Artykuły

Ktoś musi czytać rozkłady jazdy!

"Rozkłady jazdy" Petra Zelenki i Michaela Frayna w reż. Adama Biernackiego w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Was.

Trzeba przyznać, że znany i lubiany w Polsce Petr Zelenka, czeski filmowiec, dramaturg i scenarzysta, swego czasu także basista i tekściarz punkowego zespołu V noci, pomysły ma niezwykłe. Na podstawie tekstu współczesnej angielskiej farsy Michaela Frayna pt. "Chińczycy" (rozpisanej na siedem osób) stworzył zupełnie nową sztukę, ale dla dwóch aktorów, kobiety i mężczyzny. Każde z nich wciela się w różne postaci według scenariusza Zelenki. Ten skrupulatnie opisuje specyficzną sytuację, którą jest praca w teatrze wraz z ciągłą koniecznością odnajdywania się w rolach bohaterów z odmiennymi osobowościami oraz oddzielania życia osobistego od zawodowego. Do tego dochodzą niekończące się kłopoty związane ze zmianami kostiumów, charakterów, nawet głosu i płci. Tragikomedię pod tytułem "Rozkłady jazdy" wziął na warsztat Adam Biernacki i ponownie, tym razem w Teatrze Kamienica (po raz pierwszy w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku), przygotował przedstawienie, które bawi, śmieszy i smuci, budząc niejedną refleksję.

Ten, kto widział farsę "Czego nie widać" i zachwycił się nią, z pewnością polubi "Rozkłady jazdy". Aktorzy w rolach aktorów, którzy próbują zagrać typową brytyjską farsę, scena i kulisy, jednym słowem teatr w teatrze - taka konstrukcja zazwyczaj daje szerokie pole do popisu reżyserowi i wykonawcom. Udawanie, a za kurtyną problemy osobiste, zabawne dialogi, słowne przepychanki, wyrazowe gierki. Tylko czy to naprawdę jest tylko i wyłącznie śmieszne? Spektakl toczy się przed naszymi oczami dwa razy - na początku oglądamy "Chińczyków", brytyjską farsę Michaela Frayna. I trudno o zachwyt. Aktorzy są jacyś dziwni, słabo przygotowani, grają bez polotu. A może po prostu to nie ich dzień? Początkowo może to irytować, ale dajmy szansę wykonawcom. Cierpliwości! Wiele się wyjaśni, gdy poznamy kulisy i zobaczymy, co się dzieje, gdy dwoje artystów musi zagrać siedem ról. I dlaczego muszą dać z siebie wszystko, by przedstawienie doszło do skutku. Jeśli dodam, iż Hanna Konarowska gra aktorkę Hanię, Sebastian Cybulski - aktora Sebastiana, to można sobie wyobrazić, jak intrygująca staje się sceniczna sytuacja. Codzienność miesza się z fikcją, życie osobiste z teatrem; do tego dochodzą kłopoty sercowe, zdrady i rozwody oraz inne problemy. Wszystko wali się i pali Oczywiście od katastrofy dzieli aktorów tylko jeden krok. Trzeba wyczucia i umiejętności Zelenki, by z tych kawałków złożyć spójną całość (choć początkowo byłam pewna, iż wszystkiego można się spodziewać, tylko nie spójności i logiki).

Tak naprawdę niemal cały spektakl zbudowany jest z niespodzianek i zagadek - dlatego przyda się otwarty umysł, ciekawość i odrobina dystansu. Nieraz damy się nabrać, zwieść. Nie chcę zdradzać szczegółów fabuły, by nie odebrać największej przyjemności tym, którzy zasiądą na widowni i przez 90 minut będą obserwować sceniczne oraz życiowe rozterki Hani i Sebastiana. Dociekanie, w którym miejscu kończy się rzeczywistość, a zaczyna gra, jest w tym przypadku czystą przyjemnością. Cenię też lekkie pomieszanie stylów, ale jakże sprytnie złożone w całość. Pojawi się melodramat, pastisz brytyjskiej farsy, psychologiczna, melancholijna tragikomedia, nawet groteska i mnóstwo okazji do refleksji. Czasem zmiany konwencji są zbyt zaskakujące, zbyt ostre, co wywołuje drobne zgrzyty, ale nie wpływa to na odbiór całej inscenizacji Biernackiego.

Skomplikowana struktura "Rozkładów jazdy" nie ułatwia zadania aktorom. Hanna Konarowska i Sebastian Cybulski dają z siebie wszystko - ich gra to czyste szaleństwo, ale kontrolowane. To bardzo dobry duet, zgrany, świadomy tego, po co znalazł się na scenie. Bohaterowie opowiadają widzom swą historię z ogromną szczerością - o aktorach goniących za pracą, o uczuciach i presji, którą wywiera na nas chwila i szara rzeczywistość oraz o radości, jaką daje praca aktora mimo wad i niedogodności. Konarowska jako Hania jest poważniejsza od swego partnera, skupiona, panuje nad każdym słowem, choć i u niej emocje dochodzą w końcu do głosu, a ucieczka od nich nie będzie możliwa. Sebastian Cybulski (jako Sebastian) to sympatyczny aktor-szaleniec z lukami w pamięci. Budzi podziw, gdy gra niczym wulkan, z energią i poświęceniem. Głosem, ruchem, uśmiechem. Ich kreacje są wiarygodne, prawdziwe aż do bólu, a aktorskie rozterki wielce prawdopodobne! Na przykład pytanie, czy warto czytać rozkłady jazdy, gdy za progiem czeka scena? Odpowiedź nie jest prosta, chałtura przynosi bowiem zarobek, a teatr niekoniecznie. Ile można poświęcić dla miłości, jak bardzo boli samotność, jak trudne są życiowe wybory, mocno splecione z życiem zawodowym? Wielu z nas boryka się z tymi dylematami. Mimo tych trudnych pytań bohaterowie pozostają zabawni, bo przecież sztuka Zelenki to komedia. Inteligentna, wielopoziomowa, ale śmieszna. Nawet jeśli smutek wkrada się do tekstu i przysłania czasem czeski humor autora.

Jak w kilku słowach podsumować "Rozkłady jazdy" w Teatrze Kamienica? Spróbuję: spektakl Adama Biernackiego to prosta scenografia, naturalność i dopracowana gra duetu aktorskiego, przemyślana reżyseria oaz znakomity tekst - z pazurkiem i humorem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji