Nienachalna uroda pawia
"Paw królowej. Opera praska" w reż. Jacka Papisa w Teatrze Wytwórnia w Warszawie. Pisze Bartosz Marzec w Rzeczpospolitej.
Warszawska inscenizacja "Pawia królowej" według Doroty Masłowskiej może się podobać. A jeżeli porównać ją do wersji, jaką niedawno zaprezentowano w Łodzi, to po prostu aktorski i reżyserski majstersztyk.
Jacek Papis śmiało obszedł się z tekstem powieści, rezygnując z pewnych jej wątków. Przedstawił historię Patrycji Pitz, dziewczyny o nienachalnej urodzie, oraz przeżywającego kryzys (nie tylko twórczy) gwiazdora sceny Stanisława Retro. W prześmiewczym - i autoironicznym - tekście Doroty Masłowskiej zainteresowała go przede wszystkim sprawa kreowania mód.
Kiedy czytamy powieść, możemy koncentrować się na hiphopowej frazie, którą posłużyła się pisarka. Ta fraza nie najlepiej sprawdza się na scenie i Papis zaledwie ją zasygnalizował. Słusznie, tyle że w ten sposób uwidocznione zostały - by tak rzec - niedostatki treściowe powieści. O tym, że w popkulturze obowiązuje zasada "im głupiej, tym lepiej", wiemy aż za dobrze. Że media są cyniczne i gonią za sensacją - też słyszeliśmy. Pozostaje zatem kilka zabawnych sytuacji (jak choćby ta - dopisana zresztą przez Papisa - gdy trzy praskie czarownice nakazują muzykowi zgładzenie menedżera) i garść błyskotliwych dialogów. Czy jednak z przedstawienia wyniesiemy coś poza programem? Wątpię.