Artykuły

Magdalena Cielecka o Open'erze, "(A)pollonii" i Aplikacji Wolności

- Mam nadzieję, że Nowy pozostanie miejscem artystycznym, niewplątanym w żadną ideologiczną walkę. Nie zostanie zakwalifikowany w upraszczający sposób, nadal będzie miejscem spotkań, artystycznym tyglem - mówi Magdalena Cielecka, aktorka Nowego Teatru w Warszawie, w rozmowie z Dorotą Wyżyńską w Co Jest Grane 24.

Magdalena Cielecka opowiada o swoim zaangażowaniu w sprawy społeczne i polityczne, symbolicznej roli Aplikacji Wolności, Nowym Teatrze w Warszawie, gdzie czuje się powiew wolności, śpiewaniu w garderobie, nowym filmie Marka Koterskiego oraz o " (A)pollonii", którą zespół Krzysztofa Warlikowskiego gra na Open'erze.

Dorota Wyżyńska: Kolejny raz wasz teatr pokazuje spektakl na Open'erze. Energia publiczności, która przyjeżdża na festiwal muzyczny, przenosi się na scenę?

Magdalena Cielecka: Ta publiczność po prostu spija nam teatr z ust! To pewien paradoks, bo wydaje się, że warunki na festiwalu są niesprzyjające. Teatr wymaga skupienia, wejścia w określony świat, ciszy, ciemności. Na Open'erze występujemy w ciągu dnia, zaczynamy o godz. 11, w momencie, kiedy zespoły muzyczne mają próby, więc słychać dudnienie! Gramy w namiotach, które nie są w stanie dać pełnego komfortu. To wszystko, wydawałoby się, może rozpraszać publiczność, a mimo to widzowie są bardziej skupieni niż w warunkach teatralnych, gdy siedzą na miękkich fotelach w klimatyzowanych salach. Być może właśnie dlatego, że są wytrąceni ze strefy komfortu, a być może dlatego, że wytworzyła się taka pozytywna moda na teatr na Open'erze i widzowie ekscytują się tymi pokazami - tak długich kolejek do teatru nie widziałam nigdy! Zachwyca mnie i ujmuje, że ci w większości bardzo młodzi ludzie, którzy balują na koncertach całą noc, przychodzą do nas na cztero- czy pięciogodzinny trudny spektakl zamiast porządnie się wyspać i przygotować na kolejne koncerty.

Który to twój raz na Open'erze?

- Muszę policzyć. Piąty? Z "Aniołami w Ameryce" i "Kabaretem warszawskim", z "4.48. Psychosis", w spektaklu "Ewelina płacze" wystąpiłam gościnnie.

Byliśmy zaskoczeni zaproszeniem w tym roku " (A)pollonii". To pierwsze przedstawienie Nowego Teatru, założycielskie, już trochę stare, sprzed prawie dziesięciu lat. A jednocześnie to idealny moment na ten spektakl, który wpisuje się w nastroje społeczne w Polsce, w Europie, na świecie. Mówi o tolerancji i wykluczeniu, o prawach człowieka, o prawach zwierząt, o Holocauście, wojnie. I o tym, że ideologie totalitarne mogą zagrażać nam dzisiaj.

Myślę, że zagranie tego przesłania - bo ten spektakl jest pewnego rodzaju przesłaniem - przed tymi młodymi ludźmi, jest czymś bardzo ważnym dla nas, jest - nie boję się użyć tego słowa - misją. Nie tylko przeżyciem emocjonalnym i estetycznym, ale też naszą wypowiedzią jako artystów, o tym, gdzie jesteśmy, co może się z nami stać, jeśli nie zaczniemy rozpoznawać zagrożeń i analizować tego, co dzieje się wokół nas.

Z "(A)pollonią" zjechaliście pół świata. Od festiwalu w Awinionie po Moskwę. Jak była przyjmowana?

- W zależności od miejsca, w którym ją pokazywaliśmy, trafiała w inne czułe punkty danego czasu albo społeczności. Największym zaskoczeniem chyba była dyskusja z widzami w Chinach, która dotyczyła nie Holocaustu, nie problemu ofiary i oddania życia za drugą osobę, ale praw zwierząt. W drugiej części spektaklu Maja Ostaszewska wygłasza monolog Elisabeth Costello, porównując los zwierząt w ubojniach do losu Żydów podczas Holocaustu. W kraju, w którym je się wszystko, co się rusza, bardzo to zadziałało.

Praca nad tym spektaklem była trudna i długa, przygotowywaliśmy go przez prawie rok. Konstrukcja " (A)pollonii" jest skomplikowana, scenariusz złożony z tak różnych tekstów - i mitów i współczesnej literatury, oczywiście z utworu Hanny Krall, ale są też fragmenty z internetu, np. mój monolog o delfinach.

Reżyser Krzysztof Warlikowski po mistrzowsku przeprowadza widzów, opowiadając o wydawałoby się różnych światach i bohaterach, a tak naprawdę mówi o losie ludzkim, niezmiennym od tysięcy lat. Jako ludzkość krążymy wokół tych samych dylematów, problemów i zagrożeń.

