć to tylko przejście do innej formy. Drzewa, w które dobry i sprawiedliwy Jowisz zamienia dobrych staruszków Filemona i Baucis, żyją przecież nadal...
Rzymski poeta, najmłodszy z wielkiej trójki twórców czasu Oktawiana (zmarł młodo na wygnaniu, w miejscowości położonej w dzisiejszej Rumunii w XVIII wieku p.n.e.), obok Horacego i Wergilego; w historii literatury i kultury pozostał jako autor Sztuki kochania i ...Metamorfoz właśnie. Przede wszystkim to się o nim wie, choć specjaliści mają prawo się oburzyć i przypomnieć poemat Fasti (Kalendarze), ślady po tragedii Medea i jeszcze to, i tamto. Ba, ale gdzie dziś ci specjaliści od łacińskich poetów...
I tu wkraczamy w sedno problemu: spektakl w Dramatycznym idealnie, a to znaczy - w sposób trafiający do współczesnej naszej percepcji i totalnej ...ignorancji w tych kwestiach (o wyjątkach, jak zwykle, nie mówi się) - przybliża ducha i treści antyku. A też jego formę. Co jest też, naturalnie, zakotwiczaniem się od nowa w tradycji kultury europejskiej, śródziemnomorskiej, jak kto woli. Przy naszym wtórnym analfabetyzmie, w czasach tak niby niełaskawych dla kultury - to więcej niż potrzebne. Jeśli udane. No więc, udane. Nawet bardzo. Wróżę przedstawieniu, wyreżyserowanemu z fantazją erudycją i dyscypliną przez Amerykanina zakochanego w teatrze ambitnym - Michaela Hacketta (Los Angeles, Londyn, praca z Wilsonem) - długi żywot. I powodzenie u widzów o różnych poziomach potrzeb kulturalnych. Co jest miarą każdego sukcesu. Zespół... świetnie poprowadzony i świetnie sobie dający radę. Żukowska, Hanin (Niobe i Baucis), Kołbasiuk, Stenka, Konieczna, Isajewicz - Telega Guzowski, Wieczorek, Gajewski, Wyszyński. Ilustrują opowieści Owidiuszowe jak przypowiastki moralne, są z dystansem i są jak chór, idealnie zrytmizowany w działaniach, gestach, ruchu i mowie, czasem - śpiewie. Pada i łaciński tekst, a jakże. I brzmi!!!. Osobna sprawa to scenografia i muzyka. Konkretne, malujące kontekst epoki, ale i bardzo jakieś dzisiejsze, zrozumiałe dla każdego fana rocka. Stroje jak z kursu karate, a przecież - także i z Grecji bogów na Olimpie, z naszych o nich wyobrażeń. Oszczędne rekwizyty. I ta przestrzeń do gry, na której tak chętnie ustawiają się,w kole. Dwie godziny, z przerwą na papierosa, obcowania ze źródłami kultury naszej Europy. Tej, do której, z którą i tak dalej. Może to reguła, że musiał sięgnąć po taki materiał Amerykanin, przedstawiciel świata bez kompleksów?
Opowiastki o człowieczeństwie, które stale podlega metamorfozom. Co to jest człowieczeństwo? Dla Owidiusza-duch
niepodległy.