Cytat z recenzji: "Warlikowski opowiada o spirali zabijania, której ludzkość przez tysiące lat nie potrafiła zatrzymać".

- No właśnie. To spektakl okrutny, który strzela między oczy, rzuca prosto w twarz fakty, z którymi człowiek nie chce się konfrontować. Maciek Stuhr ma przejmujący monolog z Jonathana Littella, w którym mówi o zabitych w czasie drugiej wojny światowej. Podaje konkretne liczby. Ludzie aż nie mogą tego słuchać.

To nie jest spektakl łatwy, aczkolwiek atrakcyjny, bo reżyser używa całej teatralnej machiny, operuje środkami, które widzowi pomagają przez to przejść. Uwielbiam ten moment, kiedy na koniec przedstawienia wszyscy wstają z teatralnej podłogi, nawet trupy. I czujemy naprawdę coś w rodzaju katharsis! Wiem, że widzowie też ulegają wzruszeniu i pewnego rodzaju oczyszczeniu.

Magdalena Cielecka o otwarciu Nowego Teatru i kulturalnych inspiracjach

To był - jak powiedziałaś - pierwszy spektakl Nowego Teatru. Od ponad roku wasz zespół ma nową siedzibę na warszawskim Mokotowie. Rozmawiałyśmy przed jej otwarciem, mówiłaś, jak wyobrażasz sobie to miejsce. A co teraz możesz dodać?

- Uwielbiam to miejsce! Jak widzisz, wszelkie wywiady, zawodowe spotkania, umawiam właśnie w Nowym. I pierwszy raz od dłuższego czasu skarżę się, że za mało gram, chciałabym mieć więcej prób, więcej spektakli, częściej tu występować. Kiedyś - jak pamiętasz - narzekałam w wywiadach, że jestem zmęczona i potrzebuję mieć wolny wieczór. A teraz wprost wyrywam się do pracy!

To miejsce jest na tyle elastyczne, otwarte, że można na swój sposób je ułożyć, skonfigurować, zarówno pod względem przestrzeni, jak i merytorycznie. Nie jest hermetyczne, nie onieśmiela, każdy tu znajduje swoje miejsce: dzieci, osoby starsze, osoby z psami, kultury młodzieżowe, oczywiście wyznawcy teatru i nasi wierni widzowie też.

I czuje się tu też powiew wolności?

- Ciągle jeszcze tak. Nie chcę oszukiwać, że nie martwimy się o to, co może się wydarzyć, jeśli ktoś chciałby zmienić profil teatru, widząc, co się dzieje w Polsce w innych teatrach, które tracą widzów - jak np. w Polskim we Wrocławiu, tracą reżyserów, część zespołu.

Nie chcę o tym myśleć, mam nadzieję, że nikt nie naruszy wolności dyskusji, która jest w tym teatrze. Mam nadzieję, że Nowy pozostanie miejscem artystycznym, niewplątanym w żadną ideologiczną walkę. Nie zostanie zakwalifikowany w upraszczający sposób, nadal będzie miejscem spotkań, artystycznym tyglem.

Nieprzypadkowo zagrałaś symboliczną rolę Aplikacji Wolności w specjalnym odcinku Pożaru w Burdelu, który pokazywany był we Wrocławiu na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej?

- Pomysły na role w tym projekcie były znaczące i oczywiście nieprzypadkowe. Moje społeczne zaangażowanie i wypowiedzi publiczne zostały w ten sposób nieco rozbrojone, wzięte w cudzysłów i użyte w lżejszej formie. Uwielbiam ten rodzaj absurdu i inteligencji Michała Walczaka i Maksa Łubieńskiego, więc zaproszenie do spektaklu było dla mnie zaszczytem. Pokazanie we Wrocławiu w Teatrze Polskim przedstawienia, które odnosiło się bardzo wyraźnie do sytuacji tej sceny, miało dla nas duże znaczenie.

Odbiór był niesamowity, po każdym przedstawieniu mieliśmy owację na stojąco, a kiedy Marta Zięba, była aktorka Teatru Polskiego we Wrocławiu, śpiewała "Stanął w ogniu nasz wielki dom", publiczność wstała i śpiewała razem z nią. Ten głos kierowaliśmy do ludzi, którzy rozumieli, o czym mówimy i w jakiej sprawie. Czuliśmy ich zaangażowanie i wsparcie.

Przez ostatni rok wielokrotnie wypowiadałaś się publicznie w sprawach społecznych i politycznych. Czy można dziś uprawiać teatr bez zabierania głosu?

- Oczywiście, że można i jest wielu artystów z różnych dziedzin sztuki, którzy głosu w sprawach politycznych i społecznych nie zabierają. Szanuję to, mają do tego święte prawo, ale tak po ludzku to jednak trochę się dziwię. Nie każdy jest na to jest gotowy, nie każdy ma taką potrzebę i umiejętność, ale wydaje mi się, że w momencie, kiedy próbuje się nam zająć najważniejsze pole dla twórczości, jakim jest wolność wypowiedzi artystycznej, wolność słowa, to mam obowiązek powiedzieć, że się nie zgadzam.

Jesteśmy rozpoznawalni, możemy zrobić ze swojej popularności pożytek. Nie potrafię siedzieć cicho. Nie rozumiem też, że można w domu w czterech ścianach zżymać się na to, co dzieje się w Polsce, a potem wychodzić do ludzi albo udzielać wywiadów i mówić: "nie mam zdania", "nie jest to dla mnie ważne". Dziwi mnie taka postawa: "ja nie wiem", "ja się nie interesuję", "chcę tylko czytać książki i robić swoją sztukę". Mam wtedy ochotę zadać pytanie: ale czy jesteś pewna/pewien, że będziesz mógł/mogła, jak długo jeszcze, czytać sobie te swoje książki? Nie boisz się, że dostaniesz listę książek, które można czytać? I co wtedy?

Za chwilę nie będziemy mogli wypowiadać się w sposób swobodny. Widzieliśmy, co działo się wokół "Klątwy" w Teatrze Powszechnym. To jest cenzura i próba zatkania ust twórcom, a sztuka musi być wolna. Widz zweryfikuje przedstawienie: odrzuci albo przyjmie, ale nie można tego robić odgórnie.

Byłaś nie tylko Aplikacją Wolności, ale też Syreną! Ciągnie cię do eksperymentalnych, ryzykownych projektów. W czerwcu wzięłaś udział w koncercie "Milczenie syren" w Muzeum Sztuki Nowoczesnej nad Wisłą. Przy okazji od muzyka, wiolonczelisty Michała Pepola dowiedzieliśmy się, że Magdalena Cielecka śpiewa... w garderobie, na ulicy, podczas podróży.

- Rzeczywiście jest tak, że ja śpiewam, podśpiewuję sobie, wygłupiam się z tym śpiewaniem. I moi znajomi o tym wiedzą, Michał Pepol to podchwycił i postanowił wykorzystać w swoim projekcie. Śpiewam od zawsze. Weszłam do tego zawodu przez śpiewanie. Zanim wpadłam na pomysł zdawania do szkoły teatralnej, brałam udział w konkursach piosenki i w przeglądach poezji śpiewanej. To był ten moment, kiedy złapałam bakcyla sceny. Potem śpiewanie odłożyłam na bok, w "Kabarecie warszawskim" wróciło na chwilę jako zadanie aktorskie i tyle. A jak czegoś nie robisz, nie praktykujesz, to przychodzi trema, której ja już właściwie w teatrze nie odczuwam. A tu nagle, jak mnie złapało... Mój partner śmiał się, że pierwszy raz widzi mnie naprawdę zestresowaną przed premierą.

To śpiewanie w garderobie czy pod prysznicem jest łatwe i przyjemne. Ale wyjść na scenę i zaśpiewać w takim projekcie, to już co innego. Michał Pepol zmierzył mnie z dość trudnym repertuarem, bo był i Schubert, i Jimi Hendrix, i song z "Zagubionej autostrady". To było wyzwanie, ale jestem mu bardzo wdzięczna. Mam nadzieję, że ten projekt nie umrze po trzech pokazach. Że jeszcze go zagramy.

W zeszłym roku spotykałyśmy się w wakacje na festiwalach filmowych we Wrocławiu, Sopocie, Kazimierzu Dolnym. Jeździłaś z filmem "Zjednoczone Stany Miłości". A w tym roku?

- Zeszły rok miałam bardzo festiwalowy. Lubię spotykać się z publicznością, słuchać, jak ludzie odbierają naszą pracę, co ich irytuje, a co się podoba. W tym roku poza Open'erem nie mam planów festiwalowych. Jeszcze tylko zdjęcia u Marka Koterskiego i wyjeżdżam na wakacje.

W nowym filmie Koterskiego "Siedem uczuć!" kogo zagrasz?

- Obsada jest wspaniała: Maja Ostaszewska, Marcin Dorociński, Robert Więckiewicz i wielu innych kolegów. Ja mam niewielką rólkę, ale śmieję się, że to jest taki reżyser, dla którego warto zagrać nawet nogę od stołu. Jestem zaszczycona propozycją, a gram - chyba mogę zdradzić - mamę Marcina Dorocińskiego!

To film o dzieciństwie, o tym bagażu, który wynosimy z domu i którego ciężar ma wpływ na nasz kręgosłup przez całe życie. Będzie - jak zawsze u pana Marka - sporo nostalgii, ale też dużo humoru i zabawnych scen. Już nie mogę się doczekać na te zdjęcia, a potem wyjeżdżam na długie wakacje i wracam do pracy dopiero na początku września, prosto na " (A)pollonię", którą tym razem zagramy w Warszawie. Zaplanowanych jest osiem spektakli, więc wszyscy, którzy nie zobaczą przedstawienia na Open'erze, mogą nas odwiedzić w Nowym Teatrze.

***

"(A)POLLONIA" Z NOWEGO TEATRU

Pokazy na Open'erze w piątek i sobotę o godz. 11

W Nowym Teatrze w Warszawie: 7-10 i 14-17 września.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji